Antonio nudził się niemiłosiernie. Jechał do swojego ukochanego, Tina. Mogli się spotykać tylko wtedy, kiedy Berwald wyjeżdżał do siebie w interesach. Tym razem Tonio czuł, że ta wizyta coś zmieni w jego życiu. Gdy wylądował w Helsinkach, stało już podstawione auto. Wsiadł do niego. Podróż nie trwała zbyt długo. Po kilku minutach wyszedł z auta i wszedł do rezydencji Finlandii. Zastał go tam spłakanego.
-Fino, kochanie, co się stało?
-Ja... Ja... Ja jestem w ciąży!
-Ale z kim?
-Z tobą debilu-odfuknął Tino.
-Ale... Ale jak?
-Z lekcji z Bellą powinieneś pamiętać, jak się robi ciąże!
Antonio próbował przypomnieć sobie, co było na unijnych korkach w Belgii. To chyba było wtedy, gdy on, Francis i Gilbert byli ciągle pijani. W sumie nawet wtedy, kiedy opiekował się Romano także upijał się z nastoletnim Francisem i Gilbertem, który był wtedy dzieckiem.
-Wiesz, jaką odpowiedzialnością jest wychowanie dziecka-wyłkał Tino.
-Wychowałem Romano!
-To już Bragiński lepiej wychowuje Waniuszkę!
-To Bragiński ma syna-zdziwił się Antonio.
-No tak, ale wychowują młodego Feliks, Natasza, Toris i Miron.
-Kim jest Miron?
-Miron to Olsztyn...
-Nie wnikam... A Yao nie wychowuje Wanii Juniora?
-Yao ma zakaz zbliżania się do Mirona i Taurysa-rzekł Tino.
-Dlaczego-znów się zdziwił jakże doinformowany o wszystkim Antonio.
-Bo Taurys zatruł się bambusem.
-A co ma do tego Miriam?
-Miron. Yao nie wykonał mu drogi powiatowej.
-Eh i co z tym fantem-rzekł inteligentnie jakże odpowiedzialny Antonio.
-Proste-rzekł Tino-wrobię w ojcostwo Matthiasa.
-Dlaczego Denmarka? Co ci to dziecko zrobiło?
-Debil kłóci się z Polandem o jakąś tam wyspę, a Matthias nie ma kogo tam zrzucić...
z deczka później
-Matthias, ja rodzę!
-Ok. Poczekaj chwilę, kupię popcorn.
-Matthias, twoja wyspa się rodzi!
-No to Emil się kopsnie Kugelwagenem Ludwisia-rzekł Matthias.
-Stary, ja tu rodzę twoją wyspę, a ty się wydurniasz-wrzasnął z pretensjami Tino.
Tino w dniu porodu został w domu sam z Matthiasem i Emilem. Lukas pojechał kibicować Marit, a Berwald Charlotte.
jeszcze później
-Ja ciebie chrzczę solą i wódką...
-Get the fuck off Ivan-wrzasnął po dżentelmeńsku Arthur.
-Niepodobne to do niej... do niego... Whatever-rzekł Alfred.
-Arczi, mon cher, ale ma ciemne kędziory... ciekawe po kim...-Zastanawiał się Francis, myśląc jak zrobić z niemowlaka swoją prowincję.
-Do Gdyni-wypalił Matthias
-CO?-Krzyknęli wszyscy zebrani na chrzcinach
-Bo to moja córka-wypaliła Lidka zwana Gdynią.
-To Tino nie był na porodówce?-Wypalił lud zebrany.
-Był na chirurgii-rzekła Lidka
-CO?-Krzyknęli znowu, uważając aby nie zbudzić dziecka.?
-Bo rodził-wrzasnęła niczym się nie przejmując Lidka
-Ale co?
-Kamienie nerkowe-wrzasnął Tino.
