Listopad

Kiedy wieje wiatr, włosy Polski zasłaniają bladą twarz i nikt nie widzi jego miny. Nikt, tylko ukryty w cieniu cmentarza Prusy, który zna tę minę na pamięć, zapamiętując ją rok po roku.

Gilbert ma wrażenie, że nie sposób zrozumieć Feliksa, stąpającego ostrożnie wśród ostatnich, wirujących liści i zimnego, listopadowego wiatru. Prusy nie rozumie tego, że Feliks jeszcze może żyć, że jeszcze ma siłę. Nie rozumie, dlaczego na jego twarzy widnieje czuły, odległy uśmiech, kiedy składa na grobie kwiaty. Nie rozumie, po co zapala znicz, skoro porywisty wiatr zaraz zdmuchnie płomień.

Nie po to, by rozumieć, przychodzi Prusy, rok po roku.