Jestem Isabella Swan. Dla przyjaciół Bella. Mieszkam w domu dziecka. Mam 16 lat. Mieszkałam już w czterech rodzinach zastępczych. Każda oddawała mnie po okołu dwóch miesiącach. Wiem że jest coś ze mną nie tak. Potrafię ….. Właściwie sama nie wiem jak nazwać to co potrafię. Dzieje się to tylko podczas silnego wzburzenia. Przestaje panować nad swoimi nerwami i po prostu z ręki uderza ogień i pale wszystko co znajduje się w zasięgu ręki. Dziś mam jechać do nowej rodziny.

Nazywają się Cullenowie i mają już trójkę adoptowanych dzieci: rodzeństwo Alice i Edwarda oraz Jaspera. Zapowiada się ciekawie. No nic zobaczymy.

Pierwsze spotkania

No i lecę do Forks. Małej mieściny w stanie Waszyngton. Nie planuje zostać tu dłużej niż dwa miesiące jak to zwykle bywa. Wyszła po mnie Esme moja adopcyjna mama. Czekała na mnie na lotnisku. Jej mąż miał dyżur w szpitalu więc nie mógł do niej dołączyć.

- Dzień dobry.

- Witam kochanie. Mów mi Esme.

- Dobrze.

- Masz dużo bagażu?

- Nie tylko dwie walizki.

- Dobrze to sobie poradzimy bez pomocy.

Po przywitaniu podeszłyśmy po bagaże a następnie wsiedliśmy do nowego pikapa i wyruszyliśmy do mojego nowego domu. Esme starała zabawić mnie pogawędką i opowiedziała trochę o rodzinie.

- Mamy trójkę adoptowanych dzieci ale to pewnie już wiesz prawda?

- Tak.

- Najstarszy jest Jasper Whitlock. Ma już 21 lat i studiuje medycynę w Seatle. Odwiedza nas raz na dwa, trzy tygodnie. Trafił do nas gdy miał cztery lata. Jego mama zmarła przy porodzie a ojciec zginął w wypadku gdy Jasper miał dwa latka. Przez następne dwa mieszkał w domach dziecka, a później trafił do nas i już pozostał.

- Czyli w domu są tylko Edward i Alice?

- Tak. A i jeszcze wpadają do nas czasem Rosalie z Emmetem. Emmet To najstarszy brat Edwarda a Rosalie to jego dziewczyna.

- A czemu nie adoptowaliście Emmeta jak Edwarda i Alice?

- Wychował się w innej rodzinie, ale nie za dobrze się tam zaaklimatyzował. Uciekł gdy miał 16 lat a w wieku 18 odnalazł Edwarda i Alice.

- Edward i Alice to bliźniaki?

- Nie. - zaśmiała się Esme – W niczym siebie nawet nie przypominają. Alice ma 16 lat jest mała drobna, ma niecałe 150 cm wzrostu, ma czarne włosy i niebieskie oczy. Edward żartuje sobie z niej że musi mieć chyba ADHD bo wszędzie jej pełno. Natomiast Edward ma 18 lat, brązowe włosy, zielone oczy jest dość wysoki, ma około 190 cm i jest dobrze zbudowany.

- Czyli będę chodzić do jednej klasy z Alice tak?

- Tak z Alice i Edwardem

- Ale czemu Edward chodzi do tej samej klasy co Alice?

- Widzisz, rodziców Edwarda zabito podczas napadu na ich dom. Edward miał wtedy siedem lat a Alice pięć. Alice była wtedy na urodzinach u koleżanki i miała wrócić następnego dnia. Edward był z rodzicami. Nikt nie wie co dokładnie się wydarzyło. Gdy Alice wróciła do domu znalazła rodziców zabitych w salonie przed telewizorem a Edward leżał z raną głowy w swoim pokoju. Gdy zjawili się lekarze doznali szoku gdyż okazało się że Edward oddychał a jego stan był stabilny. Niestety zapadł w śpiączkę i przez 2 lata nie można było go dobudzić. Gdy się to udało musiał iść do tej samej klasy co Alice.

- Rozumiem. Czyli trzech Cullenów będzie chodzić do tej samej klasy. Super. - Jęknęłam.

- Oj nauczyciele mają dwa światy z Alice i Edwardem. Mam nadzieje że chociaż ty im nie podpadniesz.

- Zobaczę co da się zrobić. A co z Dr Cullenem?

- A no tak zawsze o nim zapominam – uśmiechnęła się – Carlise jest chirurgiem. Pracuje w szpitalu i dwa dni jak lekarz w szkole.

- Przy takiej ilości dzieci lekarz w domu zawsze się przyda – zażartowałam.

- Nawet nie wiesz jak bardzo czasem jest zajęty.

- Będę mieć pokój dla siebie czy będę go z kimś dzielić?

- Pomyślałam że na razie zamieszkasz u Alice dopóki nie umeblujemy i przygotujemy twojego pokoju.

- Ok. Może być... - Zawahałam się na chwilę - Przepraszam że zapytam ale czemu państwo zdecydowali się na mnie? Przecież mam 15 lat. W sierocińcu jest wiele młodszych dzieci, które sprawiłyby pewnie mniej problemów niż Ja. Poza tym jak pani sama pewnie wie przeszłam już kilka rodzin zastępczych i u żadnej na dłużej się nie zatrzymałam?

- Dla nas nie liczy się to ile masz lat, czy sprawiałaś kłopoty czy nie, choć jedno dziecko bez problemów by się nam przydało. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Zdajemy sobie sprawę że być może nas nie zaakceptujesz ale potrzebujesz pewnej stabilizacji, którą chcemy ci zaoferować, jeżeli się oczywiście zgodzisz?

- Nie wiem. Wątpię czy zabawie tu długo. Przywykłam do tego że wracam zawsze z powrotem.

- Zobaczymy. O już dojeżdżamy do Forks.

Forks miasteczko jakich wiele. 3 główne ulice, szkoła, szpital, parę sklepów.

- Wiesz co może podjedziemy do szkoły, odbierzesz swój plan lekcji i po drodze zabierzemy Alice i Edwarda co?

- Może być.

Szkoła mały budyneczek, w którym znajduje się sekretariat, biuro dyrektora i gabinet lekarski, drugi trochę większy to sala gimnastyczna i trzeci dwu piętrowy to sale lekcyjne, stołówka i biblioteka. Weszliśmy do tego najmniejszego budynku. Sekretarka pani Webber ( tak przynajmniej oznajmia tabliczka przy stoliku) powitała nas z uśmiechem.

- Dzień dobry pani Cullen. Nie wzywałam dziś pani do dyrektora.

- Tak, to prawda, rzadko zdarza się że zaglądam tu bez wezwania – odpowiedziała pani Cullen. - Przyprowadziłam najnowszą córkę by odebrała plan lekcji.

- Ty jesteś Isabella Swan, tak?

- Tak. A właściwie to już chyba Cullen.

- Następny Cullen. A no tak to zmienimy ci nazwisko by nie mieszać nauczycielom. Proszę to twój plan lekcji. Wszystkie oprócz w-f, który masz z Alice masz z Edwardem. Edward to dobry uczeń pomoże ci nadrobić zaległości.

- Super. - Odpowiedziałam cierpko.

- Jestem pewna że Isabella nie będzie miała problemów z nauką. - Odpowiedział Esme. - Do tej pory była zawsze w pierwszej 5.

- Tak, na pewno da sobie rade. A właśnie Pani Cullen, dyrektor miał dziś małe spięcie z Alice.

- Alice? Co tym razem zrobiła? - spytała zrezygnowana pani Cullen.

- Z tego co wiem to kłóciła się z dyrektorem o kolor włosów. Dziś przyszła w zielonych.

- Zielone? Ta dziewczyna mnie coraz bardziej zadziwia. Co jeszcze wymyśli ten narwany chochlik. Postaram się je do jutra zmyć i porozmawiam z dyrektorem. Bello poczekasz tu na mnie chwilkę.

- Jasne nie...

Nie zdążyłam dokończyć zdania gdy drzwi się otworzyły i wszedł przez nie nauczyciel z dwójką uczni.

- Pani Webber proszę zawołać dyrektora – odpowiedział nauczyciel.

- Już się robi panie Clap – Odpowiedziała sekretarka.

Podeszła do drzwi, otworzyła je i powiedziała:

- Panie dyrektorze, przyszedł trener Clap z Newtonem i Cullenem. A jest także pani Cullen i przyprowadziła Isabelle.

- Już idę. - Głos dyrektora wydał się donośny i surowy.

Przypatrywałam się chłopcom przyprowadzonym przez nauczyciela. Jeden miał rozwaloną wargę, a z nosa leciała mu krew. Był blondynem o średniej budowie ciała. Więc to był Newton. Drugi to wysoki brązowo – rudy chłopak miotający groźnie wzrokiem i trzymający ręce zaciśnięte w pięści. To musiał być Edward Cullen.

- Panie Cullen, Panie Newton mogę się dowiedzieć o co tym razem poszło?

- Mike zaczął. Walnął mnie piłką od kosza. - Powiedział wściekły Edward.

- To było niechcący. Piłka mi się wyślizgnęła i uderzyła osobę stojącą najbliżej mnie.

- Stałem na drugim końcu sali gimnastycznej jełopie. Jak najdalej od Ciebie...

- SPOKUJ. SPOKUJ. Mam was już dosyć. To wasza trzecia bójka w tym miesiącu. Dobrze że pani już tu jest pani Cullen. Edward zostaje zawieszony w prawach ucznia na tydzień. To samo tyczy się pana Newtona. Panna Alice Cullen od dziś do końca miesiąca będzie zostawać przez dwie godziny po lekcjach. - Po czym zwrócił się do mnie. - Mam nadzieje że z Tobą nie będzie żadnych kłopotów?

- Nie przewiduje, ale zobaczę co da się zrobić. - Zaczęłam a cała się już gotowałam w środku. - Zawsze można wysadzić np. pracownie chemiczną, oczywiście przez przypadek, lub wybić parę okien.

- Isabello – Skarciła mnie pani Cullen, a ktoś chyba Edward się zaśmiał.

- Przepraszam, poniosło mnie. - odpowiedziałam pani Cullen.

- Panno Swan...

- Cullen. Teraz nazywam się Cullen.

- A więc panno CULLEN jeszcze nie zaczęła pani nauki a już się pani ze mną kłóci.

- Nie kłócę się z panem panie Dyrektorze tylko odpowiadam na pana głupie pytania. - wycedziłam przez zęby.

- Dobrze, panno Swa...Cullen – Poprawił się dyrektor jak na niego spojrzałam. - Widzę że ma pani cięty języczek. Dotrzyma pani towarzystwa po lekcjach drugiej pannie Cullen, jak zacznie pani lekcje.

- Co? - Wykrzyknęłam – Jeszcze nie zaczęłam zajęć a już mnie pan karze. To jakaś kpina. No kurwa jego mać.

- PANNO CULLEN ZAWIESZENIE DO KOŃCA TYGODNIA. Żegnam pani Cullen, panno Cullen, panie Cullen. - Odpowiedział po czym zwrócił się do sekretarki - Proszę zadzwonić po rodziców Mika Newtona nich go odbiorą.

- Edward, Isabella do domu i ani słowa.

Nagle poczułam ciepło rozchodzące się po rękach i zaczynałam powoli przestawać panować nad nerwami. Poczułam że ogień wytryska z moich dłoni i w ostatnim momencie skierowałam go na śmietnik. Trysły płomienie. Nagle do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni Obaj blondyni jeden starszy, drugi młodszy. Ten starszy miał czarną torbę w ręku a młodszy wyglądał na studenta. Starszy był średniego wzrostu o smukłej sylwetce, młodszy był wyższy od Edwarda, ale też nieco chudszy. Starszy spojrzał najpierw na mnie, na moje ręce, później na kosz, a na końcu na swojego towarzysza. Poczułam że opuszczają mnie wszystkie emocje. Ogień opuścił moją rękę.

- Dzień dobry Dyrektorze. Spóźniłem się? Czy mamy tu może jakieś spotkanie rodzinne, o którym zapomniałem kochanie? - Spytał starszy mężczyzna, po czym spojrzał na kosz na śmieci – Dlaczego pali się pani kosz na śmieci pani Webber? - Więc to musiałbyć Carlisle.

- Kosz? - Spytała zdezorientowana sekretarka – Pożar! Na Boga niech go ktoś ugasi!

- Spokojnie – Odpowiedział Carlise. Po czym wziął płonący kosz, wyniósł go na zewnątrz i wrócił z powrotem. - A teraz dowiem się coś na temat tego spotkania rodzinnego?

- Ach wiesz kochanie Edward został zawieszony tak ja Bella a Alice ma kare więc to ty ją dzisiaj odbierzesz. Jasper a co ty tu robisz? - Odpowiedziała Esme po czym pocałowała młodego mężczyznę stojącego przy drzwiach i coś mu szepnęła.

- Wiesz mamo, zdałem już egzaminy i teraz została mi tylko praktyka i odbędę ją u Carlisla.

- Synu może jedź na razie do domu a o reszcie porozmawiamy jak wrócę. - Spytał się go Carlisle.

- OK. to co jedziemy? - Powiedziała Esme.

Ja nadal byłam jak otępiała. Gdy wyszłam poczułam jak emocje znowu mnie dopadają z większym impetem i już nie panowałam nad ogniem. Kiedy wybuch minął i zobaczyłam co zrobiłam po prostu uciekłam. Biegłam przed siebie i nic mnie w tym momencie nie obchodziło.