- Spróbuj komukolwiek powiedzieć, a zginiesz – warknął, brutalnie szarpiąc ją za ramie i wyciągając z łazienki, ponownie wychodząc do gości. Felicity zacisnęła zęby i dyskretnie chwyciła się za brzuch. Jeszcze w życiu nie czuła się tak okropnie. Miała ochotę rzucić się pod samochód. Nie miała też odwagi powiedzieć o wszystkim swoim przyjaciołom. Wstydziła się.
Razem stanęli przy stole, a blondynka zacisnęła mocniej dłonie na bluzie, którą zmuszona była dzisiaj ubrać. W sumie nie dzisiaj, a od kilku tygodni. Nie miała pojęcia, że ktoś ją w tej chwili obserwuje.
Barry zmarszczył brwi i spojrzał na Oliver'a, który rozmawiał z kilkoma mężczyznami. Allen oderwał od niego wzrok, jeszcze raz spoglądając na przyjaciółkę, która zaciskała zęby z bólu. Wiedział, że jako jedyny to dostrzegł. Nie zwracając uwagi na resztę gości, podszedł do szatyna i pociągnął go za ramie, dając znak, że musi z nim porozmawiać na osobności.
- Co jest? – zapytał, widząc zmartwioną minę Barry'ego. Brunet rozejrzał się i znowu zauważył, że partner Felicity brutalnie ją ściska.
- Widziałeś Felicity z tym gościem? – odpowiedział pytaniem, na co Oliver zmarszczył brwi nie rozumiejąc pytania. Obejrzał się i spostrzegł blondynkę, dopiero po minucie dostrzegając, że jest z kimś.
- Przyszła tu sama – powiedział do niego zdziwiony.
- Ona się go boi – warknął, tracąc na chwile panowanie nad sobą, po czym wziął głęboki wdech, starając się nie stracić kontroli.
- Barry, przecież to Felicity… - nie zdążył dokończyć zdania, bo Allen szybko mu przerwał.
- No właśnie – syknął, może za ostro – Przestała bełkotać, unika nas, prawie wcale się nie odzywa, nosi spodnie i swetry… - wymieniał.
- Zauważyłem – powiedział w końcu – Trzeba ją stąd zabrać.
- Ja nie mogę do niej podejść – oznajmił bezradnie – Nie jestem żadnym biznesmenem.
Oliver pokiwał ze zrozumieniem głową, dając znać Barry'emu, że się tym zajmie.
Felicity naciągnęła mocniej bluzę na nadgarstki, starając się nikomu nie patrzeć w oczy. Nikt nie mógł wiedzieć, że płakała. Zwłaszcza obcy ludzie. W oddali zauważyła, że Oliver mówi coś na ucho do Diggle'a, a Barry wychodzi za drzwi, jakby na coś czekając. Patrzyła na to zdezorientowana, po chwili czując, że ktoś znowu ją szarpie. Odwróciła głowę w tym kierunku, podchwytując wzrok jakiegoś chłopaka, po czym zauważyła, że mężczyzna przysuwa ją bardziej do siebie.
- Dzisiaj przyjdę do ciebie – oznajmił jej na ucho, wywołując u niej grymas obrzydzenia, który usilnie próbowała zakamuflować fałszywym uśmiechem. – Ubierz coś ładnego.
Chwilę później dziewczyna przyłapała się na tym, że próbuje nie płakać. Bała się.
- Ach, pan Masters – usłyszeli zza pleców. Smoak przeraziła się lekko na znajomy głos.
Obydwoje odwrócili się w kierunku głosu tylko, że Felicity wydawała się być ucieszona na widok przyjaciela. Nie tak jak jej towarzysz, który zacisnął niezadowolony zęby.
- Queen – wycedził – Jak miło cię widzieć – Oliver zatrzymał wzrok na blondynce, po czym uśmiechnął się jednym ze swoich sztucznych uśmiechów.
- Nie obrazi się pan, jeśli zabiorę Felicity, prawda? – Felicity spojrzała w dół, kryjąc twarz za spuszczonymi włosami.
- Oczywiście, że nie – powiedział głośno, ale za nim odszedł, szepnął jej na ucho:
- Pamiętaj o dzisiejszym wieczorze – dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy odszedł do innych gości. Queen spojrzał za nim, po czym chwycił przyjaciółkę za ramie. Smoak gdyby miała siłę, podziękowałaby mu za taki delikatny uścisk. Była pewna, że gdyby był mocniejszy, dawno by z tego powodu jęknęła.
- Wsiadaj – rozkazał, kiedy wyszli z przyjęcia i stanęli przy aucie. Felicity bez wahania to zrobiła, starając się nie patrzeć nikomu jak najdłużej w oczy.
Felicity usiadła na krześle, przy swoim biurku w „jaskini". Nie musiała podnosić wzroku, by wiedzieć, że i Barry i Oliver się w nią wpatrują, niemo domagając się odpowiedzi na nie zadane pytanie.
- Zgaduje, że nie wypuście mnie stąd, dopóki wam czegoś nie powiem – zacisnęła usta w wąska linię i chociaż próbowała nadać temu zdaniu trochę humoru, napięcie w pomieszczeniu nawet trochę nie zelżało.
- Felicity, ty się boisz – odezwał się Allen widząc, że Oliver nie zamierza pierwszy rozpocząć konwersacji. Smoak uciekała wzrokiem wszędzie, próbując nie patrzeć na żądnego z nich. Złożyła ręce i poczuła, że są całkowicie zimne. Przełknęła ślinę i zaczęła bawić się pierścionkiem, który kupal miesiąc temu.
- Niby czego? – zapytała trochę głupio, nerwowo się podśmiechując.
- Widziałem, jak razem z tym gościem idziesz do łazienki – wyznał w końcu brunet, na co Queen spojrzał na niego pytająco. Felicity zmroziło. Starała się uspokoić bicie serca, co udało jej się dopiero po chwili. – Co się stało? – spytał podchodząc bliżej.
- Zraniłam się w rękę – skłamała, powoli podnosząc wzrok – Em… i wtedy… on powiedział, że mi pomoże – spojrzała na przyjaciela, który stał kilka centymetrów dalej.
- Felicity, kłamiesz – odezwał się Oliver, z westchnięciem. Smoak w pewnej chwili raptownie podniosła się z krzesła, nerwowo patrząc na chłopaka, który stal teraz bardzo blisko niej. Powoli się odsunęła.
- Ja kłamię? – zaśmiała się cicho – Przecież ja nie umiem kłamać…znaczy umiem. Przecież ciągle muszę kłamać, racja? Nie mogę zdradzić kim jest Arrow, więc to też zalicza się do kłamstwa… - urwała widząc, że znowu zaczyna bełkotać.
- Nie chcesz mówić, nie mów – poddał się Barry, odsuwając i idąc w stronę schodów – Ja już muszę iść. Będą się o mnie martwić – Felicity nie mogła pozbyć się uczucia, że trochę za szybko, postanowił opuścić „jaskinię".
- Chodź zabiorę cię do domu – powiedział Oliver, co wywołało u niej panikę. Bała się tam pójść, przecież Masters miał tam przyjść. W jednej sekundzie podjęła decyzję.
- Właściwie – zatrzymała go swoim słabym głosem, przez co musiała odkaszlnąć – Zastanawiałam się, czy nie mogłabym zostać tutaj? Tylko na jedną noc – uprzedziła.
Szatyn spojrzał na nią zdziwiony, marszcząc brwi i widząc jej zdeterminowanie i iskierki strachu, którego za nic nie mógł zrozumieć.
- Felicity… - zaczął, podchodząc do niej trochę – Czy ty się boisz iść do własnego mieszkania? – zapytał ostrożnie, żeby jej nie wystraszyć. Smoak pokręciła energicznie głową.
- Nie, nie, nie! – zaprzeczyła szybko, na co on jej się badawczo przyjrzał – Ja tylko…chciałam…Wiesz, bo tam jest tak pusto i… w ogóle dziwnie… - plątała się.
- Możesz iść ze mną, do mnie – zaproponował z małym uśmiechem, co jeszcze bardziej przeraziło dziewczynę.
- Co? – zapytała, nie wiedząc, czy czasem się nie przesłyszała. Oliver uśmiechnął się i Felicity mogła przysiąc, że widziała w tym uśmiechu nutkę przebiegłości.
- Nie musisz zostawać tutaj – powiedział – Równie dobrze możesz pójść ze mną – oznajmił.
- Nie chcę być… - zaczęła pośpiesznie, uciekając wzrokiem.
- Nie będziesz ciężarem, Felicity – przerwał jej, biorąc do ręki kurtkę i wchodząc na jeden stopień – Idziesz? – blondynka stwierdziła w duchu, że może i lepiej, jeśli pójdzie z nim, niż zostanie tutaj.
Mruknęła coś pod nosem, po czym ruszyła za nim.
Felicity niepewnie wpatrywała się w zamknięte okno, naprzeciwko niej. Próbowała wyrzucić z umysłu myśl, że właśnie znajduje się w pokoju Oliver'a, a przez okno może w każdej chwili wpaść Masters. W pewnej chwili usłyszała, że ktoś wchodzi do sypialni, więc szybko się odwróciła.
- Spokojnie, to tylko ja – podniósł ręce w geście poddania, po czym rzucił jej coś. Blondynka spojrzała na rzecz w swojej dłoni i stwierdziła, że jest to jego czarna koszulka. Spojrzała na niego zdezorientowana.
- Po co mi to? – nie zauważyła nawet, że powiedziała to na głos. Dopiero, kiedy Queen odezwał się, zorientowała się, że myślała na głos.
- Powiedziałaś, że nie chcesz iść do domu – powiedział, zwracając jej uwagę – A nie będziesz spać przecież w ciuchach. –wyjaśnił, mówiąc dosyć stanowczo. Blondynka zwróciła wzrok na ubranie, niepewnie się w nie wpatrując. – Jestem pewien, że będzie dla ciebie jak sukienka.
- W to nie wątpię – uśmiechnęła się słabo, po czym przypominając sobie o oknie, ponowni e się odezwała – Czy tu… no wiesz… - nie wiedziała jak zapytać, a Oliver najwidoczniej nie zamierzał jej pomóc dobrać słów – Jest jakiś alarm, czy coś w tym stylu? – zapytała w końcu.
- Nie… - odpowiedział powoli, na co Felicity w środku się przeklęła. – Czemu pytasz?
- Nie, po prostu… tak żeby wiedzieć – powiedziała cicho.
- Będę na dole, w razie gdybyś czegoś potrzebowała – uśmiechnął się do niej ciepło. Smoak nie wiedziała dlaczego, ale ten uśmiech sprawił, że czuła się tu bezpiecznie. Jednak to uczucie zniknęło, kiedy szatyn wyszedł z sypialni.
Blondynka nie wiedząc czym by się mogła zająć, wzięła głęboki wdech i szybko weszła do łazienki.
Po pół godzinie dziewczyna wyszła z pomieszczenia i krzyżując ręce na piersi, podeszła do łóżka. Wydawało jej się niewłaściwe, zostać tu i spać w jego łóżku. Była jednak za bardzo przestraszona i zmęczona by zmienić zdanie. Po za tym, nie mogła się teraz pokazać Oliver'owi. Nie z tymi siniakami na całym ciele. Gdyby je zobaczył, nie zostawił by jej na pewno. Wiedziałby, że coś jest nie tak i Felicity nie miałaby drogi ucieczki. Z wahaniem weszła pod kołdrę i szczelinie się nią przykryła. Zdała sobie sprawę, że jest lodowata i, że trzęsą jej się ręce. Zamknęła oczy i miała nadzieję, że może sen w końcu nastąpi.
Nie wiedziała jak długo spała, ale obudziła się ze stłumionym krzykiem na ustach i przerażeniem w oczach. Usiadła i zaczęła szybciej oddychać. Nie minęła minuta, a w pokoju zjawił się Oliver. Podbiegł do niej, ale kiedy chciał chwycić ją za dłoń, gwałtownie się odsunęła i podciągnęła kołdrę aż pod brodę.
- Felicity, co się stało? – zapytał, dopiero po chwili dostrzegając siniaki na jej ramionach – Felicity…
- Nic – przełknęła ślinę, ale czuła, że po jej policzkach zaczęły płynąc łzy – To był tylko sen…- wyszeptała.
- On ci to zrobił? – zapytał, na co pokręciła głową. – Nie kłam…
- Nie kłamię! – uniosła się, po czym odkaszlnęła, czując ból w gardle i kolejne łzy. Oliver nie chciał widzieć jej płaczącej, ani tak bardzo zranionej. Nie wiedział co się stało, ale nie chciał jej też naciskać.
- Wiesz, że ja i Dig zrobilibyśmy dla ciebie wszystko – zaczął próbować inną drogą. Felicity cicho szlochając, skinęła głową.
- Wiem – wyszeptała niemal bezgłośnie. – Nie mogę nic powiedzieć – powiedziała jakby do siebie. Zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy, że kolo niej siedzi szatyn – Nie mogę nic powiedzieć…
- Dlaczego? – spytał delikatnie, ale na tyle stanowczo, żeby blondynka zwróciła na niego uwagę.
- Mogli by was zabić – wyszeptała, ale Oliver nie był w stanie tego usłyszeć. Wyciągnął swoją dłoń, by dotknąć jej, ale szybko ją cofnęła.
- Nigdy bym cię nie skrzywdził – powiedział Queen, a ona mogła zauważyć w jego oczach, że go zraniła. Podniosła na niego wzrok czując, że jeśli jeszcze dłużej będzie udawać, rozpadnie się. Schowała głowę w dłoniach. Nie mogła już tego wytrzymać.
- Boję się – wyszeptała, łamliwym głosem. Zawsze starała się mu pomóc. Być dla nich, dla zespołu, być tak silną jak oni. Ale kiedy ruch od tygodni sprawia jej ból. Nie potrafi normalnie funkcjonować, a przy tym rani innych. Ale nie mogła mu przecież powiedzieć. To by go zniszczyło.
Oliver usiadł koło niej. Czuł się winny. Wiedział, że nie chciała mu powiedzieć z jego powodu. Dla jego ochrony. Przynajmniej tak powiedział Diggle, który jako pierwszy zauważył, że Felicity się dziwnie zachowuje.
- Ufasz mi? – zapytał ni stąd, ni zowąd. Blondynka pokiwała głową. Queen wstał i podał jej rękę. Wystawiła swoją dłoń i po chwili wahania, chwyciła ją i z jego pomocą wstała z łóżka.
Usiadła na blacie, w koszuli Oliver'a i patrzyła jak nalewał do szklanki wody, po czym podaje jej. Nie patrząc na niego, wypiła całą zawartość, po czym spojrzała na zegar. Wskazywał 21:10.
- Dziękuję – wymamrotała. Podniósł na nią wzrok.
- Kto ci to zrobił? – zapytał wprost. Odwróciła wzrok, na co Oliver westchnął – Dobrze wiesz, że i tak się dowiem.
- Dlaczego miałabym ci mówić? – spytała, podnosząc głos – Żebyś wpakował w nich strzały?
- Uwierz lub nie, ale cały czas to rozważam – powiedział swobodnie.
- Dlatego ci tego nie powiem – zeskoczyła z siedzenia i spojrzała na niego twardo – Nie pozwolę ci na krzywdzenie ludzi, tylko ze względu na to, że mnie skrzywdzili! – warknęła na niego i była zdziwiona, tonem swojego głosu. Nie sądziła, że może brzmieć aż tak stanowczo, bez bełkotu i plątania się.
- Felicity… - wycedził i wtedy Felicity zorientowała się, że mogła go trochę zdenerwować. Mimo to nie mogła pozwolić na to, żeby się dowiedział co się stało. – Dowiem się prędzej czy później – stwierdził.
- Niby od kogo? – odezwała się, podchodząc do niego. – Nie dowiesz się niczego, a ja w życiu ci nic nie powiem – postawiła na swoje.
- Dlaczego? – spytał z irytacją – Przez to czuję się winny, bo wcześniej niczego nie zauważyłem.
- Nie wolno ci się obwiniać – wyrwało jej się, za nim zdążyła pomyśleć co robi. Oliver uśmiechnął się sprytnie przez chwilę, po czym zwrócił wzrok na Felicity.
- Więc, o to ci chodzi? – spytał, ale ona milczała – Nie chcesz, żebym się obwiniał? Felicity, jak mam się nie obwiniać, kiedy nic mi nie mówisz?
Stała tam i milczała. Nic nie powiedziała. Nie mogła, albo nie chciała.
- Nie powinnam tu przychodzić – stwierdziła w końcu i już miała wychodzić, kiedy Queen zastąpił jej drogę.
- Nigdzie nie idziesz – oznajmił, a ona odruchowo się odsunęła. Coś w niej pękło, kiedy spojrzała w jego oczy. Coś w niej zawsze mówiło jej, że może mu ufać, że jest z nim bezpieczna.
- Powiem ci, ale jeśli obiecasz mi, że nic im nie zrobisz – oświadczyła cicho.
- Felicity… - zaczął oburzony, na co ona pokręciła głową.
- Obiecaj! – rozkazała, podnosząc na chwilę głowę, po czym odgarnęła włosy, które spadły jej na czoło. Była już tym zmęczona, co gorsza wiedziała, że jeśli jeszcze chwilę by tam stała i się z nim sprzeczała, zemdlałaby.
- Obiecuję – powiedział niechętnie.
Felicity westchnęła.
- Zaczęło się kilka tygodni temu – starała się powstrzymać łzy, ale one i tak spływały po policzkach – Wracałam stąd, ale wybrałam aleję. Spotkałam tam tego faceta… Nie wiedziałam co się stało i jedyne co poczułam, to jak ktoś zachodzi mnie od tyłu, a później jakieś ukłucie… - wskazała na szyję, chociaż wiedziała, że ręce jej się trzęsą – Następnie obudziłam się w jakimś zimnym, paskudnym miejscu. Sama i… be…bez…u..u..brań. – zaczęła głośno płakać, ale kiedy Oliver, chciał do niej podejść odsunęła się – Nie pamiętałam, co się stało. Później ten sam facet zaczął mi grozić, że jeśli komuś coś powiem, to skrzywdzi was lub moją mamę. Przychodził co noc…i… - podniosła dłonie do twarzy, nie mogą się powstrzymać od szlochu, który rozrywał ją od początku, od środka. – Bił mnie, a ja nie mogłam nic zrobić… Ja chciałam wam powiedzieć, ale wstydziłam się. Nie potrafiłam…
Queen zdał sobie sprawę, że w środku aż gotował się od złości. Widząc Felicity, nie mógł się powstrzymać i po prostu podszedł do niej. Spojrzała na niego swoimi załzawionymi oczami, a on ją przytulił. Smoak wiedziała, że nie powinna się tak czuć, ale czuła. Była bezpieczna. Czuła, że może mu ufać, że on jej nie skrzywdzi. Po raz pierwszy od kilku tygodni, mogła się po prostu do kogoś przytulić. Do Oliver'a Queen'a, jej własnego bohatera. Jej przyjaciela.
