Jak pewnie wiecie, skasowałam wcześniejszą wersję "Krainy Lodu 2" głównie za sprawą krytycznych komentarzy. Jednak dzięki nim zmotywowałam się do tego, aby ją poprawić i umieścić ponownie. Dziękuję więc wszystkim tym, którzy pisali, co im się nie podobało. Dzięki wam mogłam naprawić błędy i nieco zmienić fabułę całej historii. Mam nadzieję, że ta wersja (myślę, że lepsza) wam się spodoba ;)
PROLOG
Arandelle… Kraina, w której lato jest o wiele cieplejsze niż w jakimkolwiek sąsiednim królestwie, a pojawienie się zimy wywołuje uśmiech na twarzach wszystkich mieszkańców, za sprawą tajemniczych i jakże pięknych mocy młodej królowej tego kraju… Elsa, która spowodowała kilka tygodni temu straszną zimę w środku lata, nie potrafiąc jeszcze panować nad swoimi mocami, teraz stara się nie ulegać napadom złości… Jednak jej moc nie zależy tylko od jej umiejętności panowania nad sobą. Jej moc jest częścią niej i musi prędzej czy później to zrozumieć…
Rozdział I
Elsa siedziała na tronie z dumnie uniesioną głową. Czuła się dobrze w roli królowej i cieszyła się, że mieszkańcy Arandelle są zadowoleni z jej rządów. Nawet nie przypuszczała, że rządzenie królestwem będzie tak łatwe. Wcześniej bała się, że nie da sobie rady, że nie podoła wyzwaniu, jakim było objęcie tronu, ale teraz nie wyobrażała sobie, jak mogła tak myśleć. Miała wsparcie, nie tylko ze strony poddanych, czy doradców, ale również ze strony Anny.
Od momentu koronacji, siostry były nierozłączne. Starały się jak najwięcej czasu spędzać razem, aby nadrobić stracony czas. Obie wiedziały, że mogą liczyć na swoje wsparcie w każdej sytuacji. Jednak bywały chwile, w których po prostu nie mogły być razem. Chwile takie jak ta… Elsa była w trakcie przyjmowania audiencji. Anna, jako księżniczka, nie miała obowiązku pomagać królowej. Wprawdzie próbowała, ale znudziła się po kilkunastu minutach. Wbrew pozorom, nie było to takie nudne. Młoda królowa wiedziała, że na jej barkach spoczywają losy jej królestwa. To na nią liczyli poddani, to do niej uciekali się, gdy mieli jakieś problemy. Dla Elsy nie było ciekawszego zajęcia, niż przyjmowanie audiencji.
- Następny – zawołał jeden ze służących, który pilnował porządku przed wejściem do sali tronowej.
Elsa usłyszała czyjeś kroki. Donośny stukot obcasów o posadzkę zwrócił jej uwagę. Nikt z mieszkańców Arendelle nie poruszał się w tak dystyngowany sposób. Uniosła głowę.
Tuż przed nią stał wysoki mężczyzna o kręconych, jasnobrązowych włosach. Ubrany był w purpurowy garnitur, pod którym nosił białą koszulę. Ne jego nosie lekko połyskiwały okulary, na nogach natomiast miał czarne, skórzane buty sięgające aż za kolana. Zdecydowanie nie był to kolejny mieszkaniec Arandelle.
- Wasza Wysokość – ukłonił się nisko –Mam na imię Alexander, przybywam z Południowych Wysp.
Otworzyła szeroko oczy. Na sam dźwięk nazwy Południowe Wyspy odczuła napływającą złość. Już wiedziała. To na pewno był jeden z braci Hansa. Poczuła się nieswojo w jego towarzystwie. Nerwowo wygładziła swoją długą, niebieską suknię.
- Jak zapewne Wasza Wysokość pamięta, że z tej właśnie krainy pochodzi młody książę, który omal cię nie zabił…
Pamiętała o tym nawet zbyt dobrze. Nie ulegało wątpliwości, Hans zachował się w stosunku do niej i jej siostry okrutnie, podle i egoistycznie. Nie rozumiała, dlaczego książę Alexander tutaj przyjechał? I czego mógł od niej chcieć? Myślała, że sprawa Hansa została już dawno rozstrzygnięta w jego królestwie.
Za każdym razem, gdy myślała o Hansie, przed oczami stawała jej scena, gdy powiedział jej, że zabiła Annę.
- Kontynuując… - Alexander chrząknął znacząco - Ten otóż książę chciałby bardzo przeprosić za swoje karygodne zachowanie oraz poprosić, aby to właśnie ty, Pani, raczyła go ukarać za usiłowanie zabicia ciebie i twojej siostry. Liczy on również, że wyda go, Wasza Wysokość, na sprawiedliwy wyrok… Pozwól tutaj, braciszku…
Do sali wszedł strażnik. Po jego ubiorze wywnioskować można było, że przybył on z Południowych Wysp. W wielu miejscach na jego stroju umieszczone było godło Południowych Wysp. Strażnik ciągnął za sobą Hansa, który wlókł się za nim powoli. Skuty był łańcuchami i ze zwieszoną głową, powoli zmierzał ku zaskoczonej królowej.
Alexander chcąc jeszcze bardziej upokorzyć młodszego brata, popchnął go do przodu, wskutek czego Hans przewrócił się na podłogę tuż przed tronem.
To było okrutne z jego strony. Jak mógł tak traktować młodszego brata? Nie mogła siedzieć bezczynnie w tej sytuacji.
Elsa zlitowała się nad skutym księciem. Podeszła do niego i pomogła mu wstać.
Hans popatrzył na młodą królową zaskoczony. W jej oczach widział litość i współczucie. Nie mógł tego zrozumieć, zwłaszcza po tym, co jej zrobił.
- Dziękuję – wyjąkał.
- O co chciałeś poprosić, drogi braciszku? – zapytał Alexander z szyderczym uśmiechem.
- Ja… Chciałem przeprosić. To, co zrobiłem, było podłe i okrutne. Chciałem zabić ciebie, Wasza Wysokość oraz twoja siostrę tylko po to, aby dojść do władzy. - spuścił wzrok, nie mógł popatrzeć je prosto w oczy – I chciałem też poprosić o sprawiedliwy wyrok, chociaż dla takich jak ja, nie ma sprawiedliwości…
Nie wiedzieć czemu, Elsa czuła, że mówi szczerze. Jego przeprosiny były na tyle przekonujące, że już miała mu wybaczyć, ale naraz przypomniała sobie, o co jest oskarżony. Chwyciła go lekko za podbródek i uniosła jego głowę tak, aby patrzył prosto na nią.
- Nie jestem pewna, czy mówisz szczerze, czy znów planujesz jakiś podstęp. Nie wiem też, czy naprawdę żałujesz tego, co zrobiłeś, czy zostałeś zmuszony, by to wszystko powiedzieć.
Pokręcił lekko głową.
- Mówię szczerzę, Wasza Wysokość. Nie śmiem prosić o nic więcej, jak o wyrok śmierci. To będzie dla nas wszystkich najlepszym rozwiązaniem – położył głowę na kolanach Elsy – Zabij mnie. Zamroź mi serce. Przebij mnie mieczem. Powieś na szubienicy. Spal mnie na stosie. Błagam cię, Wasza Wysokość, skróć moje cierpienie. Ja nie mogę żyć dłużej z wyrzutami sumienia!
Elsa odskoczyła od niego wystraszona.
Przybył tutaj tylko po to, aby prosić, wręcz błagać o śmierć. Albo brał ją na litość i wiedział, że go nie zabije, albo naprawdę chciał zginać.
- Przestań się wygłupiać, Hans – skarciła go – Śmierć nigdy nie jest rozwiązaniem.
Co miała zrobić? Przecież nie mogła tak po prostu wydać na niego wyroku śmierci. Po pierwsze, był księciem i zasłużyłby na karę śmierci, gdyby faktycznie kogoś zabił. On jednak nie zrobił nikomu krzywdy, jego plan się nie powiódł i było to jego pierwsze tego typu wkroczenie…
- W tym tygodniu mam dużo obowiązków i nie znajdę czasu, aby zorganizować rozprawę. Proponuję więc, abyś ty, książę Alexandrze zatrzymał się w Arendelle wraz z bratem do czasu, kiedy nie wydam wyroku. Będzie zaszczytem dla mnie gościć was przez te kilka dni.
- To my będziemy zaszczyceni – Alexander ukłonił się nisko – Prawda, braciszku?
Hans tylko skinął pokornie głową.
- Raz jeszcze dziękujemy, Wasza Wysokość –wysoki książę podszedł do Elsy wręczając jej mały niech już zardzewiały klucz – To do kajdanek… Chyba, że wasza Wysokość woli, by Hansio pokutował z tymi łańcuchami…
- Przyda się, dziękuję – przerwała zabierając z jego ręki klucz – Kai, znajdź dla tych panów jakieś pokoje.
- Oczywiście, Królowo - lokaj skinął głową, po czym wraz z Alexandrem opuścili salę tronową.
- Dziękuję ci, Wasza Wysokość – Hans przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę – Nie chcę wracać do Południowych Wysp. Tam czeka na mnie jedenastu innych braci, którzy tylko czekają aż wrócę, żeby kolejny raz dać mi nauczkę za to, co zrobiłem.
- Jaką nauczkę? – spytała Elsa oswobadzając go z łańcuchów.
- A jak Wasza Wysokość myśli? Przecież nie rzucają we mnie kwiatkami – Hans przetarł dłonie, po czym rozpiął nieco koszulę, którą miał na sobie.
Odsłonił kawałek swojej klatki piersiowej, na której znajdowały się liczne zadrapania i siniaki.
- To oni to zrobili? – zapytała z niedowierzaniem.
Skinął głową w odpowiedzi, po czym zapiął koszulę.
- Błagam cię, nie każ mi tam wracać, Wasza Wysokość – prosił desperacko – Możesz zrobić ze mną co tylko chcesz, tylko nie wysyłaj mnie do domu, błagam…
- Możesz być spokojny, nie odeślę cię do Południowych Wysp – uśmiechnęła się – Ale pamiętaj, mam tydzień, aby wymyślić dla ciebie odpowiednią karę, ale możesz być pewien, że nie będzie ona łagodna.
- Zgoda. Zniosę wszystko, tylko nie każ mi wracać do domu…
I jak? Zapowiada się lepiej czy gorzej od poprzedniej wersji? :)
