Title: Session
Author: T.E.D.S.
Rating: K
Warnings: ostrzegam, że to ma poziom głupoty najwyższy możliwy dla nastolatka niezrównoważonego psychicznie i dobitego nawałem konkursów, sprawdzianów, prac domowych i obżarstwa… Lekkie EdxEnvy, pewna dawka terminów rodem z podręczników i moich notatek. Nie obrażę się za niepochlebne komentarze.
-----------------------
Dzień przed terminem przedstawienia wyników. Al nienawidził tego dnia. Ed był na przemian przygnębiony i wściekły, to, co Al wyrzucił jako „walające się wszędzie papierzyska" okazywało się ważnymi notatkami brata, a byle kichnięcie było odbierane jako „celową przeszkodę dla młodego umysłu".
I co najgorsze- Ed nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek kontakty z otoczeniem. Rok wcześniej, gdy Al chciał go objąć, stalowa pięść zetknęła się ze stalową twarzą. Głowa Ala odpadła, to samo stało się z dłonią Eda, a potem Winry prawie zabiła Stalowego Alchemika za „nieodpowiedzialne używanie kończyn". Teraz Al po prostu się nudził. A Ed, głosem równie jednostajnym jak ruch ciała, na które nie działają żadne siły lub działające siły się równoważą, powtarzał to, co nazajutrz miał powiedzieć pułkownikowi.
Pułkownik był całkiem wyluzowany… nie licząc kilku… nastu… dziesięciu… set… rzeczy, które go wkurzały. Na przykład- spodziewana reakcja Eda na każde jego słowo. No i ten ton! Zupełnie jak ruch ciała, na które nie działają żadne siły… dobra, to już było…
Tak czy siak, Roy nie miałby nic przeciwko, gdyby wysokość i natężenie głosu Eda nie było funkcją stałą, ale na przykład sinusoidą.
Byłoby to nawet miłe.
Roy lubił sinusoidy.
Były zmienne, ale przewidywalne.
Kolejną osobą, która boleśnie odczuwała stres przedsesyjny Eda, był Envy. Przed przedstawieniem wyników Ed myślał o łóżku wyłącznie jako o miejscu pracy, a nie zabawy. I wcale nie chciał się bawić.
Homunkulusy muszą się bawić. Inaczej spada im poziom serotoniny. O dopaminie już nie mówiąc. A najlepiej się bawią, no, z kimś. Z kimś niezbyt dużym, pełnym emocji i chętnym do wygłupów… hm… cielesnych. Innymi słowy, Ed był wręcz idealny.
Ale na tydzień przed terminem przedstawienia wyników Ed przestawał spełniać dwa ostatnie wymagania. A Envy nie znał nikogo innego. Na szczęście, poziom hormonów w jego ciele nigdy nie osiągał stopnia… hm… krytycznego, ale odczuwał dyskomfort. Poważny dyskomfort.
Nadszedł wreszcie ten dzień. Ed, zielony na twarzy, wszedł do biura pułkownika. Położył na biurku swój raport i zaczął opowiadać.
-Ed- Przerwał mu Roy- Nie słyszałeś o czymś takim jak modulacja głosu?
-Jak co?- zdziwił się Ed.
-A o sinusoidzie słyszałeś?- ciągnął Roy.
- O CZYM?- Ed był wyraźnie poirytowany. Roy narysował na raporcie piękną sinusoidę. Z kartezjańskim układem współrzędnych i innymi bajerami.
-O tym. To jest sinusoida. – powiedział pułkownik. –Wykres funkcji sinus zmiennej rzeczywistej. Rozumiesz?
Mina Eda odpowiedziała „A co to, do cholery, jest zmienna rzeczywista?!", lecz on sam milczał.
-To wszystko, Ed. Zastanów się nad tym.- Roy wskazał na sinusoidę.
Za drzwiami czekał już Envy. Ed go natychmiast rozpoznał, mimo, że homunkulus wziął postać Winry. Prawdziwa Winry nie ruszyłaby się bez sterty żelastwa.
-Gotów?- spytał uśmiechnięty homunkulus.
-Oczywiście, kochanie.- odparł Ed. Mając takiego kochanka, nie przejmował się już tą cholerną funkcją zmiennej rzeczywistej. Udając, że wyżej nie sięga, Ed położył lewą dłoń na zgrabnym tyłeczku Enviaka.
Czasem tak dobrze być ma…
