Nie mogła uwierzyć, że to już koniec. Koniec ich zmagań z najpotężniejszym czarodziejem wszech czasów – Lordem Voldemortem. Bitwa o Hogwart skończyła się dwa miesiące temu i wszystko powoli wracało do normy.

A ona była szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa.

Ronald Weasley, przyjaciel od siedmiu lat, od zawsze znaczył dla niej coś więcej. Najpierw próbowała ignorować uczucie ciepła na jego widok. Gdy pytał ją o zdanie, czuła się coś warta. Potem, gdy spotykał się z Lavender, w jej sercu zrodził się ogromny smutek, zazdrość wypełniała jej wnętrze za każdym razem, jak widziała ich razem na korytarzu. Wmawiała sobie, że po prostu się o niego martwi. Jak przyjaciółka, oczywiście.

Podczas czwartego roku ich nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, zorganizowano Turniej Trójmagiczny. Gdy McGonagall poinformowała wszystkich o Bożonarodzeniowym Balu, Hermiona żywiła się nadzieją, że Ronald ją zaprosi. Specjalnie dla niego kupiła śliczną, różową suknię, podziwianą przez wiele dziewczyn. Jednak Ron uganiał się za Fleur, widział tylko ją. Czerwienił się na jej widok, często próbował zagadać, jak zwykle z marnym skutkiem. Po jego niepowodzeniu Miona była absolutnie pewna, że poprosi właśnie ją. Często z nim przebywała, pomagała w nauce, próbowała skierować ich rozmowę na temat balu, ale Ron za każdym razem ją zbywał, wzruszając ramionami, lub po prostu zmieniając temat.

Hermiona wściekała się na niego, więc coraz więcej czasu spędzała samotnie w bibliotece, pośród książek. Pewnego wieczoru koło niej usiadł Wiktor Krum, bułgarskie ciacho, za którym uganiała się żeńska wszystkich trzech szkół. Wtedy poprosił ją, by z nim poszła na bal. W pierwszej chwili chciała odmówić, jednak po dokładnym namyśle uznała, że tym sposobem zwróci na siebie uwagę przyjaciela.

I miała rację. Gdy Ron zobaczył ją w towarzystwie Wiktora, zrobił się cały czerwony i o mało nie wyszedł z Wielkiej Sali. A ona czuła się niesamowicie, wszyscy wokół komplementowali jej wygląd, a Krum przeszedł samego siebie. Adorował ją na każdym kroku, chwalił jej sukienkę, fryzurę, nawet sposób, w jaki tańczyła. Uznał, że robi to z wielką gracją, niczym księżniczka.

Mimo wszystko Hermiona uważała go tylko za dobrego przyjaciela, jej zdaniem nic więcej ich nie łączyło. Chciała, by to Ron znajdował się na jego miejscu, by to on trzymał ją za rękę i czule patrzył w oczy.

Z roku na rok Granger zakochiwała się w nim coraz bardziej. Nie podejrzewała, że obdarzy kogoś tak silnym uczuciem. Wybaczała mu dosłownie wszystko, pisała za niego eseje, podczas gdy on zawzięcie trenował Quidditcha. Niestety, on wydawał się ślepy na wysyłane przez nią sygnały. Rzadko dziękował za jej pomoc. Nawet Ginny zauważyła, że coś jest na rzeczy, ale uznała, że Hermiona zasługuje na kogoś lepszego.

Ale ona chciała tylko jego.

Bitwa o Hogwart zbliżała się nieubłaganie, a Miona bała się coraz bardziej. A co jeżeli zginie Ron, Harry, Ginny lub ktokolwiek inny z jej przyjaciół? Jak będzie wyglądało wtedy jej życie?

Stan, w jakim znajdował się Fred po wojnie odebrał wszystkim dobry humor. Wiele ran i obrażeń wewnętrznych sprawiło, że przez długi okres walczył o życie. Dopiero po dwóch tygodniach magomedyk zapewnił ich, że wszystko powoli wraca do normy, a rudzielec na pewno wyzdrowieje. Każdy odetchnął z ulgą na tę wiadomość. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Hermiona bardzo dobrze pamięta tamten dzień i często odważa go w swoich myślach. Siedziała właśnie w ogrodzie z panią Weasley i pomagała nakryć stół do obiadu na szczególną okazję – Fred w końcu wracał do Nory. Gdy kładła dzbanek z sokiem pomarańczowym, ktoś złapał ją w pasie i ułożył brodę na jej ramieniu. Za nią stał Ron. Poprosił o rozmowę w jakimś ustronnym miejscu. Z radością zgodziła się i ruszyła za lekko zmieszanym chłopakiem. W pewnej chwili on odwrócił się i… pocałował ją. Tego dnia Hermiona Granger była najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.

Hermiona siedziała na ganku, czytając jedną ze swoich ulubionych książek. W dłoni trzymała parujący kubek z malinową herbatą, a obok, na stole, na białym talerzu, leżały ciasteczka. Dziewczyna co jakiś czas sięgała po nie, rozkoszując się pysznym smakiem domowych wypieków.

– Cześć, kochanie. – Usłyszała za sobą i mimowolnie się uśmiechnęła. Szybko odłożyła kubek i książkę na stół, i odwróciła głowę.

– Jak było? – zapytała łagodnie, powoli wstając i delikatnie się przeciągając.

– Dobrze – mruknął, obejmując dziewczynę w pasie. – A ty? Jak spędziłaś dzień?

– Dostałam list z Hogwartu – odpowiedziała, a w jej brązowych oczach pojawiły się iskierki radości.

– Miona… – jęknął chłopak, krzywiąc się nieznacznie.

– Proszę, Ron, wiesz jak bardzo chcę tam pojechać i skończyć naukę w szkole. – Hermiona pogłaskała Ronalda po policzku. – Ty też taki dostałeś.

– Rozmawialiśmy o tym, Hermiono. Nie i koniec dyskusji.

Miona zrobiła słodkie oczy, jednak widząc, że to nie działa, pochyliła się w jego stronę.

– W takim razie pojadę sama – szepnęła mu do ucha, zupełnie nie przewidując jego reakcji.

– Nie ma mowy – warknął w odpowiedzi.

Hermiona odsunęła się od Rona, wyraźnie zirytowana jego postawą.

– Dlaczego nie? – zapytała, nawet nie siląc się na miły ton głosu. Złożyła ręce na piersi i wojowniczo spojrzała mu w oczy.

– Związki na odległość się nie sprawdzają, kochanie. Poza tym, nie będę miał zielonego pojęcia, co tak naprawdę będziesz tam robić.

Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy, że zranił ją swoimi słowami, które brzmiały tak, jakby zwyczajnie jej nie ufał.

– Teraz wszystko rozumiem, Ronaldzie! Przynajmniej widzę w jakim świetle mnie stawiasz. – Oczy Hermiony zaszkliły się, jednak nie popłynęła z nich ani jedna łza. – Zostanę z tobą w Norze, będę całe dnie siedzieć w zamknięciu, bo jeszcze uznasz, że się puszczam na prawo i lewo! Nie miałam pojęcia, że uważasz mnie za tanią dziwkę! Myślałam, że masz o mnie lepsze zdanie!

Dziewczyna zgrabnie wyminęła Rona i już miała wejść do środka, gdy on złapał ją za łokieć i przyciągnął do siebie.

– Wiesz, że nie to miałem na myśli – szepnął przepraszająco, obejmując Mionę.

– Właśnie nie jestem tego taka pewna, kochanie. – Hermiona prychnęła jak dzika kotka i wyszarpnęła się z jego uścisku. – Dobranoc – powiedziała oschle i odwróciła się na pięcie.

– Pojadę z tobą do Hogwartu! – krzyknął za nią, a Hermiona spojrzała na niego z uśmiechem, by po chwili rzucić się mu w ramiona. – Ale tylko na pół roku – szepnął w jej usta i nie czekając na odpowiedź słodko ją pocałował.