Koty chodzą własnymi ścieżkami.
Po całym dniu ciężkiej pracy Adrien rzucił się na łóżko. Potężna ulewa za oknem sprawiała, że był jeszcze bardziej senny niż wcześniej, jednak gdy tylko spróbował zasnąć, rozbudził się. Leżący na poduszce Plagg zamruczał, zadowolony z camemberta.
-Widzisz ile się zmieniło? Dziś normalnie chodzę do szkoły, mam normalnych przyjaciół i jestem superbohaterem!
-Nie spodziewałeś się tego, prawda? Ja też nie podejrzewałem, że można gdzieś znaleźć tak dobry ser...
-Plagg, nie myśl o jedzeniu, bardzo cię proszę!
-A o czym mam myśleć w takim razie?
-Wczoraj po raz pierwszy podjąłem samodzielne decyzje. O pójściu do szkoły, o pomocy tamtemu panu, o wcieleniu się w Czarnego Kota. Nie Nathalie, nie mój ojciec, tylko ja o tym zdecydowałem.
-No proszę! Czyli zaczynamy być samodzielnymi?
-Mniej więcej. W końcu to moje życie, nie kogoś innego.
Uśmiechnął się do wiszącego na ścianie lustra. Odbijający się w nim Czarny Kot mrugnął do niego.
Koty potrzebują czułości.
Uważając przy każdym kroku, Adrien pomaszerował w stronę niczego nieświadomej Biedronki. Znał ją już od jakiegoś czasu i wiedział, że jeśli odpowiednio wszystko rozegra, bohaterka spojrzy na niego odrobinę przychylniejszym okiem.
Delikatnie dotknął łapą... ręką jej ramienia. Nieznacznie podskoczyła.
-Czarny Kocie, mówiłam ci już wiele razy, żebyś tak nie robił!
-Wybacz mi, księżniczko. Czy słyszałaś już, że wyglądasz miautastycznie?
Mimo iż nie odpowiedziała, widział jak uśmiech rozjaśnił jej twarz.
-Nie próbuj ze mną flirtować. Chodź, musimy przeprowadzić patrol.
Zajęło im to niewiele czasu. Paryż był wyjątkowo spokojny tego wieczoru, zdawał się specjalnie umilać im zadanie. Gdy wracali, słońce wciąż wisiało nad horyzontem, rozświetlając ulice, a ciepły wiatr owiewał im twarze.
Adrien usiadł na barierce, patrząc w niebo. Powoli pojawiały się pierwsze gwiazdy.
-Nad czym myślisz?
-Zastanawiam się, jak możesz być tak purrrfekcyjna- odpowiedział żartobliwie. Dziewczyna podeszła bliżej, robiąc coś, czego się nie spodziewał.
Pogłaskała go.
Czując dotyk jej dłoni na swojej głowie i karku, a także delikatne drapanie za uszami, Adrien przymknął oczy. Było mu bardzo przyjemnie, w dodatku w jej ruchach było coś kojącego, delikatnego, pozwalającego mu zapomnieć o wszystkich troskach. Przechylił się bardziej w jej stronę i już miał przyznać przed samym sobą, że czuje się świetnie, gdy usłyszał gardłowy dźwięk. Zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy zrozumiał, że mruczał.
Gwałtownie zakrył dłońmi usta licząc, że to coś pomoże. Zaczerwienił się, kiedy Biedronka zaczęła się śmiać.
-Ja...
-Mruczałeś! Nie mówiłeś, że umiesz!- zachichotała.
-Czasami mi się zdarza- wyznał, rumieniąc jeszcze bardziej.
-Widać moje pieszczoty sprawiają ci przyjemność. Jeszcze cię pomiziać?
-Tak!- nie musiał być nawet pytany o zdanie. Skoro mogło to przybliżyć go do jego bohaterki, to nie miał nic przeciwko.
Lubił pieszczoty, szczególnie z jej strony.
Koty cierpią w milczeniu.
Słyszał jej wołanie, ale nie odpowiedział. Zamiast tego skierował się do swojego domu, gdzie dotarł szybko, choć z trudem. Przemienił się dokładnie w chwili w której jego stopy dotknęły zimnej posadzki. Padł na kolana, oddychając ciężko.
-Adrien, nie powinieneś był tak uciekać! Biedronka mogła cię poskładać, lub przynajmniej spróbować...
-Plagg, sprawdź, czy gdzieś jest zapasowa apteczka. Przynieś ją tu, jeśli zdołasz- powiedział jedynie
Koci duch fuknął gniewnie, ale wykonał polecenie. W czasie gdy ten przeszukiwał szafy, chłopak ściągnął z siebie postrzępioną koszulę i wczołgał się pod prysznic. Zimna woda nieznacznie łagodziła ból pleców i żeber. Po kilku minutach wyłączył wodę i wrócił do pokoju, gdzie czekał na niego Plagg z owiniętym w czerwony materiał pakunkiem. Wyciągnął z niego bandaże i środek do dezynfekcji.
Bez słowa zaczął przecierać zamoczoną w płynie szmatką poranione plecy, jednocześnie starając się sprawdzić, czy nie doznał jeszcze innych urazów. Następnie wziął bandaż elastyczny i w miarę ciasno owinął go wokół klatki piersiowej, pamiętając by zostawić sobie trochę luzu na oddychanie. Wiedział, że w przyszłości będzie musiał udać się do lekarza. Ale nie dzisiaj.
-Za jakiś czas pójdziemy do mistrza Fu. Zobaczymy, czy przykładałeś się do nauki na kursie pierwszej pomocy- spróbował zażartować Plagg. Kiedy zobaczył, że nic to nie dało, podleciał siedzącego na olbrzymim łóżku towarzysza.
-Zostaw mnie samego, proszę.
Duch westchnął.
-Kiedyś musiałeś odkryć jej tożsamość.
-Nie chodzi wyłącznie o to- mruknął.
-Powiesz mi? Będąc w pierścieniu nie zawsze wiem, co dzieje się na zewnątrz.
Zielone oczy chłopca przepełnione były smutkiem. Widząc, w jakim stanie emocjonalnym się znajdował, Plagg miał ochotę siedzieć i nie ruszać camemberta dopóki by nie znalazł jakiegoś rozwiązania.
-Dowiedziałem się zbyt wielu rzeczy. Złych rzeczy.
-Co masz na myśli? Nie chcesz chyba powiedzieć, że...
-Mój ojciec, znany projektant mody Gabriel Agreste, za cenę życia innych ludzi pragnie zdobyć ciebie i Tikki. Nie obchodzi go nawet, że niemal każdego dnia jego przeciwnikiem jest własny syn- jego głos trząsł się przy każdym słowie. -Poznając tożsamość Marinette, zdradziłem jej zaufanie. Nigdy nie będę mógł spojrzeć jej w oczy bez poczucia winy- ukrył twarz w dłoniach.
Był to pierwszy raz od czasu odejścia jego matki, kiedy zapłakał. Wszystkie emocje, które dotychczas dusił głęboko w sobie powróciły ze zdwojoną siłą. Sprawiało mu to ból o wiele bardziej dotkliwy niż złamane żebra czy ślady po nożach. Musiał sobie jednak z nim poradzić. Położył się na materacu i niczym kot zwinął w kłębek. Powoli zasnął, wsłuchując się w pomrukiwanie kociego ducha.
Gdy tylko oczy bohatera zamknęły się, Plagg spojrzał na niego ze smutkiem. Adrien nie zasługiwał na tyle cierpienia. Powinien być szczęśliwy, lecz nie mógł. Ten kot musiał uporać się z problemami bez niego, samotnie.
W ciszy.
