Rozdział I
To był kolejny spokojny dzień. Od przystąpienia Sall do drużyny strażniczek minęły cztery tygodnie.
Wszystkie wracały ze szkoły.
-Ej! A może do mnie wpadniecie?- Luckas wyskoczyła przed swoje przyjaciółki i zaczęła iść tyłem.- Mam mnóstwo dobrego jedzenia… i obgadamy sobie parę rzeczy- wyszczerzyła zęby się zachęcająco.
Reszta strażniczek obejrzała się na siebie. Następnie popatrzyły na Sall.
-Dobra. Czemu nie- Will uśmiechnęła się szeroko.
Czarnowłosa wróciła do swojego poprzedniego miejsca, czyli obok Irmy.
-Super. Mama przygotuje coś super dobrego- szósta strażniczka zacierała ręce na samą myśl o tym wszystkim.
Minęło trochę czasu, zanim doszły do odpowiedniego miejsca. Sall mieszkała niemal na drugim końcu miasta.
Doszły do starego budynku, obrośniętego z jednej strony bluszczem. Ściany były brązowe, w niektórych miejscach odpadł tynk.
Stanęły przed wielką trochę oszkloną bramą.
-Z zewnątrz to nienajlepiej wygląda…- mruknęła Sall i wystukała odpowiedni kod na tablicy. Słychać było bzyk i Luckas szybko otworzyła bramę.
-Wchodźcie- zaprosiła ręką do środka.
Podwórko było schludne. Czyste, wszędzie jakieś drzewa, albo krzaki, mały placyk zabaw z huśtawkami i poręczami.
-Ale tu fajnie- uśmiechnęła się do siebie Irma.
-To bardzo stary blok mieszkalny. Ale administracja stara się go utrzymać najlepiej jak może- Sall wystukała kolejny kod w drugiej bramie.- Udaje im się to, jak widać- pchnęła drzwi i po chwili znalazły się na klatce schodowej.
-Ale zabezpieczenia…- mruknęła Cornelia.
Luckas nie odezwała się. Weszła po kamiennych schodach na drugie piętro. Wyjęła klucze i otworzyła zamek.
-Mamo! Już jestem!- krzyknęła i rzuciła pęk kawałków metalu do miski obok drzwi, zdjęła płaszcz i powiesiła na wieszaku.
Reszta jej koleżanek również zdjęła odzież wierzchnią i zawiesiła obok drzwi.
W mieszkaniu unosiła się woń pieczonego ciasta.
-Sall? Chodź, pomóż mi z ciastem- dochodził kobiecy głos z któregoś pokoju.
-Rozgośćcie się. Ja zaraz wrócę- puściła oko Luckas, przeszła korytarzem do jakiegoś pomieszczenia.
Strażniczki rozejrzały się wokoło. Na ścianach wisiały najróżniejsze obrazy. Głownie były na nich konie w stadach: jak biegają, jak stoją itp.
-Łał…- skomentowała Hay Lin. Podeszła do malunku w obramowaniu i przyjrzała mu się.- Żebym to ja tak umiała…- rozmarzyła się dziewczynka.
Przyjaciółki rozeszły się na cały dom. Oglądały uważnie każdy pokój.
Irma otworzyła jakieś drzwi.
-E tam… łazienka…- mruknęła i przeszła dalej.
-Dziewczyny?- słychać było głos Sall.
Strażniczki jakoś odnalazły się i wróciły do punktu wyjścia, czyli tuż przed drzwiami wejściowo- wyjściowymi.
Zobaczyły tam swoją koleżankę z ogromną tacą, na której była góra ciasteczek, sześć kubków i czajnik.
-Chodźcie do naszego pokoju- czarnowłosa uśmiechnęła się i zaprowadziła przyjaciółki do pewnego pomieszczenia.
Było ono dość spore, pomalowane na jasne kolory. Przy dużym oknie będącym naprzeciwko drzwi, znajdowały się dwa, białe biurka ustawione tak, że przylegały do siebie dłuższymi kantami.
W kącie znajdował się blat, na którym był komputer wraz z monitorem, głośnikami, drukarką i skanerem.
Na środku pokoju były rozłożone poduszki dookoła bardzo niskiego stolika.
Na jednej ze ścian wisiało łóżko, a pod nim drugie.
Naprzeciw stała ogromna szafa na ubrania. Obok niej były półki z najróżniejszymi książkami.
Sall położyła tacę na niskim stoliku i zaprosiła gestem przyjaciółki do tego, aby usiadły. Tak też zrobiły.
-Ładny dom- pochwaliła Cornelia rozglądając się po pokoju.
-Dzięki- odpowiedziała Luckas nalewając gorącej herbaty do każdego kubka i rozkładając je dla każdej strażniczki.- Mama go projektowała.
-Jest architektem?- zainteresowała się Hay Lin.
-Taa... te konie, które są w korytarzu to jej dzieła- czarnowłosa nasypała sobie trochę cukru i wymieszała płyn.
Chinka była wyraźnie rozradowana.
-Przyjdę kiedyś do niej na lekcje…- szepnęła z podziwem.
-A…emmm… kto tu jeszcze mieszka?- zapytała nieśmiało Irma przyglądając się tym podwójnym biurkom, albo dwóm łóżkom.
Sall popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
-Chodzi ci o całą rodzinkę, czy tylko o ten pokój?- zapytała mrugając szybko oczami.
-O…o ten pokój rzecz jasna- uśmiechnęła się blado Lair. Upiła kilka łyków herbaty i zjadła jedno ciastko.
-Mój brat…Sean- mruknęła szósta strażniczka i dolała sobie jeszcze trochę herbaty.
-Nie mówiłaś, że masz brata…- Will popatrzyła na przyjaciółkę z małym podejrzeniem.
-No cóż… nie pytałyście się, czy w ogóle mam rodzeństwo- wzruszyła ramionami czarnowłosa i wypiła trochę napoju.
-A jakie masz?- Hay Lin przybliżyła się do stołu i wsłuchiwała się w całą rozmowę z ekscytacją.- Czy oni też są tak uzdolnieni jak twoja mama?
-No…nie… nie są- zaśmiała się lekko Sall i dołożyła kubek na biurko.- Mam starszą siostrę: Wendy, dwóch starszych braci: Brian'a i Sean'a- wyliczyła na palcach dziewczyna.
-Hmm… a o ile są starsi?- Taranee kontynuowała całe „śledztwo".
-No cóż… Wendy jest starsza o pięć lat, Brian o cztery, a Sean o pięć…
-…lat?- wtrąciła Cornelia.
-Nie, nie… Sean o pięć minut- wyszczerzyła zęby Luckas.
-C…co?- pokręciła szybko głową Irma.- Pięć minut? Brat bliźniak?
-Na to wygląda…- mruknęła Sall i sięgnęła po ciastko. Wsunęła je w tempie błyskawicznym.
-To dlatego masz tak duże mieszkanie…- Hay Lin już wszystko zrozumiała. Wypiła resztkę herbaty i dolała sobie kolejną porcję. Czajnik stał się nagle bardzo lekki. Obróciła go do góry nogami i zaczęła lekko trząść.
-Nie ma herbaty- stwierdziła po dłuższych oględzinach.
Sall wzięła naczynie od przyjaciółki.
-Zaraz wracam- wyszła z pokoju i po kilku minutach wróciła z kolejną porcją aromatycznego napoju.
-Sall…czy ty wiesz co jeszcze potrafisz?- zapytała Cornelia wyciągając kubek przed siebie na znak, że prosi o dokładkę.
Szósta strażniczka zrozumiała aluzję i dolała jej herbaty.
-Mniej więcej…- odłożyła czajnik na stolik i usiadła na poduszce.- Wiem, że bez pomocy mojej laski, potrafię zrobić słabe iluzje. To znaczy, takie najprostsze. A kiedy już ją trzymam w ręku, to umiem stworzyć ogromną iluzję. Tak jak wam to zrobiłam…- westchnęła smutno. Ale przepędziła od siebie te niezbyt miłe wspomnienia (jakby co: wspomniała co się działo w „Laska Mocy").
-A… może umiesz coś więcej…?- dodała ciszej Cornelia i wysunęła lekko głowę.
-Sama nie wiem- Sall wzruszyła ramionami i rękoma. Opuściła je i po chwili jej ręce świeciły na złotawy kolor. Zaraz obok pojawiły się dwie małe kulki i poleciały prosto na szybę, wybijając ją.
Luckas zrobiła przerażoną minę. Odwróciła się powoli i spojrzała na swoje, nieświadome zresztą, dzieło.
-Sall, kochanie. Co się tam dzieje?- krzyknęła matka dziewczyny.
-O w mordę!- czarnowłosa skupiła się mocno i po chwili widać było całą szybę.
Strażniczki były zdziwione.
-Nic, nic mamo- dziewczyna powiedziała, kiedy kobieta weszła do pokoju.
-Myślałam, że coś się stłukło… słyszałam- mruknęła matka.
-Pewnie przesłyszałaś się…- dodała z uśmiechem córka.
-Tak. Tu nic się nie stało- Cornelia powiedziała to z wielkim przekonaniem.
Kobieta popatrzyła wokół. Nic podejrzanego nie zauważyła.
-No dobrze. Zaraz będą gotowe kolejne ciasteczka. Chcecie?- zapytała się z uśmiechem na twarzy, kiedy zobaczyła niemal pusty talerz, na której niegdyś leżały słodkości. Były na nim tylko okruchy.
-Tak. Poprosimy- Irma rozpromieniła się.
Mama Sall wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
-Uff... udało się…- odetchnęła z ulgą dziewczyna.- Zdążyłam zrobić iluzję okna…
-Ale jak je wybiłaś?- zapytała bardzo zdziwiona Cornelia.
-Nie wiem. Pomyślałam tylko, jak zdołałam roztopić tę bańkę w Meridianie i od razu te kulki pojawiły się…- mruknęła Luckas i zaczesała grzywkę za ucho.
-Ty panujesz nad iluzją i jeszcze nad czymś…- Will zamyśliła się.- A my nie wiemy, jak poznać odpowiedź.
-Może kiedyś wytłumaczę te sny…One są kluczem- czarnowłosa wstała ze swojego miejsca i rozprostowała się.
-Musisz ćwiczyć- postanowiła za nią Taranee i także wstała.
Reszta strażniczek dokończyła swoje herbaty.
-A ciasteczka twojej mamy…?- zapytała z maślanymi oczami Irma.
-Spokojnie. Ja tylko dlatego wstałam, bo muszę tu sprzątnąć…- Sall odwróciła się i po chwili widać było ponownie wybite okno.
-Nie ma problemu.- Cornelia podeszła do swojej przyjaciółki.- Pomyśl o porządku i pstryknij palcami.
Luckas popatrzyła na nią ze zdziwieniem. Wzruszyła po chwili ramionami. Zamknęła oczy, wyobraziła sobie całkowity porządek w pomieszczeniu i pstryknęła palcami.
Po chwili w całym pokoju zaczęło „wiać" magią i wszystko wróciło na swoje miejsce. Wprawdzie szkła na podłodze nie było, to jednak dziura zamiast okna nadal została.
-No tak… szybę to trzeba będzie inaczej załatwić…- mruknęła Hay Lin.
Sall skrzywiła się, ale natychmiast zwróciła iluzję, kiedy usłyszała kroki dochodzące z korytarza.
-Dziewczynki. Ciastka przyszły- matka weszła śmiało do pokoju i położyła talerz na stole.
-No dobrze. Teraz wracam do pracy- kobieta uśmiechnęła się szeroko i wyszła.
-One są pyszne!- Irma sięgnęła po kilka ciasteczek i wsunęła je w astronomicznym tempie.
-Jak skończysz, to wyjdziemy do piwnicy, poćwiczyć moce- Sall popatrzyła z radością na przyjaciółkę i z powrotem usiadła na swoim miejscu.
Koniec rozdziału I