Kiedy wyszło z ruin i ujrzało skryty za drzwiami świat, pierwszą rzeczą jaką zauważyło była przerażająca cisza oraz ogromny, zdobiący wrota emblemat. Nie było zdziwione widokiem śniegu i oczywistym zimnem, w końcu widziało go już paręnaście razy w życiu i choć nie spodziewało się go tu na dole, nie było jakoś specjalnie zaskoczone jego obecnością. Mimo to zadrżało. Pierwszą rzeczą jaka rzucała się w oczy mimo oślepiającej bieli była nienaturalna pustka. No i ten symbol. To były pierwsze odczucia po wyjściu.

Szło długo, wsłuchując się w skrzypiący pod stopami śnieg. Na końcu ścieżki znalazł się drewniany mostek złożony z kilku belek, oddzielający od siebie dwie, równie długie, puste i zaśnieżone drogi. Już miało przez niego przejść, wtem...

*dokumenty, proszę.

Dziecko zachwiało się w pół kroku i strachliwie obróciło się w stronę niewielkiej budki, której jeszcze chwilę temu wcale tam nie było. I nie tylko ona była nowością w tym miejscu, najpierw ujrzało niebieską bluzę, a dopiero po tym wielką, szczerzącą się czaszkę. Na stołku za budką, ozdobioną tym samym emblematem, siedział stwór przypominający ludzki szkielet.

A może to był ludzki szkielet?

*dokumenty, proszę - przemówił ponownie mniej cierpliwym tonem, może zirytowany długim oczekiwaniem, a może tym w jaki sposób to ciekawskie dziecko mu się przyglądało. Już wcześniej przecież widziało stwory przypominające żaby i ważki, więc dlaczego tym razem nie miałby to być kościotrup?

Dzieciak nie rozumie nic z jego słów i bezradnie rozkłada ręce, kręcąc głową.

*cóóóż… nie przejdziesz, musisz mieć odpowiednie papiery. wróć innym razem.

RESET

*dokumenty, proszę.

Dzieciak wzrusza ramionami i kręci głową.

*co, nie masz? sprawdź kieszenie.

Sprawdza i ku swojemu zdumieniu znajduje w nich prostokątną książeczkę. Nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego, ale najpewniej to było tym, co stwór nazwał paszportem. Niepewnie podaje go strażnikowi, który zerka na niego krótko i przyciska dwa kościste palce w miejscu na pieczątkę. Po pozostawieniu czerwonego, pachnącego keczupem śladu oddaje mu go:

*niestety, musicie być snowdinczykiem żeby przekroczyć granicę. wróćcie kiedy indziej - mówi z szerokim uśmiechem, machając mu na pożegnanie.

RESET

*dokumenty proszę

Od razu podaje mu dokument i kolejny świstek oznaczający zgodę na wejście, który równie magicznie co paszport znalazł się w kieszeni spodni. Zapach keczupu rozlał się w powietrzu i dzieciak już wiedział, że i ten test przegrał.

* frisk…chara… wasze personalia się nie zgadzają.

RESET

*dokumenty proszę…

Dzieciak podaje mu paszport. Kościotrup zerka na dokument, na niego, na paszport i znowu na niego porównując rumianą, uśmiechniętą twarz na zdjęciu do tej, którą miał przed sobą, beznamiętną i kolorem karnacji wpadającą w żółć.

*wasze zdjęcia… interesuje mnie wasza twarz, powiedz…

Ale zanim zdążył cokolwiek zrobić, znikąd wyleciały na niego czaszki i po sekundzie z jego ciała został już tylko pył. Strażnik zadyszał, błękit w jego lewym oku przygasł, a kąciki szkiele-ust uniosły się w jeszcze szerszym uśmiechu.

*heh, spróbuj ponownie, dzieciaku… następny proszę!