Powiedzmy, że to plus minus droubble (200 słów), pierwsze w moim życiu, tak nota bene.
- To jest wasz najgłupszy pomysł od czasu fajerwerek na dachu szkoły w dzień zakończenia roku… - Midorima westchnął ciężko, próbując się nie zirytować.
- No właśnie! To było wieki temu, trzeba o sobie przypomnieć! – wyszczerzył się Daiki, bujając się beztrosko na krześle.
- Tylko czemu woda, Aomine?
- Midorimacchi, wolisz, żebyśmy użyli miotacza ognia, bomby wodorowej, fali tsunami… - zaczął zniecierpliwiony Kise, machając rękami.
- Kise-kun… My nie mamy bomby wodorowej – odezwał się Kuroko, przerywając sobie picie shake'a.
- Czepiacie się!
- Z kim ja się zadaje… – warknął Midorima. - Murasakibara, może chociaż ty przemówisz im do rozsądku?
- Fo nie faki fły pomyfł jef, Mido-fin… - wzruszył ramionami z buzią pełną chipsów.
- … Nie śmiejcie się kretyni! Pomyśleliście, co będzie, jak wywalimy główny zawór? A jak nas nakryją? I jak zdobędziemy klucz? Czemu wy zawsze musicie wymyślać takie rzeczy!
- Jakie rzeczy, Midorima?
Spokojny ton pogawędki sprawił, że przez ciała pięciu osób przebiegł dreszcz przerażenia, a Aomine z trzaskiem opadł na wszystkie nogi krzesła.
- Nic takiego – wymruczał Midorima.
Oczy Akashiego zwęziły się nieustępliwie. Próby wykręcenia się nic nie dały, kapitan drużyny opanował zbyt wiele technik udanej perswazji słowno-mimiczno-wzrokowej. Wydało się. Misja wszechczasów odkryta.
Zawór. Woda. Impreza szkolna.
Tymczasem usta Akashiego wygięły się, a oczy zabłysły diabelsko, nie pozostawiając wątpliwości, że misja wszechczasów ma nowego dowódcę.
