Z drzew wiśni opadały kwiaty. Szkoda, były takie ładne. Mój brat mówił, że są symbolem Japonii. Nie dbam o symbolikę, ale sakura bardzo mi się podobała. Siadałem na gałęzi niezauważony przez nikogo w różowej kopule i obserwowałem ludzi. A właściwie jednego człowieka, bo moje ulubione miejsce było śmiesznym zbiegiem okoliczności w jej ogrodzie. W ogóle nie wyczuwała mojej obecności. Podlewała swoje rośliny, nucąc pod nosem jakąś naiwną piosenkę, codziennie z tym samym uśmiechem na ustach. Przypominała mi bułkę...Ciepłą, jasną bułkę dopiero co wyciągniętą z pieca. To chyba przez tą okrągłą twarz. I włosy. W piekle nie ma bułek.

Oczywiście wiedziałem, że mój młodszy brat ma na nią oko. Zupełnie nie mieściło mi się to w głowie, ale on już taki był. Głupiutka dziewczyna według mnie pasowała tylko na służącą. Mimo to lubiłem na nią patrzeć. Często przybiegała do ogrodu z rękoma pełnymi paczek i potykała się o coś. Wiedziała, że ludzie ją wykorzystują i chyba ją to martwiło, ale nic z tym nie umiała zrobić.

Kiedy kwiaty opadły chciałem przestać przychodzić. Ale nie umiałem. W wolnej chwili, kiedy brat się mną nie wysługiwał nawet nie myśląc zbyt wiele lądowałem z powrotem na drzewie. Któregoś dnia, kiedy zdejmowałem papierek z lizaka, przeleciał mi przed nosem jakiś ptak i słodycz wypadł mi z ręki tuż pod jej nogi. Podniosła go zaskoczona, ale zanim spojrzała w górę zdołałem się ukryć wyżej.

-Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy -powiedziała, wypatrując mnie.

Ha, ha. Chyba ja tobie.

Kiedy nie wychodziłem, zasępiła się nieco. Pobiegła do domu i więcej jej tego dnia nie widziałem.

Następnego ranka znalazłem pod moim drzewem ślicznie opakowaną czekoladę. Mleczną. Stwierdziłem, że w gruncie rzeczy szkoda by ją było tak zostawić i zabrałem ze sobą na gałąź. Kiedy przyszła, na jej ustach zagościł uśmiech szerszy niż zazwyczaj.

-Mam na imię Shiemi -powiedziała w liście. -A ty?

-A...mon -o mały włos nie zdradziłem mojego prawdziwego imienia. Po co w ogóle się odzywam?

-Jesteś duchem tego drzewa -zgadła naiwnie.

-Można tak powiedzieć -zgodziłem się. Jej oczy zajaśniały radością.

Od tamtego poranka rozmawialiśmy codziennie. Opowiadała mi o roślinach, swojej babci, szkole, żaliła i prosiła o rady. Nie jestem człowiekiem, więc dużo nie mógłbym jej pomóc, ale chyba to rozumiała. Dziwne, zupełnie zapomniałem o nudzie i brat zaczął się zastanawiać nad uziemieniem mnie.

-Wiesz co? -zwierzyła się kiedyś, gdy zapytałem czemu płacze. -To chyba dlatego, że widziałam Yukiego z panią Shurą. Musieli się świetnie bawić i on...Pocałował ją... -głos jej się załamał i przez chwilę szlochała z kolanami podkulonymi pod brodę. -Yuki jest fajny... Ale chyba uważa mnie za siostrzyczkę, a nie potencjalną dziewczynę... -wyznała ze smutkiem. Otarła łzy i zaśmiała się cicho. -Chciałabym iść kiedyś z kimś do wesołego miasteczka.

Milczałem, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Oparła głowę o pień drzewa i jej oczy powoli się zamknęły. Zanim odpłynęła, usłyszałem cichy szept, który pewnie nie doszedłby do moich uszu gdyby nie zmysł demona.

-Mogłabym nawet z tobą...

Odczekałem chwilę, by upewnić się, że mocno śpi i zeskoczyłem na ziemię obok niej. Nachyliłem się lekko, opierając ręką o drzewo. Patrzyłem przez moment, po czym przymknąłem oczy i dotknąłem jej ust swoimi. Kiedy się odsunąłem, miałem wrażenie, że delikatnie się uśmiecha.