Postanowiłam napisać swoje pierwsze fanfiction ze świata HP. Akcja dzieje się po szóstym tomie. Pozwoliłam sobie zignorować siódmy tom. W miarę kanoniczne. Pierwszy rozdział króciutki, obiecuję, że dalsze będą dłuższe.
Rozdział Pierwszy
Wyjątek z dziennika Toma Marvola Riddle.
28 kwietnia 1941
Z moich prywatnych badań nad eliksirem Amortensją, zwanym potocznie eliksirem miłosnym, wynika, że ludzie poczęci pod jego działaniem nie potrafią kochać. Wiem również, że moja matka musiała podawać go mojemu ojcu, temu nędznemu mugolowi, po którym noszę nazwisko.
Nawet jeżeli dotychczas tak nie było, teraz nie potrafię. To trwało tylko miesiąc i myślałem że wreszcie wiem czym jest prawdziwa przyjaźń. Tak myślałem. Nie wymienię tu Jego imienia. Nie wiem czy było prawdziwe. Czy On sam był prawdziwy? Czy to wytwór mojej wyobraźni? Pragnąłem przyjaźni. Zjawił się. A potem zniknął.
Harry ze zdziwieniem oglądał dziennik młodego Voldemorta. Został znaleziony po gruntownych poszukiwaniach w pokoju Riddle'a w sierocińcu. Taki był ostatni rozkaz Dumbledore'a jako dowódcy Zakonu Feniksa. Aurorzy szukali bardzo długo czegoś co mógł ukryć tam Tom. Dumbledore przypuszczał że na podstawie znalezione rzeczy mogłyby być podpowiedzią przy poszukiwaniu horkruksów. Znaleziono jedynie dziennik roku 1940. Możliwe, że byłby on dobrą wskazówką gdyby dyrektor kiedykolwiek mógł go zobaczyć. Byłby. Potem Dumbledore został zamordowany przez Snape'a, a dziennik odszedł na dalszy plan. Członkowie zakonu byli zajęci odpieraniem ataków Voldemorta i w obliczu otwartej wojny nikt nie miał czasu studiować zapisków nastolatka.
Harry westchnął. Powinnien teraz szukać horkruksów. Musieli zniszczyć Voldemorta, a on nawet nie wiedział gdzie szukać tych cholernych przedmiotów. Jedyne co miał to medalion z listem od tajemniczego R.A.B.
Popatrzył w lustro. Podczas walki o Wieżę Astronomiczną dostał jakąś tajemniczą klątwą. Jego włosy z wolna zmieniały kolor na ciemny turkusowy. Nie wiedział czemu mogło to służyć jednak Hermiona podejrzewała, że jest to po prostu efekt uboczny klątwy rzuconej przez niezbyt wprawnego czarodzieja. Czuł się dziwnie. Jakby nie był sobą. Miał jeszcze tylko kilka czarnych pasemek. Wszyscy mu mówili, że jest podobny do ojca. Teraz już nic takie nie było. Tracił też jedyną rzecz, którą miał po matce, oczy. Jedno oko już było lekko brązowawe. Na szczęście Hermiona twierdziła że jest wstanie przywrócić mu dawny wygląd. Ale potrzebowała składników bardzo trudnych do zdobycia, a nie chcieli w tej chwili ryzykować. Tak więc z wolna poddawał się tej dziwnej transformacji.
Zniechęcony wyszedł z salonu domu Hermiony w, którym się znajdował i przeszedł do kuchni. Przyjaciółka po wysłaniu rodziców do Australii postanowiła, że chwilowo zamieszkają tutaj. Na Grimmauld Place 12 nie było już całkowicie bezpiecznie od śmierci strażnika tajemnicy. Dlatego wybrali niezamieszkany dom Hermiony i rzucili zaklęcie Fideliusa.
Przyjaciół zastał w kuchni. Hermiona czytała książki uprzednio zabrane z biblioteki Blacków. Wiele z nich dotyczyło horkruksów, niestety więcej uwagi autorzy poświęcili tworzeniu ich niźli niszczeniu.
Ron jadł kanapkę i patrzył tępo w sufit. Gdy Harry pojawił się w kuchni otrząsnął się.
-I jak stary znalazłeś coś? Nie ma w tym dzienniku listy horkruksów i miejsc ich ukrycia? - Hermiona popatrzyła się na przyjaciela z politowaniem. Za wszelką cenę próbował rozluźnić atmosferę.
-Żałuję, że tego nie zrobił. Muszę czytać jego wspomnienia, a naprawdę trudno mi myśleć o nim jako o mordercy moich rodziców i wielu innych ludzi. On miał wtedy ledwo czternaście lat. Czytając wydaje mi się, że, no nie wiem, to tak zabawnie brzmi, był takim wrażliwym chłopcem...
-Harry! Czy ty mu zaczynasz współczuć? Człowiekowi, którego musimy zniszczyć?! To że wygląda inaczej nic nie znaczy! To ten sam człowiek! Ten sam chory umysł! - Ron nie krył wzburzenia.
-Ron, ale czy on już wtedy mógł być mordercą? Ludzie tak się zmieniają...
-Harry, pomyśl racjonalnie - do dyskusji włączyła się Hermiona - Sam widziałeś wspomnienia Dumbledore'a. Taki już był w sierocińcu!
-Hermi, on miał zniszczone dzieciństwo.
-Co ty gadasz! Ty też miałeś trudne dzieciństwo.
-Dobrze, rozumiem wasze argumenty - Harry starał się zakończyć kłótnie - ale mam takie wrażenie, po prostu.
-Ok, rozumiem jak możesz się czuć Harry - Hermiona dodała ugodowo, po czym wróciła do czytania. Harry zrobił to samo i po chwili kuchnia pogrążyła się w ciszy.
I jak? Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału, ale jest konieczny by przejść do akcji właściwej. Bardzo proszę o komentarze. One bardzo mobilizują do pisania. Niestety mam tendencje do zawieszania opowiadań, wena raz jest, raz jej nie mam, ale jak na razie mnie nie opuszcza.
Postaram się niedługo dodać kolejny rozdział (jest już gotowy).
