Stali tam wszyscy wpatrując się w siebie z zaskoczeniem. Pytania. Tyle pytań. Co się stało? Jak się tu znaleźliśmy? Co my mamy na sobie? Wszystko po to, żeby dojść do jednego wniosku: nie pamiętali nic z ostatnich sześciu tygodni. Ich pamięć znowu przepadła, a to nie wróżyło dobrze. I wtedy ktoś wypowiedział głośno te słowa, których inni się bali.
- Gdzie jest Emma? - odbiło się im w głowach i nie mogli tego powstrzymać. Killian podniósł wzrok, słysząc niepokojący dźwięk. Przez drzwi weszła Emma... Ale nie była sobą. Była mroczną. Kiedy spojrzał w jej oczy nie rozpoznał kobiety, którą pokochał. Nie rozpoznał niczego w oczach. Były puste i zimne. Stał cicho, kiedy wszyscy zadawali kolejne pytania. Nawet nie drgnął, kiedy Emma zmieniła Apsika w kamień. Niczym Meduza z mitów. Spoglądał tylko na jej śnieżnobiałe włosy i czarny strój. Na bladą skórę. Wyglądała jak... Nie mógł znaleźć odpowiednich słów żeby ją opisać. Zobaczył jak Regina szuka Sztyletu, ale już dawno zorientował się, że go nie mają. I oto jest: w rękach Emmy. Kobieta wpatruje się w Reginę, a w jej oczach nie ma żadnych uczuć. Kompletna pustka. Poczuł jakby jakaś ręka zacisnęła się na jego sercu.
- Nikt nie dotknie tego sztyletu, oprócz mnie - mówi Emma. Jej głos jest taki oschły. Nie brzmi jak ona. - A ci, którzy spróbują zostaną ukarani - te słowa przerwały jego ciszę. Poczuł jak jakby jego serce zaczęło krwawić.
- Emma... - powiedział głosem tak cichym, że aż do niego nie podobnym. Pokręcił głową. - Dlaczego to robisz? - zapytał cicho. Nie chciał wiedzieć. Nie chciał tego usłyszeć. Ale jej to nie obchodziło.
- Ponieważ jestem Mroczną - wydobyło się z jej ust. Wkradło do jego uszu i przechodząc przez ciało całkowicie zmiażdżyło jego serce. Miał ochotę paść na kolana. Emma patrzyła na niego jeszcze przez chwilę. A jej wzrok... Ten wzrok był taki jakby próbowała wyjąć mu resztki serca przez gardło, a one były ostre jak szkła. Potem nagle pojawił się czarny dym i Emma zniknęła. Razem ze szczątkami jego serca, które także zniknęły w ciemności. Spojrzał na ludzi w około, przypominając sobie, że nie jest sam. Ale kiedy zobaczył w ich oczach czarną rozpacz, którą widzi się po czyjejś śmierci... Nie mógł się dłużej powstrzymywać. Zamknął oczy i upadł na kolana, opierając się plecami o blat. Czuł się taki pusty... Ale jak miałby się czuć, skoro czuł jakby jego serce zostało mu odebrane.
- Jesteś Mroczną - szepnął cicho, tak by nikt go nie usłyszał, nawet w całkowitej ciszy jaka panowała w pomieszczeniu. - Mroczny Łabędź - powiedział. Pasowało idealnie.
