Superbohaterowie nie idą na chorobowe

To był ten dzień. Dziś miał pokonać Aizena, uratować Karakurę i zmiażdżyć Espadę. Wszyscy na niego liczyli, po to były wszelkie mordercze treningi w Soul Society, z Uraharą i Visoredami. Dziś dojdzie do wielkiej bitwy pomiędzy dobrem a złem.

Gdy tylko się obudził, poczuł, że ma gorączkę, bolą go wszystkie mięśnie, głowa, gardło, a z nosa leje mu się jak z zepsutego kranu. Pięknie, grypa. Akurat dziś, gdy miał świat do uratowania. Samo się przecież nic nie zrobi. Ichigo miał ochotę pacnąć się w czoło na taką bzdurę. On, który w dwa dni osiągnął bankai, pokonał Kenpachiego i Byakuyę i postawił na nogi całe Seireitei z powodu Rukii, miał się poddać zwykłej grypie? Nigdy. Podniósł się z posłania, ale nie uszedł ani kroku – taki był słaby. Czy tego chciał czy nie, musiał zostać w łóżku.

Yuzu, gdy tylko usłyszała o grypie brata, zajęła się nim porządnie, ale o błyskawicznym wyleczeniu mógł sobie co najwyżej pomarzyć. Stukał się w głowę zmartwiony.

– Zadzwoń do niego i przełóż walkę – poradził Isshin.

– Na pewno się zgodzi – zironizował młodzieniec. – Ty i te twoje dobre rady.

– Nie zaszkodzi spróbować.

Ichigo wyciągnął telefon, wybrał numer Aizena, poprzedzając go kierunkowym Las Noches i czekał.

– Sousuke Aizen, mistrz intrygi i manipulatorstwa, słucham?

– Sie masz, Aizen. Z tej strony Kurosaki.

– O, co za niespodzianka. W czym mogę ci pomóc, Ichigo Kurosaki? – zapytał uprzejmie wróg.

Wszyscy przecież wiedzą, że Aizen zawsze jest uprzejmy aż do nieprzyzwoitości. W tej kwestii nic się nie zmieniło nawet po spektakularnej zdradzie.

– Jest sprawa. Słyszysz, jak brzmię. Złapałem ostrą grypę. Wszyscy liczą na niezłe widowisko, więc musimy przełożyć walkę. Dasz radę?

– Przyznam, że mnie zaskoczyłeś, Ichigo Kurosaki. Miałem już wszystko przygotowane na dzisiaj. Nawet Gin już się rozgrzewa, żeby spróbować mnie zabić, a mój kalendarz pęka w szwach, ale dobrze. Zgadzam się. Powiadom jeszcze tych głupców z Soul Society, żeby nie zamieniali dziś Karakury.

– Tak zrobię. Dzięki.

– Cała przyjemność po mojej stronie, Ichigo Kurosaki. Zdrowiej.

Aizen westchnął, patrząc na swoją wesołą gromadkę przygotowującą się do bitwy. Będą rozczarowani, ale musiał to zrobić. W końcu Kurosaki rozłożony przez grypę nie jest żadnym przeciwnikiem.

– Moja droga Espado – od razu zrobiła się cisza – nie atakujemy dzisiaj.

– Nie?

– Nie, Gin. Kurosaki jest chory i prosił o przełożenie bitwy. Ulquiorra, za tydzień porwiemy Orihime Inoue, a teraz, moja droga Espado, napijmy się herbaty.