Witam! To już moje drugie opowiadanie tutaj. Wiem, że niektóre osoby skrajnie irytują przecinki, albo (w niektórych miejscach) ich brak. Niestety nie jestem orłem z interpunkcji, choć mam nadzieję, że to się zmieni. Mam świadomość, że samo opowiadanie nie jest na wysokim poziomie, ale jest to mój poziom i ja sama jestem zadowolona. Tą miniaturkę dedykuję mojej przyjaciółce (Kiko), która podkusiła mnie do napisania tego. Miłego czytania!
Beta: bluebluesgirl
-To moje notatki z poprzedniej klasy. Jeśli naprawdę aż tak bardzo chcesz być do przodu z materiałem, to powinny ci się przydać – powiedział z uśmiechem. W dłoni trzymał dwa notatniki sporej wielkości.
- Och… Dzięki! – wzięła je i przekartkowała jeden. Na oznakowanych czerwoną linią marginesach widniały przeróżne rysunki - od karykatur wielu nauczycieli, po szkice najnowszych „smakołyków" do sklepu bliźniaków.
- Zmażę to później – mruknęła po dłuższej przerwie, nie przykładając większej uwagi do tego co właśnie działo się z Fredem. Otóż jego włosy skleiły się nagle, przybierając różowy odcień, a twarz wydłużyła się, zlewając się z szyją. Jednym słowem, jego ciało przekształciło się w, jakże ciekawy, obraz zdziwionego… morsa.
-C-co? – zakrzyknął mors, w biegu wyrywając jej notatki. –T-te rysunki… Ich tutaj nie powinno być. Przecież rzuciłem odpowiednie zaklęcia, zapieczętowałem, te notatki powinny być puste!
- Jak to, puste? – przecież są zapisane, pomyślała z zażenowaniem.
- No… To miał być taki… Żarcik.
- Żarcik, powiadasz? – odparła, zapisując sobie w myślach kolejną rzecz do zrobienia na ten tydzień. Hermiona zdecydowanie potrafiła się mścić.
Teraz dopiero zwróciła uwagę na Freda, a raczej na to coś, co stało przed nią. Fred zamienił się, no… w to, co widać, a ją to wcale nie zdziwiło. Zaczęła szybko odtwarzać w głowie kilka ostatnich minut. Mors jak stał, tak stał, a w niej narastała coraz większa panika. No, bo kogo by nie zdziwił różowy, gadający ssak morski, wymachujący swoimi notatkami na środku kolorowej sali do eliksirów, nucący pod nosem przeróbkę piosenki "jak to dziewczyna". Niestety, padło na biedną Hermionę Granger, która nie była w stanie poradzić sobie z chaosem, jaki ktoś przed chwilą wprowadził do jej umysłu.
Nagle Hermiona i Fred-mors padli na ziemię w przerażeniu, nasłuchując narastających huków i grzmotów. Po chwili, do sali wjechały niebiesko-białe zebry, siedzące na ruchomych krzesłach i śpiewające swoimi donośnymi, męskimi głosami „Tańczymy Labado".
-TAŃCZYMY LABADO, KRWAWEGO WALCZYKA! – śpiewały razem, jak jeden mąż.
- Krwawego? – wrzasnęła dziewczyna, przekrzykując narastający hałas.
- Tak, a co się dziwisz?
- Nie dziwię się – odparła po dłuższej chwili namysłu. Ostatnio stosunkowo wolno przetwarzała informacje. Może za mało… spała?
