Siedział na kanapie i co chwila spoglądał na mówiących do niego mężczyzn. Był w wieku ok. 15 lat. Wydawałoby się, że uważnie słucha rozmowy, ale jego oczy zdradzały głęboka zadumę. Były wpatrzone gdzieś w dal, przed siebie. Nagle do pomieszczenia weszła rudowłosa kobieta.
- I jak? Wyciągnęliście z niego jakieś wiadomości?
- Nie Jean. Ten chłopak milczy jak zaklęty. Do cho... , zacznij mówić.
- Spokojnie Henry, przestraszysz GO. – powiedział swoim spokojnym głosem Profesor, po czym spojrzał na chłopaka – Skup się i powiedz, co działo się PRZEDTEM. - ON tylko spojrzał na niego.
– Co ty bredzisz Xawier? Mimo, że teraz jest dzieciakiem, to nadal jest to LOGAN. Nachlał się jakiegoś PIWSKA w śmierdzącym BARZE. Wiesz przecież, że wystarczy chwila nieuwagi, a już wsadzają cię do jakiejś maszynerii. I to wszystko, dlatego, że jesteś cho... MUTASEM. Nasze twarze można sobie oglądać w internecie i to z dokładnym adresem. – powiedział jednym tchem Beast.
- On nie jest już tym samym człowiekiem, co kiedyś i ty też się zmieniłeś, Henry. – Powiedział spokojnym tonem Profesor.
- Ta cała sytuacja doprowadza mnie do pasji – odburknął, ton jego głosu zwiększał się z każdą sylabą, tak, że ostatni wyraz prawie wykrzyczał.
- Spokojnie Beast, coś zaradzimy. A teraz się uspokój. – próbował uspokoić rozmówcę Xawier. Nagle chłopak dostał gwałtownego ataku kaszlu.
- Profesorze! – wykrzyknęła Jean.
Jak wszystko szybko się zaczęło, tak nagle się urwało. Dzieciak szybkim ruchem otarł usta i zaskoczony spojrzał na wszystkich. Patrzyli się na niego jakby, co najmniej zaczął intensywnie krwawić.
- Zrobiłem coś nie tak ? – spytał zmieszany. Płynnym ruchem zeskoczył z kanapy i szybkim krokiem zaczął zmierzać do wyjścia – No to JA spadam – dodał szybko, gotów się ulotnić. Niespodziewanie drzwi zatrzasnęły się tuż przed nim.
- Nie tak szybko – powiedziała Jean chłodnym głosem – jeszcze nie skończyliśmy.
- Ale ja TAK !
- Ale pho co tho ?
- Coś mówiłeś ? – zapytał Beast wyciągając mu termometr z ust.
- Zapytałem, ale po co to ?
- Hm, niedobrze – wymamrotał pod nosem – Właśnie po to – Beast zaczął machać chłopcu termometrem przed oczami. Logan złapał go i zaczął się przyglądać. Po chwili podał go koledze
- No i ? – zapytał poirytowany.
- Masz potworną gorączkę. – Powiedział Hank i zabrał mu termometr.
- No i ? – powtórzył Wolverine
- Pomyśl trochę czasami. To nie boli. Ktoś zrobił z ciebie dzieciaka, wcięło adamentium, choć to chyba dobrze, no i masz wielką, czarną dziurę we wspomnieniach. – Powiedział z udawanym spokojem – masz za wysoką temperaturę, o ciśnieniu nie wspominając i sam diabeł wie, co jeszcze, a ty masz to wszystko gdzieś. – zaczął głęboko oddychać. Ulżyło mu.
- Powiedzmy, że nie wiem, o co ci chodzi. – powiedział jakby nigdy nic Logan.
- Argh .. – Beast był bliski załamania. – A ty wiesz, kim w ogóle jesteś ?
- Nie – odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha złośliwie. Hank załamał ręce – Ale może ty mi to powiesz?
W sali obrad panowała burzliwa atmosfera. Znajdowało się tam zaledwie pięć osób. Prawie cały trzon instytutu. Charles Xavier, Jean Grey, Hank McCoy, Ororo Monrou i przyczyna całego zamieszania – Wolverine.
- Logan, błagam cię, co się stało? – zaczęła po raz dziesiąty Jean. Wszyscy wpatrzyli się w niego jak w obrazek.
- No, dalej, powiedz coś – mówiła szeptem Storm
- Znowu milczy, jak zaraz wezme go w obroty, to .. –Beast znowu tracił panowanie
- Spokojnie, to niczego nie zmieni. – uspokajał go profesor
Logan patrzył na nich pustym wzrokiem. Nie wiedział co ci ludzie od niego chcą. I nagle go olśniło. List. Miał dać komuś list. Szybkim ruchem wyciągnął pomiętą kopertę z kieszeni. Wyciągnął ją przed siebie. Nagle powstało ogólne poruszenie. Zareagował, a to już było COŚ. Profesor przejął inicjatywę i sięgnął po kopertę. Po przełamaniu pieczęci z odbitą grecką literą gamma i wyjęciu kartki z czerpanego papieru jego oczom ukazały się szkarłatne litery. Tekst głosił:
"Jest niczym bomba atomowa,
przełamałeś zapalnik,
do wybuchu zostało dziesięć dni"
Czwórka x-menów zamarła w ślepym przerażeniu. Chłopiec tylko zaciekawiony próbował zobaczyć co było w liście. Zaczęło się odliczanie.
