- Łuhuhu. Wreszcie wakacje. Ciepło, słonecznie. Plaża, morze… Cycate panienki odziane w skąpe stroje, a ja sam jeden nimi otoczony! Łuhuhu! Już się napaliłem!
- Powinieneś się uspokoić, Daiki. Inaczej będę zmuszony cię wykastrować.
- Iiik! Akashi, mała gnido. Nie zrobisz tego! – krzyk ciemnoskórego członka Pokolenia Cudów rozległ się na korytarzu. Było to ostatnie spotkanie głównego składu drużyny koszykarskiej Teikou. Ostatnie przed wakacjami, oczywiście. – Jeszcze tylko chwila i wreszcie upragniona wolność! Łuhuhuhu!
- Ogranicz te tabletki, Aomine-kun. – kolejna osoba zganiła rozwrzeszczanego chłopaka. Zatrzymał się gwałtownie i odwrócił, mierząc gniewnym spojrzeniem drobnej postury, bladą osóbkę.
- Oi, Tetsu! Nie staraj się dorównywać naszemu kapitanowi, bo przyrzekam – wywiozę cię za granicę.
- Jak zwykle reagujesz zbyt żywiołowo, Aomine. – tego dnia nikt nie szczędził asa Pokolenia, który starał się ignorować większość obelg lecących w jego stronę. Jednak nie będzie ignorował przytyczek, lecących z ust jego przyjaciół. Zawarczał coś gniewnie o zielonym glonie i połamanych okularach, patrząc spode łba na niosącego w lewej, owiniętej bandażami dłoni młotek chłopaka. Po chwili znów szczerzył się i świergotał o gorących laskach na gorącym piasku.
- Nee, Kuro-chin… A ty gdzie się wybierasz w te wakacje? – zapytał najwyższy z gromadki, który przez większość czasu był bierny w tej jakże fascynującej rozmowie. Nie czekając na odpowiedź wepchnął sobie do ust kukurydzianego batonika. Wszyscy utkwili spojrzenia w najdrobniejszym graczu Pokolenia Cudów, a stojący póki co na uboczu blondyn od razu się ożywił i pomału zbliżył do rozmawiających. Musiał ustalić termin kolejnej sesji zdjęciowej, więc uczestniczenie w pogaduszkach nie było mu na rękę. Jednak mógł sobie pozwolić na małą przerwę w zawziętym esemesowaniu i skupić na tym fragmencie rozmowy. Błękitnowłosy westchnął cicho. No cóż, trzeba odpowiedzieć.
- Wraz z rodzicami wyjeżdżam na prawie całe wakacje. Za dwa dni wylatujemy z Tokio i z tego co zrozumiałem z monologu mojej mamy, udajemy się do Paryża. – odpowiedział, nawet nie racząc zaszczycić kogokolwiek spojrzeniem. Utkwił wzrok w jednym punkcie, co nadało mu wyraz nieobecnego, będącego myślami kompletnie gdzieindziej. Przez grupkę rozmawiających przemknął szmer podziwu, zazdrości, niezadowolenia… Jednak po chwili wszyscy powrócili do swoich poprzednich zajęć. Murasakibara kontynuował przeżuwanie batonika, Akashi i Midorima rozmawiali o partyjce shogi, Aomine wnerwiał Momoi, a Kuroko stał, jak stał i nawet nie drgnął. Tylko Kise Ryouta, zamiast dalej ustalać godziny swoich spotkań, odszedł od przyjaciół i wykonał ważny telefon do swojego menagera.
- Himamoto-sama. Załatw mi, proszę, wyjazd do Paryża…