Yachiru nie rozumiała, dlaczego musi dzielić plecy Ken-chana z jakaś przybłędą.
- W którą stronę teraz?
Ruda dziewczyna uniosła rękę, by wskazać drogę mężczyźnie. Różowowłosa kula rzuciła się w jej stronę, uderzając, i wskazała przeciwny kierunek.
- Tędy, tędy. Co nie, Ken-chan?- Uśmiechnęła się szeroko, jak to miała w zwyczaju, mając nadzieję, że kapitan jej posłucha.
- To było okrutne, Yachiru-chan. - Poskarżyła się rudowłosa, ale bez żalu.
- Nie uważasz, poruczniku, że Orihime powinna się tym zając? Ty i kapitan macie słabe umiejętności poszukiwawcze. - Odezwał się głos z tyłu.
- Zamknij się, łysolu. - Dziewczynka naburmuszyła się, zbierając ślinę w buzi, i plunęła na głowę trzeciego oficera.
- Walić to! Idę za swoim instynktem. - kapitan jedenastej dywizji uciął.
- Jej! Ruszaj, Ken-chan! - Yachiru nie omieszkała wyrazić swojej radości.
Po całym zamieszaniu z tą małą Kuchiki, Kenpachi musiał spędzić trzy dni w barakach czwartej dywizji. Wreszcie nie wytrzymał i nie zważając na protesty uzdrowicieli, uciekł najkrótszą drogą, czyli przez ścianę.
- Ken-chan! - Jego porucznik wskoczyła mu na plecy, gdy tylko przekroczył gruzy ściany. - Jak było u Uhany-chan? - Kenpachi burknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi. - Warkoczyk nie pozwoliła nie pozwoliła mi cię odwiedzić. - Poskarżyła się Yachiru. - Powiedziała, że ranni potrzebują ciszy i spokoju.
Po południu Yachiru zaciągnęła go do trzynastki, gdyż Juushiro obiecał dać jej słodycze ze świata żywych. Teraz dziewczynka siedziała przy stawie, a obok niej piętrzyła się góra przysmaków.
- Ach, jak te dzieci szybko rosną. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu była taka malutka. - Westchnął Juushiro.
- Mi się wydaje, że wcale się ni zmieniła. - Burknął Kenpachi.
Nagle Kapitan jedenastki zerwał się i odwrócił.
- O, Byakuya! Jak widzę znalazłeś mnie, zanim ja wybrałem się po ciebie. Tym razem nie pozwolę, by nam przerwano! - Zagrzmiał Kenpachi wysuwając zza pasa Zanpaktou.
- Ktoś taki jak ty potrzebuje, by wskazać mu miejsce. - Odpowiedział beznamiętnie Kuchiki. Jedynie to, że jego ręka powędrowała na katanę, świadczyło o tym, że przyjął wyzwanie.
- Khm. - Chrząknął Ukitake. - Uspokójcie się. Proszę. Nie planowałem remontu w najbliższym czasie. Chyba, że chcesz opłacić go z budżetu własnej dywizji, Zaraki.
Kenpachi prychnął i wyminął Byakuyę. Yachiru nawpychała słodycze za poły hakamy i wskoczyła na plecy Zarakiego.
- Trenuj, żeby Ken-chan dłużej mógł się z tobą bawić, Byakushi. - Yachiru poklepała kapitana szóstej dywizji po głowie na odchodne.
50 lat później
- Dzieci naprawdę szybko rosną. - Juushiro stał obok Zarakiego na jednej z ulic Seireitei i obserwował młodą kobietę z krótkimi, różowymi włosami i dość dużymi, kobiecymi atrybutami. Rozmawiała właśnie zawzięcie o czymś z Matsumoto.
- Ken-chan! - Wykrzyknęła jak tylko zauważyła swojego kapitana i rzuciła się w ich stronę. Prześlizgnęła się pod jego ramieniem i wskoczyła mu na plecy. Impet sprawił, że Zaraki lekko się ugiął.
- Yachiru, jesteś już trochę na to za duża. - Kenpachi ostatnio coraz częściej mówił to Yachiru.
- Proszę, Ken-chan. - Pochyliła się do przodu, żeby spojrzeć mu w oczy i zrobiła błagalną minę.
- Jak chcesz. - Mruknął Kenpachi.
- Dziękuję, Ken-chan. - Yachiru roześmiała się i cmoknęła go w policzek.
Juushiro zaśmiał się.
- Matsumoto doradziła ci, żebyś to zrobiła?
- To? - Zdziwiła się. - Ach, tak. A to jest coś dziwnego? - Yachiru odmachała Matsumoto, która teraz pokazywała jej kciuk uniesiony do góry.
- Nieee... - Juushiro zakrył usta, by powstrzymać kolejną falę śmiechu, obserwując jak Kenpachi usiłuje zachować kamienną twarz.
KONIEC?
