- Na bogów! — usłyszał za sobą Dov.

Obejrzał się i zobaczył jednego ze strażników Markartu. Mężczyzna schował swój miecz. Skoro Głos pokonał smoka, nie musiał już stawać do walki w obronie mieszkańców.

- Czy coś jest nie tak, panie władzo? — zapytał nonszalancko Dov.

- Nie, ale... Czy to był Głos?

- Tak, to był Głos.

- Nie wiedziałem, że ktoś może tak głośno krzyczeć — powiedział strażnik z zachwytem w głosie. — Bardzo imponujące.

- Dziękuję — odpowiedział Dovahkiin.

Argonianin odszedł bliżej do strażnika i zmierzył go wzrokiem. Całkiem całkiem. Warto by spróbować.

- Myślę — zaczął z uśmieszkiem. — Że gdybyśmy spotkali się w łóżku, krzyczałbyś o wiele głośniej.

Strażnik przez chwilę milczał, analizował słowa i wygląd argonianina. Przekrzywił głowę w bok i odpowiedział Dov z uśmiechem:

- A ja myślę, że musimy to sprawdzić. Najlepiej natychmiast.