----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ok, jedziemy dalej w wirtualną serię piątą. Oto odcinek drugi, jeśli nie czytaliście, zapraszam do odcinka pierwszego, zatytułowanego "Czas Zaprzyszły." Kolejne odcinki w produkcji. Komentarzarze i opinie mile widziane. Pozdrawiam - HermitsUnited.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

DOKTOR WHO

WIRTUALNA SERIA 5 – ODCINEK 2

SZTUKA NIEPAMIĘCI

.1. Emporium Przygód

Korytarze Emporium Przygód były o tej porze wyludnione i ciche. Za zamkniętymi wrotami śluz trwały projekcje – kolejne epizody wymyślnych, barokowych sag, tak naszpikowane detalami, że fabuła niemal nie posuwała się do przodu; sensacyjne historie pełne krwi i przemocy; romantyczne opowiastki w szumie fal i trzasku ognia na kominku; pseudohistoryczne eposy zaludnione krasnoludami, elfami i smokami; tanie horrory i krótkie eseje wypełniające przerwę na lunch.

Ciemnozielone włókna luksusowego chodnika uginały się pod nogami Thety, sprawiając, że poruszał się bezszelestnie – szary cień w dyskretnych plamach światła i półmroku korytarzy. Ood szedł niespiesznie, kołyszącym się, pozornie nieporadnym krokiem, typowym dla swojego gatunku, z rękoma bezwładnie zwieszającymi się po bokach i kulą translatora kołyszącą się na zaczepie u kieszeni koszuli. Właściciele Emporium nie pozwalali mu nosić szarego kombinezonu, do którego przywykł – ciemne spodnie i grafitowej barwy koszula musiały zastąpić Thecie bezpieczny kamuflaż szarości.

W głębi umysłu rozbrzmiewał mu cichy śpiew Kappy; podejrzewał, że starszy Ood znajduje się we wschodnim skrzydle kompleksu, oddalony od Thety o dobrych kilkanaście mil i pięter. Śpiew Kappy był melancholijny i nic poza tym. Przenosił emocje, ale nie zawierał słów ani obrazów. Nie malował opowieści. Pusty, niczym muzyczka towarzysząca pasażerom windy. Theta i Kappa mieszkali w kwaterach zapewnianych im przez właścicieli Emporium – niewielkich pokojach umieszczonych naprzeciw siebie w północnym skrzydle Emporium. Ludzie myśleli zapewne, że Oodowie, jako gatunek stadny, będą zadowoleni ze swojego towarzystwa. Równie dobrze Kappa i Theta mogliby mieszkać w odrębnych galaktykach – żaden z nich nie przejawiał zaintersowania życiem towarzyskim.

Na innym poziomie empatycznej komunikacji Theta odbierał przekazy od ludzi. Nauczył się nie zważać na emocjonalny chaos, jaki niosły. To były nieprawdziwe uczucia, więc Theta poświęcał im tylko tyle uwagi, ile było potrzeba do bezbłędnego wykonywania pracy. W tym Theta był naprawdę dobry – w pełnym, bezwzględnym, szczerym poświęceniu swojej pracy.

Zbiżył się do zakrętu korytarza i sięgnął do umocowanego u pasa łańcuszka. Na jego końcu zawiesił pęk kryszkluczy. Wyciągnął je z kieszeni z cichym grzechotem cienkich, przejrzystych płytek i zaczął przerzucać je w poszukiwaniu właściwej.

Łup!

Theta upuścił pęk kryszkluczy i tylko łańcuszek ocalił je od nieuchronnego uszkodzenia. Kryształy kodowane w fazie wzrostu miały wiele zalet, ale też jedną poważną wadę – były niepodrabialne, ale były też kruche.

- Oooo, przepraszam – powiedział ktoś zdyszanym głosem. – Przepraszam. Wszystko w porządku?

Theta przeniósł wzrok na człowieka, który przed chwilą się z nim zderzył. Mężczyzna miał na sobie brązowy, prążkowany garnitur, beżowy płaszcz i przybrudzone, białe trampki. Twarz mężczyzny nie miała dla Ooda żadnego wyrazu, niczym też nie różniła się od tysięcy twarzy innych gości Emporium. Ood zastanawiał się czasami, w jaki sposób ludzie rozpoznawali się nawzajem. Większość z nich śpiewała o pośpiechu; o pośpiechu i o uciekającym czasie. Zazwyczaj śpiewali też o pieniądzach, niezaspokajalnych potrzebach i o licznych obawach. Ten mężczyzna śpiewał coś całkiem innego, choć w jego pieśni także było mnóstwo pośpiechu i czasu.

- Wszystko w porządku, sir – odparł z szacunkiem Ood. – Dziękuję za troskę, sir. Czym mogę służyć?

- Oooooch! – Wyraz twarzy mężczyzny, kiedy uniósł brwi i otworzył usta, dotykając podniebienia czubkiem języka, niczego Thecie nie powiedział, ale Ood odebrał falę zaskoczenia, rozczarowania i smutku. – Nie mów mi, że nic się nie zmieniło. Nic a nic? Nadal musicie... służyć? Bo nie mieliście już tego robić. Odkąd odnaleziono wasz mózg. Na Ood Sferze. Czy go nie odnaleziono? Och, powiedz, że go znaleźliśmy, bo jeśli nie, to znów będzie moja wina i będę musiał to uwzględnić; geniusz geniuszem, owszem, ale naprawdę zaczynam się gubić w...

- Jestem pracownikiem Emporium Przygód – powiedział Theta unosząc kulę translatora.

- Pracownikiem? – W emocjach mężczyzny pojawił się cień ulgi, wciąż jeszcze przemieszanej z niepewnością. Jego usta rozciągnęły się w grymasie, który Ood nauczył się utożsamiać z zadowoleniem. – Znaczy, nie trzymają cię tu wbrew woli? Gdybyś zechciał, mógłbyć wrócić na Sferę? Płacą ci, i w ogóle?

- Trzydzieści kredytów tygodniowo, sir.

- Nie... Nie „sir," nie jestem „sir" – szybko wyrzucił mężczyzna.

- Oczywiście, proszę pana. – Theta nauczył się też, że ludzie zawsze mieli rację. Przynajmniej goście Emporium. – Zauważyłem pośpiech. Czy mogę służyć pomocą?

- Eeeem... Taak... Chyba tak. Chciałbym zgłosić usterkę. Właściwie nie usterkę, wszystko jest w porządku, wszystko jest super, cudnie, fantastycznie; tylko... nie mogę zaprogramować szczegółów projekcji w mojej komnacie. Komputer odrzuca moje dane. Właściwie nie odrzuca, raczej w ogóle nie chce ich przyjąć. Zbyt ograniczony obszar buforów. Próbowałem dotrzeć do oprogramowania bazowego, przecież ten komputer ma kolosalną moc i niezapełnioną przestrzeń w rdzeniu, znacznie większą niż udostępniane sektory...

- Manipulacja oprogramowaniem jest niedozwolona, sir.

- Znów „sir"!

- Bazą naszego systemu jest wielowarstwowy, samoregulujący się układ programowy Emporium Everdream 2.1, wszelkie prawa zastrzeżone, własność Nielimitowanej Korporacji Emporium Przygód. Paragraf 12, punkt 3 regulaminu Emporium Przygód, Księżyc Emporia, Układ Triangalli, mówi na temat wszelkich nieautoryzowanych interwencji co następuje: „Każda nieautoryzowana interwencja w program bazowy może mieć poważne konswkwencje dla spójności oprogramowania Emporium Everdream 2.1, wszelkie prawa zastrzeżone, własność..."

- Tak, tak, tak, wiem. – Mężczyzna zbył wykład Thety nieuważnym machnięciem ręki. – Wiem. Przepraszam. Nie mogłem się oprzeć. Geniusz i tak dalej. Ale... ten system ma ogromne, niewykorzystane możliwości, jeśli tylko trochę podkręcić bufory.

- Proszę podać mi numer komnaty, a wyślę autoryzowanego programistę Emporium Przygód najprędzej, jak to będzie możliwe – powiedział Theta.

- Eeeem, nie sądzę, żeby to pomogło. Moje dane... To dość dużo danych; wydaje mi się, że port wejścia w mojej komnacie ma ciut za małą przepustowość; potrzebuję oktaliniowego, niesystematycznego pola transkodującego projekcję, bo wszystkie informacje zbijają mi się w kluski zanim zostaną przesłane do rdzenia, w istne zacierki; właśnie chciałem uzyskać poszerzenie pamięci bazowej bezpośrednio z głównego filaru, żeby odciążyć bufory, ale... – Mężczyzna rozejrzał się szybko. - ...te korytarze! Wszystkie takie same. Kod kolorystyczny, jeśli przyjmiesz moją skromną sugestię, kod kolorystyczny, a nie wszystko na zielono. Bo, muszę przyznać, że to jest gorsze niż Labirynt, a Labirynt potrafił dopiec. Szczególnie, gdy uciekałeś przed wytworami inżynierii genetycznej Minotów i wiesz, byk wcale nie był najgorszy... Ale odbiegłem od tematu, tak? Myśli mi się zlabirynciły.

Mężczyzna zawiesił na moment głos.

- Zlabirynciły? Nie? Nic?

Theta nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, więc milczał z kulą translatora nadal trzymaną w uniesionej ręce.

- A więc... Centralny filar? – rzucił mężcyzna.

- Przykro mi, użytkownicy nie mają dostępu do poziomów obsługi – powiedział Theta. – Może pan wystąpić o poszerzenie pamięci i upgrade systemu. To będzie kosztowało od dwudziestu do siedemdziesięciu tysięcy kradytów zgdnie z cennikiem Emporium Przygód, wszystkie prawa zastrzeżone, wersja uzupełniona.

- Ach. Tak. Nie. Nie, to żaden problem. – Theta wychwycił cień wahania w emocjach i głosie mężczyzny. – siedemdziesiąt tysięcy. To pewnie dużo. Pieniądze... nie są moją mocną stroną.

- Zajmuje pan komnatę...?

- Co... eeem... 1000– rzucił mężczyzna. – Na samej górze. Żeby nie błądzić.

- Penthouse 1000? – Jak na kogoś, kto nie czuł się pewnie w kwestii pieniędzy, mężczyzna zajmował wyjątkowo luksusowy i drogi apartament. – Ale to poziom pięćdziesiąty. Jesteśmy na poziomie trzecim. Bardzo daleko pan... zlabiryncił.

Zaskoczenie i rozbawienie mężczyzny zadźwięczało czysto niczym pieśń Oodów.

- Zlabiryncił?

- Jestem zobowiązany do posługiwania się pańską preferowaną formą komunikacji – wyjaśnił Theta.

- Ach. Tak. Cóż. Jakoś trafię do siebie, nie musisz się trudzić.

- Jak pan sobie życzy. – Theta wyjął z kieszeni na piersi slajd przestrzenny i podał go mężczyznie. – W takim razie służę mapą.

- O, dzięki. – Mężczyzna przyjął mapę i obrócił ją w dłoniach tak, że podziemne poziomy Emporium znalazły się na górze, a Wschodnie Skrzydło na północy.

- Proszę uprzejmie. – Ood naprostował slajd w rękach mężczyzny, podświetlił poziom piećdziesiąty, a następnie odwiesił kulę translatora na zaczep kieszeni, odwrócił się i ruszył korytarzem.

Usłyszał za plecami oddalające się kroki. Szybkie kroki. Mężczyzna w brązowym garniturze w prążki, beżowym płaszczu i przybrudzonych trampkach znów gdzieś biegł.