Nie chciał odchodzić.
Nie chciał zapomnieć o pewnej kobiecie, która miała największe znaczenie w całym wszechświecie, choć sama nie mogła o tym pamiętać. Nie chciał zapomnieć o kobiecie, którą miał uczynić lepszym doktorem, a którą nauczył być żołnierzem. Nie chciał zapominać o ludziach, którzy walczyli w jego imię, nawet jeśli te wspomnienia bolały i każda komórka jego ciała krzyczała „Allons-y!". Ale on nie chciał zagojenia się pewnych ran, nawet tej najboleśniejszej, bo tyle razy rozdrapanej, związanej z dziewczyną, której imię przypominało kwiaty, pachnące równie słodko jak jej truskawkowy szampon.
Nie chciał, żeby to wszystko przestało mieć znaczenie.
Nie chciał odchodzić.
