~PROLOG~
Koniec jest początkiem, a początek końcem
„Postać ducha według wielu badań przyjmują czarodzieje-samobójcy oraz osoby, które miały kontakt z artefaktami pokroju kurtyny śmierci. Po przybraniu formy astralnej przestają odczuwać kontakt fizyczny oraz bariery materialne. Jedyne rzeczy, które są w stanie doświadczać to silne uczucia i emocje ze strony innych duchów." – Q. R. Allen „Magia po drugiej stronie lustra"
Dwie postacie siedząc na blankach Wieży Astronomicznej podziwiały letnie, rozgwieżdżone niebo. W oddali było słychać pohukiwanie sowy, a z Zakazanego Lasu dobiegały dźwięki właściwe dla tego miejsca o tej porze. Kobieta uważnie przyglądała się koronom drzew, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jej towarzysz przewierca ją wzrokiem. Znała go w takim stopniu, aby wiedzieć, że coś go dręczy, prowadzi wewnętrzną wojnę z własnymi myślami lub chce zadać jakieś ważne pytania i zastanawia się, jak je ubrać w słowa. Dała mu czas, w końcu mieli go nieskończenie wiele.
Odgarnęła swoje bujne, miodowe loki na plecy i przesunęła się w jego stronę; mechanicznie przygarnął ją do siebie ramieniem. Na plecy dziewczyny spłynęła kaskada ciemnego materiału.
– Severusie, o co chodzi? – postanowiła pomóc mu się wysłowić. - O co chcesz zapytać? Nad czym tak ostatnio rozmyślasz?
Popatrzył na nią przenikliwie.
– Po prostu zastanawia mnie jedna rzecz – nie przerywała mu, pozwalając mówić dalej. – Żałujesz tego, co zrobiłaś?
– Czego dokładnie? – Zdawała sobie sprawę, z powodu jego rozterek. – Chodzi ci o…
Nie musiała kończyć, skinął głową.
– Nie, nie żałuję żadnej rzeczy, którą zrobiłam w ostatnim czasie.
– Ale ty jesteś taka młoda, Hermiono. Ty nie przegrałaś swojego życia, miałaś mimo wszystko szansę na…
– Cii… - Dotknęła jego ust palcem wskazującym. – Ty też swojego nie przegrałeś. Po prostu raz źle obstawiłeś i straciłeś wszystkie swoje żetony. Świadomie dokonałam jedynego słusznego wyboru. Alternatywą był dla mnie Lucjusz i całkowita utrata godności. Przecież wiesz, jak teraz wygląda sytuacja. Prędzej czy później, i tak by mi się dobrali do tyłka.
Skrzywiła się. Samo wspomnienie starszego Malfoya wywoływało u niej najbardziej mordercze myśli. Tak naprawdę, pomimo tego, że już nie miał szans jej skrzywdzić, wciąż stanowił dla niej synonim najgorszego. Za każdym razem kiedy mijała na korytarzu Dracona, automatycznie widziała jego starszą, długowłosą wersję w swojej głowie, co prowadziło do ataku paniki. Jeśli była osoba, której z całego serca nienawidziła, to był nią Minister Magii, Lucjusz Malfoy.
– Ale teraz zostałaś zawieszona na granicy.
– Tak jak ty, Severusie. Tak jak ty.
– Ja to co innego?
– Mylisz się – zaoponowała. – Chyba, że to wszystko było sprawiedliwe i zasłużyłeś na zasłonę.
Nic na to nie odpowiedział. Wiedział, że w jakimś stopniu ma rację, jednak nie był w stanie pogodzić się z tym co zrobiła. Czasem, kiedy w jego rozmyślaniach na ten temat dochodziła u niego do głosu chłodna logika, zdawał sobie sprawę z tego, że Hermiona jest dorosłą kobietą, która sama decyduje o swoim życiu.
– Nie jesteś w żadnym stopniu winny. – Złożyła na jego ustach krótki pocałunek. Dłuższy nie miałby sensu, liczyły się włożone w ten gest emocje. Gdyby nawet doszło do czegoś więcej, żadne z nich by tego nie poczuło. Jedyne co mu pozostało, to odbieranie z jej strony różnych uczuć, w sposób w niewielkim stopniu podobny do przesyłania danych za pomocą Internetu. Pół minuty wcześniej doświadczył nieświadomie przekazanej ogromnej ilości jadu. Wiedział, że nie jest skierowany do niego, lecz do Lucjusza. Darzył Śmierciożercę taką samą nienawiścią. To połączyło jego i Hermionę. Nie miłość, nie przyjaźń, ale płynąca z głębi serca, szczera nienawiść za zburzenie zamku z piasku zwanego życiem.
– Zastanawiam się, co by było gdyby wszystko potoczyło się inaczej. Jak by wyglądało moje i twoje życie.
– Moje i twoje… nie powiedziałeś nasze. – Pokiwała głową. – Masz rację, prawdopodobnie nie byłoby czegoś takiego jak nasze. Ba! myślę, że ty nadal pozostałbyś dla mnie przerażającym, ale wybitnie utalentowanym Mistrzem Eliksirów, a ja wciąż stanowiłabym według ciebie doskonały przykład nadpobudliwej kujonki.
– Prawdopodobnie tak. Co czułaś po… wiesz czym? – Zmienił temat, żeby nie rozgrzebywać przeszłości. Nie był na to jeszcze gotowy.
– Pustkę. Przez pierwsze kilka godzin brakowało mi jakby to powiedzieć, fizyczności. Kiedy otworzyłam moje nowe oczy, chciałam cos podnieść, to był chyba kubek. Rozumiesz, taki automatyczny gest po obudzeniu, sięgnąć po herbatę. Zdziwiłam się, że moja ręka przez niego po prostu przeszła. Jednak później dotarło do mnie, że plan wypalił. Może nie do końca tak jak chciałam, ale wypalił. Byłam dumna z tego, że dałam radę i nie stchórzyłam w ostatniej chwili.
Uśmiechnął się gorzko.
– U ciebie to wszystko było takie pozytywne, wydaje się nawet przyjemne. Cholernie ci tego zazdroszczę.
– Nigdy nie opowiadałeś co czułeś w Departamencie Tajemnic, jak wygląda wszystko po przejściu pod łukiem. – Od tej pamiętnej wyprawy do Ministerstwa Magii w czasach szkolnych zżerała ją ciekawość na temat tego, co działo się po przejściu przez zasłonę. Przeszukała wówczas bibliotekę Hogwartu, łącznie z Działem Ksiąg Zakazanych, ale niestety nie znalazła żadnej konkretnej informacji na ten temat.
– To nie było nic przyjemnego. To przypomina spacer po korytarzu, który nie ma końca. W jednym momencie, świat przez kilka sekund jest mieszaniną wszystkich najgorszych dla ciebie rzeczy. Wszystkie najbardziej znienawidzone uczucia, najmocniejsze doświadczone klątwy kumulują się. Dodatkowo, nawet jeśli próbujesz sobie przypomnieć coś pozytywnego, w twojej głowie jest pustka, na wierzch wypływają te wspomnienia, które pragnąłeś z całego serca zapomnieć. – Skrzywił się. – A potem jest nicość, gdzie zaczynasz słyszeć wrzaski, wszystkich tych, co byli przed tobą. Jedne głosy krzyczą, żebyś szedł dalej, uciekał, a inne próbują przekonać do pozostania i żerowania na każdym kolejnym skazanym. Jednak wszystkie powtarzają, że nie ma odwrotu, nie można wrócić. Wybrałem wyjście, bo miałem dość obserwowania cierpienia innych. Rozumiesz? Zresztą, jak możesz rozumieć skoro nie uczestniczyłaś w zebraniach tych wszystkich idiotów przy Czarnym Panu. Opuszczenie tej pierdolonej klatki własnego umysłu było straszne. Później było już tylko gorzej. Nie, nie opowiem ci reszty, bo chcę o tym chociaż w jakimś stopniu zapomnieć. Choć pewnie i tak mi się to nie uda.
Dotarła do niego fala współczucia i troski z jej strony.
– Severusie, nie wiedziałam. – Obserwowała grymasy bólu przebiegające po jego twarzy po każdym słowie. Dawniej pewnie by sięgnął po whisky, a teraz nie miał nawet możliwości się upić i w jakiś sposób wyrzucić coś chociaż na moment z pamięci. – Ten, kto wymyślił zasłony śmierci musiał być sadystą.
– Żebyś wiedziała. Bardzo kreatywnym sadystą – dokończył ponuro.
Przysunęła się jeszcze bliżej do niego opierając głowę na klatce piersiowej mężczyzny. Objął ją ramieniem, dając bardzo skromną namiastkę fizycznego poczucia bezpieczeństwa. Po wszystkim pozostały im tylko takie namiastki; byli tylko okrutnie potraktowaną przez los parą skrzywdzonych duchów.
Przeczytałeś? Proszę, zostaw po sobie komentarz.
