Gdy stado gołębi przelatywało nad słupami telegraficznymi, dwa ptaki oderwały się od grupy i przysiadły na jednym z rozciągniętych drutów. Nagle jeden z nich (według domysłów Ratcheta - samiec) dumnie wyciągnął szyję, nastroszył pióra, rozłożył ogon i pogruchując basowo zbliżył się do drugiego gołębia (samicy). Z początku samica odskakiwała od coraz bardziej natarczywego samca, jednak kiedy ptaki dotarły do końca drutu, nie było już sensu dłużej sztucznie się opierać...
- Ciekawe... - mruczał Ratchet, zapamiętale notując wyniki obserwacji pary gołębi.
- Co jest takie ciekawe?
Zaskoczony nagłym pytaniem, Ratchet o mało nie upuścił datapadu. Zajęty gołębiami, nawet nie zauważył pojawienia się Runga.
- Postanowiłem bliżej się przyjrzeć rozmnażaniu organicznych form życia - wyjaśnił, wskazując siedzące na drucie ptaki. - Ptaki, na które teraz patrzysz, uskuteczniają rozmnażanie przez zapłodnienie - samiec pokrywa samicę, która składa potem zapłodnione jaja...
- Stosunek bywa także przejawem głębokiej miłości - stwierdził nagle Rung.
Ratchet spojrzał zdezorientowany na psychiatrę.
- O czym ty...
- Racja, gołębie akurat nie są tutaj przykładem - przyznał Rung. - Jeśli chodzi o ziemskie formy życia, to w przypadku miłości miałem na myśli ludzi - rzadko kiedy kieruje nimi bezpośrednia myśl o obowiązku przedłużenia gatunku; z reguły stosunek traktują jako przypieczętowanie głębokiego związku emocjonalnego lub jeden ze sposobów rozładowania popędu seksualnego.
- Chyba trochę cię poniosło.
- Ale przyznasz, że brzmi ciekawiej od gołębi.
- Może i tak - tylko w przeciwieństwie do ptaków, raczej nie masz możliwości przyjrzeć się ludziom z bliska.
- I tu się mylisz - Rung uśmiechnął się tajemniczo. - Możliwości ku temu jest wiele i nie omieszkałem z nich skorzystać.
Ratchet skrzywił się zniesmaczony.
- Ludzie dali ci się oglądać... w TAKIEJ sytuacji?
- Oczywiście, że nie! - obruszył się Rung. - Znaczy, nie bezpośrednio - korzystałem z udostępnionych w sieci filmów.
- To i tak dziwne.
- Nie bardziej niż fascynacja gołębiami - ale co kto woli...
