N/A Okazało się, że pisanie do zachęty („prompt'" brzmi obco dla mych uszu) to interesujące doświadczenie. Teraz jestem ciekawa, czy fandom mnie zje za takie ukazanie Watsona? Bo mnie przed tym myszyna lojalnie ostrzegała.
Zachęta (alias prompt; alias inspiracja): John w Afganistanie, dziewczynka, której wszyscy chcą pomóc i pies, którego los nikogo nie obchodzi
Inspiratorka i beta: myszyna
I tym dwóm w jednej tę miniaturkę dedykuję.
Saluki
Gdy opadł pył bitewny, można było wreszcie ujrzeć wioskę, która jeszcze w zeszłym tygodniu nazywała się bardziej po tadżycku niż po uzbecku, zaś której nazwę w tym tygodniu zniekształciły już siły misji – teoretycznie – pokojowej. Wówczas pewien lekarz wojskowy stanął naprzeciwko najbardziej absurdalnego zjawiska, jakie dane mu było ujrzeć na oczy. Po raz pierwszy w życiu Johna Watsona pojawiła się taka kobieta. Nosiła imię, którego nie potrafił wymówić, miała dwanaście lat, była wdową, a jej jedyny majątek stanowił saluki. Oczywiście, wbrew temu co zdawało się lekarzowi, to nie był pies, wszak psy to zwierzęta nieczyste i sam Allah ze wstrętem odwraca od nich oblicze. Mimo to John był zdania, opierając się na znajomości systematyki gatunków, że to jednak pies. Konkretnie chart. Ale, jak tłumaczono mu na kursie wiedzy o kulturze kraju, który miał, ekhem, wyzwalać, jeśli systematyka gatunków stanowi potencjalne źródło konfliktu to się jej nie czepiajmy. Znaczy, jakby to ujął kapral Green, pieprzyć nazwy, do diabła, skoro ktoś może za nie strzelać.
Gdyby John Watson nie osłonił odruchowo jakiegoś cywila (dopiero po czasie poznał wiek i płeć dziecka, które było już kobietą) nie miałby później kłopotu. Niestety zawsze nadchodzi jakieś później i często przynosi ze sobą kłopoty.
Wizerunek dziecka-wdowy wzięły na sztandary zarówno organizacje walczące o prawa człowieka, jak i środowisko feministyczne. Portret dziewczynki ukazał się na okładkach magazynów i na pierwszych stronach gazet. W końcu mała wyjechała do Ameryki, adoptowana przez parę republikanów. Mimo wszystko istnieją kraje, gdzie w dom najpierw bawisz się lalkami, istnieją i takie, gdzie rozpoczynasz od zajęć praktycznych.
I tylko salukim nie miał kto się zająć. Zwierzak kręcił się wokół Johna i całego konwoju, bo absolutnie żadna organizacja nie była zainteresowana jego losem i znacznie utrudniał prowadzenie działań. W końcu dowódca rozkazał rozwiązać problem Watsonowi, którego po zniknięciu dziewczynki zwierzę uznało za swojego pana.
John miał dwie możliwości. Zastrzyk czy strzał? Watson, przynajmniej w Afganistanie, bardziej czuł się żołnierzem niż lekarzem, więc wybór był dla niego oczywisty.
