Tytuł : Forget me not
Autorka : vanityfair
Liczba rozdziałów : 17
Adres : .net/s/2402632/1/Forget_Me_Not
Tłumaczki: Angel & Kroolik
Rozdział 1
Zniknęła. Od siedmiu dni nikt nie słyszał o Hermionie Granger-Snape. Albus i Minerwa snuli się po zamku ze zmartwieniem wypisanym na twarzy, wciąż nie mogąc uwierzyć w najgorsze. Wysyłali sowy z zapytaniem o nią, starali się odnaleźć każdego, kto widział ją po tym jak wyszła z Trzech Mioteł po spotkaniu z Harrym i Ronem. Zalali masą pytań jej rodzinę i przyjaciół. Ciągle mieli nadzieję, że następną osobą będzie ktoś, kto z nią rozmawiał. Ale nikt nic o niej nie słyszał.
Severus wierzył, że stało się najgorsze, ale nie to, że została porwana czy była ranna, lecz po prostu odeszła. Przede wszystkim nigdy nie poznał powodu, dla którego zdecydowała się zostać jego żoną i za każdym razem, gdy się budził, a ona spała u jego boku nie mógł przestać się temu nadziwić.
Niektórzy sądzili, że to owa charakterystyczna oziębłość spowodowała zaniechanie poszukiwań tak wcześnie… Potter zarzucił mu zbyt małą miłość do niej, by zacząć się martwić. Ale prawdę mówiąc część z tego była prawdą. Szukał jej, ale wiedział, co może zastać... nie mógł znieść myśli, że zobaczy ją w ramionach innego mężczyzny, bądź samą gdyż zdecydowała, że to dla niej za wiele i nie chce z nim dłużej być.
Tak, więc zachowywał się jak gdyby nic się nie stało. Jedynym dowodem cierpienia było nadużywanie w nocy ognistej whisky* i brandy. Siedział przy biurku poprawiając pierwsze testy tego roku, gdy McGonagall zawołała do niego z kominka.
- Znaleźliśmy ją Severusie - powiedziała- Zabierają ją teraz do skrzydła szpitalnego.
Nie odpowiedział tylko rzucił pióro, strącił papiery i wybiegł w pędzie z pokoju. Jeżeli zabierają ją do skrzydła szpitalnego to znaczy, że jest ranna- rozmyślał sunąc przez korytarze, studenci szybko uskakiwali mu z drogi. W pośpiechu pokonywał kolejne korytarze.
Strach rósł w jego wnętrzu, gdy wyobrażał sobie, co mogło się jej stać, ale dość szybko został zastąpiony ulgą. Było to tak straszliwie niewłaściwe, że cieszył sie z jej cierpienia, ale czyż nie to, było powodem jej zniknięcia na siedem dni? Drugą możliwość jej zaginięcia starał się ze wszystkich sił odrzucić ze świadomości.
Za zakrętem spotkał Hagrida i Hermionę idących do Pani Pomfrey.
- Gdzie byłaś?- syknął i złapał ją za ramiona.
-...ja byłam...- wyjąkała. Wyglądała na skołowaną, a jej szaty były w nieładzie, brudne zupełnie, jakby nosiła je przez kilka dni. Nie czekał na dalsze wyjaśnienia tylko przyciągnął ja do siebie i zamknął w mocnym uścisku.
- Ja, żem znalazł ją koło jeziora, psorze Snape- wyjaśnił Hagrid- Wyglądała na lekko skołowaną i żem pomyślał o zabraniu jej tutaj, do szpitala.
- Dziękuję, Hagridzie, będę jej towarzyszył przez resztę drogi- owinął swoją rękę wkoło jej talii i poprowadził w górę po schodach.
- Jesteś ranna?- zapytał, w czasie, gdy szli.
- Nie- odparła niepewnie- Proszę, panie profesorze, myślę, że wszystko będzie dobrze, muszę tylko trochę odpocząć.
- Nic ci się nie stanie, jeśli pozwolisz Poppy się zbadać. Wyglądasz jakbyś potrzebowała Eliksiru Pieprzowego i kilku dni snu.
Nie zapytał ponownie, gdzie była. Nie wyglądała na ranną, cała reszta była bez znaczenia. Najważniejsze, że wróciła. Jeśli będzie miał dość szczęścia, to wyśle ją do łóżka z kubkiem gorącej herbaty i buziakiem na dobranoc, a rano wszystko będzie znów tak jak zawsze... Powarczy na uczniów i resztę świata, a ona uśmiechnie się i powie mu, że jest niedoceniany przez innych.
Gdy przybyli do skrzydła szpitalnego, cofnął się i pozwolił Pani Pomfrey sprawdzić jej stan zdrowia przy pomocy magii. Albus i Minerva pojawili się w chwilę później.
- Powiedziała, gdzie była?- Minerwa zapytała pośpiesznie.
- Nie- rzucił- a ja nie pytałem. Byłem zbyt zdenerwowany stanem jej zdrowia, żeby zadręczać ją mało istotnymi pytaniami.
- Mało istotnymi pytaniami? Severusie, ona zniknęła na całe siedem dni, a ty nawet nie jesteś ciekawy, co robiła przez ten czas?
- Nie obchodzi mnie to jak długo jej nie było, najważniejsze, że już wróciła- warknął. Chciał, żeby Poppy się pospieszyła, by mogli wrócić do swoich pokoi. Minerva irytowała go, a on nienawidził tego sterylnego, odkażającego zapachu, który produkowało każde skrzydło szpitalne.
Rozdzierający płacz rozległ się w pokoju. Zza kotary, która ich oddzielała mógł usłyszeć, jak w Hermionie narasta niepokój i zdenerwowanie. Zrobił kilka kroków do przodu by być przy niej, by ją pocieszyć, ale Pomfrey wychynęła zza kotary i zdecydowanym ruchem pchnęła go do tyłu.
- Dyrektorze, myślę, że powinniśmy z nią porozmawiać- zasugerowała uzdrowicielka. Albus wślizgnął się za kotarę i mógł usłyszeć, jak Hermiona się uspokaja.
- Chcę ją zobaczyć- zażądał Severus.
- To nie jest najlepszy pomysł na chwilę obecną.
- Co się stało?- zapytałą Minerva.
- Wygląda na to, że pani Snape straciła pamięć- powiedziała Poppy ze smutkiem w oczach.
- Co pamięta?- zapytałą Minerva.
- Niewiele, jej wspomnienia urywają się na szóstym roku nauki w Hogwarcie. Wydaje się, że ktoś próbował rzucić na nią Oblivate, ale spartaczył robotę.
- Nazwała mnie Profesorem, gdy szliśmy tutaj- powiedział Severus, a jego żołądek ścisnął się.
- Była bardzo wzburzona, gdy próbowałam jej wszystko wytłumaczyć- wyjaśniła Poppy.
- Więc to dlatego płakała- zdał sobie właśnie sprawę. Pomfrey powiedziła jej, że jest teraz żoną profesora Snape'a. Nie wiedział czy powinien sięgnąć po swoja różdżkę i przeklinać wszystkich w zasięgu wzroku, czy też wrócić do pokoju i utpić się w butelce brandy.
- Czy cokolwiek możesz na to poradzić?- zapytała Minerva. Irytacja Severusa ustąpiła. Nagle był zadowolony z obecności czarownicy. Zachowała przytomność umysłu, by zadać sensowne pytania. Może jeszcze jest nadzieja.
- Nie bardzo.
- Co to ma niby znaczyć?- praktycznie napluł na nią.
-Stosowanie Oblivate jest skomplikowanym procesem. To jeden z powodów, dla których jest tak starannie monitorowany przez Ministerstwo. Rzadko udaje się odwrócić skutki tego zaklęcia bez wyrządzenia szkód w trakcie tego procesu. Czasem jednak wspomnienia wracają na własną rękę. Trzeba dać im czas i zobaczyć, co to da- wyjaśniłą. Albus wrócił zza zasłony.
- Uważam, że potrzebuje teraz silnego napoju nasennego- powiedział dyrektor pielęgniarce.
Skinęła na to głową i skierowała się do gabinetu, by odnaleźć buteleczkę Eliksiru Słodkiego Snu.
- Co ci powiedziała, Albusie? - zapytał szorstko Severus.
- Poinformowała mnie, że powitałeś ją dość entuzjastycznie. Wydaje się myśleć, że rozwinąłeś w sobie dość niestosowne przywiązanie do niej, choć zapewniła mnie, że nie działałeś w niestosowny sposób...jeszcze.
-Niestosowne zachowanie, jestem jej mężem!
- Ale ona nadal uważa siebie za uczennicę. Z jej punktu widzenia zachowywałeś się dziwnie.
A już myślał, że nic gorszego niż jej zniknięcie nie może go spotkać, a tu proszę jest gorzej, znacznie gorzej. Jego żona nie opuściła go, została mu skradziona.
Mógł poświęcić jeden dzień na pogodzenie się z faktem, że zniknęła pozostawiając go tylko ze słodkimi wspomnieniami chwil, które spędzili wspólnie. Mógł wyrzucić wszystkie jej rzeczy ze swojego pokoju, próbując zaprzeczyć, że kiedykolwiek tu była. Ale mógł także zachować je, tworząc małe, lecz nadal żałosne sanktuarium, by wspominać to, co było przedtem.
Ale mieć ją tutaj, widzieć każdego dnia, tylko, że ona nie pamięta tego wszystkiego, co przeżyli. Ten fakt okazał się dla niego paraliżujący. Przypomniał sobie, jak wyglądało jego życie zanim ona w nie wkroczyła i nie podobało mu się. Nie podejrzewał, że kiedykolwiek będzie musiał wrócić do chwili, kiedy myślała o nim, jako jej tłustowłosym, sarkastycznym Mistrzu Eliksirów. Wtedy trwała wojna, która odciągała go od wszystkiego, ale co mu teraz pozostało?
-I co ja mam zrobić?- zapytał.
-Pozwól jej spać. Będzie potrzebowała całej swej siły, by zmierzyć się z tym. Musi nadrobić całe dziesięć lat, od jutra.
Severus nie mając zbyt wielkiego wyboru, wyszedł. Hermiona nie chce go widzieć, Poppy zaczęła na niego krzyczeć, że wchodzi jej w drogę. Wrócił do pokoju, przygnębiony i w depresji. Nalał sobie szklaneczkę ognistej whisky, usiadł na kanapie i zapatrzył się w ogień. Tak ostatnio spędzał czas, każda noc mijała tak samo. Odrzucał na bok eseje do poprawy, nie mógł spać i skupić się na czymkolwiek, wiedząc, że ona gdzieś tam jest, z kimś innym. Teraz zdał sobie sprawę, że była z kimś innym, kimś, kto ją skrzywdził, ukradł jej dziesięć lat, a on nic nie był w stanie na to poradzić.
Rozejrzał się po pokoju, alkohol dał skutki, których się spodziewał. Wszędzie gdzie by nie spojrzał widział dowody jej istnienia i tego, że przejęła kontrolę nad jego życiem. Znikła zieleń i srebro, które było odpowiednie dla głowy Domu Węża ustępując miejsca delikatnym beżom i kremom. To był ich pierwszy kompromis. Jeszcze zdjęcia jej mugolskiej rodziny i przyjaciół zaśmiecające gzyms na kominku, obok zdjęcia Weasley'ów, członków zakonu, aż w końcu zmory jego istnienia, Harre'go Pottera. Bibeloty zajmowały każdy skrawek przestrzeni. Każdy z nich krył w sobie wspomnienie, które teraz zadawało ból. Błądził po pokoju, podnosząc rzeczy na chybił-trafił.
- Możesz użyć tego, jako przycisk do papieru!- powiedziała z entuzjazmem. Przypatrywał się muszli podejrzliwie - A jeśli umieścisz ją blisko ucha usłyszysz szum oceanu.
- Gdybym chciał słyszeć ocean, to pojechałbym z tobą na małe wakacje nad morzem.
Nie pojechał z nią w tą podróż. Nienawidził plaży, piasku, który wślizgiwał się w każdą szczelinę ciała. Jeszcze te nalegania innych, by zdjął z siebie te warstwy ubrań. Wesley i Potter pojechali z nią, wróciła zrelaksowana i zaczerwieniona od słońca. Podróżowała dużo zarówno podczas urlopu jak i wtedy, gdy wymagała tego jej praca, jako Auror. Czasem jechał razem z nią, jednak najwięcej czasu spędzał w Hogwarcie zastanawiając się czy ten wyjazd nie będzie ostatni i już do niego nie wróci. Ale zawsze wracała i zwykle przynosiła jakiś barwny podarunek, żeby wiedział, że o nim myślała
- Przypomina mi ciebie- powiedziała pokazując mu owalną figurkę.**
- Przypominam ci o mnie pulchna rosyjska kobieta?- zapytał sarkastycznie.
- Nie, nie ta część. Ta część- powiedziała z uśmiechem otwierając małą kobietę po to, by odsłonić jej replikę znajdującą się wewnątrz, tylko nieco mniejszą. Kiedy i tą otwarła w środku ukazała się kolejna miniaturowa kobieta.- Masz tak wiele warstw. Musiałam je odkrywać po kolei, aż znalazłam prawdziwego ciebie!- zaakcentowała koniec swojej wypowiedzi otwierając ostatnia figurkę i pokazując mu miniaturową wersję pierwszej.
Wrócił z powrotem na kanapę, lalkę wciąż trzymając kurczowo w dłoni. Znacznie prościej było dostać się do jej wnętrza niż dotrzeć do niego, lecz Hermiona jakimś cudem dokonała tej sztuki. Zasnął kilka godzin później, trzymając niepewnie kieliszek w jednej ręce, a figurkę w drugiej.
Po szybkim łyku eliksiru na kaca następnego ranka, Severus wrócił do skrzydła szpitalnego, odebrał Hermionę i podążył z nią do ich pokoi. Starał się nie dostrzegać jej wolnych i niechętnych kroków, gdy tylko zbliżali się do lochów, lecz gdy się zatrzymała, stracił cierpliwość.
- Idziesz czy nie?- wyrzucił z siebie.
- Panie profesorze, ja... jest pan pewien, że nie doszło tutaj do jakiegoś nieporozumienia?- zapytała. Pewna siebie, TA pewna siebie kobieta, którą poślubił, zmieniła się w niepewny, drżący wrak dawnej Hermiony. Nawet na pierwszym roku nie bała się go, oczywiście nie stała wtedy przed perspektywą życia z nim wówczas. Popatrzył na nią ze złością wymalowaną na twarzy.
- Nie ma mowy o żadnej pomyłce - powiedział powściągliwie, starając się ukryć swój gniew. Nie był zły na nią, tylko na całą tą sytuację, w której się znaleźli i na tą osobę bądź grupę, która spowodowała to wszystko. I nawet, jeśli miałby poświęcić całe swoje żałosne życie na tropienie, ludzi odpowiedzialnych za odebranie mu jedynej rzeczy, która dawała mu radość, to zrobi to.
Wziął ją pod ramię, gdy zdał sobie sprawę, że nie ruszy się z własnej woli.
- Ja nie gryzę- powiedział do niej, gdy wprowadził ją przez obraz, który zakrywał wejście do ich pokoi. Zabrał od niej rzeczy i zaczął odkładać na swoje miejsce, podczas gdy ona błądziła po pokojach, sporadycznie podnosząc rzeczy i odkładając je z powrotem.
- Masz tak wiele książek- powiedziała z zachwytem w głosie.
- Większość z nich jest twoja.
- Och, oczywiście- powiedziała, odkładając tom Szekspira z powrotem na półkę. - Zatem to naprawdę są nasze pokoje?
- Rozejrzyj się, Hermiono. Naprawdę sądzisz, że miałbym mugolską literaturę na swoich półkach, zdjęcia Potter'a i Weasley'a na gzymsie kominka, czy też te wszystkie bibeloty?
- Chyba nie- przyznała. Usiadła na kanapie, rozglądając się niepewnie. Spoczął na krześle, naprzeciwko niej, czując się tak samo jak ona. Co oni mają teraz zrobić?
- Jak dużo pamiętasz?- zapytał. Wydawało się to najbardziej logicznym pytaniem, jakie mógł zadać, nawet jeśli był przerażony odpowiedzią jaką mogła mu na nie dać.
- Pamiętam moment zakończenia szkoły w szóstym roku nauki. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym latem tego roku i na razie mieszkam u Weasley'ów. Byłam na zakupach w Hogsmaede, gdy Draco Malfoy zaczął mi się narzucać, a następną rzeczą, jaką jestem w stanie sobie przypomnieć to chwila, kiedy znalazłam się tutaj i wszyscy usiłują mi wmówić, że jestem twoją żoną.
- I tak ciężko ci w to uwierzyć?- rzucił.
- Szczerze mówiąc, tak- odparła. Nieśmiałość, która ją ogarnęła na korytarzu zniknęła, a jej ostry jak brzytwa język powrócił. Potter i Weasley przyznali kiedyś, że zawsze taka była, choć od czasu, gdy z nim zamieszkała owa zdolność jeszcze się wyostrzyła, teraz kiedy wracała rzucała od progu sarkastyczne komentarze.
- Jesteś mężczyzną, który jak pamiętam nie tracił żadnej okazji, by mnie upokarzać lub poniżać na osobności, a już zwłaszcza w obecności innych. Nigdy nie ukrywałeś swojej pogardy, co do korzeni, z których się wywodzę, mojego domu, przyjaciół. I tak nagle mam uwierzyć, że ni z tego ni z owego porzuciłeś to i nawet więcej zakochałeś się we mnie i zaproponowałeś małżeństwo. I ja się zgodziłam!
Powiedziała o wszystkim, o czym miał nadzieję, że nie powie, przypomniała każdy nieprzyjemny aspekt jego byłego zachowania w stosunku do niej. Sam zastanawiał się nad tym wiele razy.
- Jeżeli perspektywa bycia moją żoną tak cię odpycha, to może powinnaś po prostu odejść- powiedział stojąc.
- I gdzie wtedy pójdę? Mam wrócić do Weasleyów?- jej głos niósł w sobie gniew, ale i strach.
- Nie obchodzi mnie to- rzekł chłodno nim wyszedł z pokoju. Zamknął się w swoim gabinecie i nalał sobie mocnego trunku. Jeśli sprawy będą nadal się tak toczyły to wkrótce zostanie alkoholikiem.
Gdy odważył się wyjść już jej nie było. Naprawdę nie spodziewał się, by została po ich kłótni, ale wciąż miał nadzieję. Tak jak miał nadzieję, że będzie tu, gdy obudzi się następnego ranka, czy powróci z wyprawy gdzieś tam. Nie potrzebował innych, by powiedzieli mu, że nie zasługuje na nią, sam o tym doskonale wiedział.
Siedział wpatrując się bezmyślnie w ogień, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Dyrektor nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka, Severus pozdrowił go rzucając mu spojrzenie i skinął, by usiadł.
- Hermiona jest z Minervą, jeśli chciałbyś wiedzieć- powiedział Dumbledore.
-Naprawdę?- zapytał nonszelancko. W duchu wzniósł dziękczynne modły za to, że nie poszła do Weasley'ów. Nigdy nie udałoby mu się przekonać Molly, by oddała ją pod jego opiekę, gdyby usłyszała jak paskudnie obszedł się z nią. Już i tak uważali go za potwora, bo nie szukam jej od razu, gdy zniknęła.
- Była bardzo zmartwiona. Powiedziała Minervie, że kazałeś jej odejść.
- Mogłem powiedzieć jej coś w tym stylu- przyznał pocierając grzbiet nosa. Myślenie o tym, co powiedział przyprawiało go o ból głowy.
- Severusie, ona ciebie potrzebuje.
- Ostatnią osobą, której teraz potrzebuje, jestem ja. Ja wiem, że mnie na pewno nie chciałaby mięć przy sobie.
- Czy winisz ją za twoje zachowanie dziś rano?- zapytał starszy mężczyzna. Oskarżenie w jego głosie było niczym brzytwa.
- Ta dziewczyna nie jest moja żoną. Nie widzi mnie, jako swojego męża, lecz jako jej tłustowłosego profesora od eliksirów, który lubił ją obrażać na forum klasy. Każdy mówił, że zmarnuje sobie życie u mego boku, teraz ma szansę na nowy początek i mówię niech go ma. Nie będę stał jej na drodze.
- Ta kobieta jest twoją żoną, i potrzebuje cię bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Obiecałeś wspierać ją na dobre i złe, w chorobie i zdrowiu.
- Ona mnie nie chce - spierał się Severus.
-Nie- powiedział Dumbledore stanowczo- Ona nie pamięta, że chce ciebie. A to duża różnica. Musisz jej pomóc przypomnieć sobie o tym.
- A jak niby mam to zrobić?- zapytał sceptycznie.
- Zalecaj się do niej, pokaż jej, dlaczego postanowiła wyjść za ciebie, to po pierwsze.
- Ale ja nie wiem dlaczego ona wyszła za mnie- zaprotestował.
- Więc proponuję byś pokazał jej, dlaczego postanowiłeś się z nią ożenić- wstał i położył swoją rękę na ramieniu Severusa. - Małżeństwo to droga dwukierunkowa, mój chłopcze. Żeby coś dostać, musisz dać coś w zamian. Wyślę ją tu z powrotem dziś po kolacji. Wiem, że postąpisz właściwie- po tych słowach zniknął.
Severus wpatrując się w ogień rozważał słowa Albusa. Przez siedem lat mógł liczyć na miłość i wsparcie Hermiony, ale gdy tylko ona go potrzebowała udawał, że tego nie dostrzega, atakował sarkazmem jedyną osobę, która przejrzała go na wskroś. Mężczyzna, którego pokochała był zakopany głęboko po tych wszystkich latach nieufności i złego traktowania. A teraz będzie musiał go odkopać i udowodnić jej, że jednak jest coś wart. Kiedyś mówiła mu o tym, a on jej uwierzył, teraz jego kolej.
* Woda ognista jest określeniem Whisky. Używana była przez Indian w dawnych czasach Dzikiego Zachodu. W Polsce mianem wody ognistej określa sie Wódkę - zwaną potocznie gorzałką :)
** Severus dostał Matrioszkę – rosyjska zabawka, złożona z drewnianych, wydrążonych w środku lalek, włożonych jedna w drugą. Lalki są cylindryczne, u góry zaokrąglone, na ogół ręcznie malowane. Postacie na nich przedstawione to najczęściej dziewczyny ubrane w ludowy strój, ale niektóre przedstawiają znanych polityków, pisarzy czy postacie historyczne lub też zabytki Rosji.
Prosimy o komentarze. Wystarczy przycisnąć Review this Chapter. Nie musicie być zalogowane. Wszystkie kolejne rozdziały będą już betowane.
