Prolog

Biegł. Nie miał innego wyjścia, mógł tylko biec przed siebie, mając nadzieję, że odnajdzie. Słyszał za sobą wołanie, ale nie zatrzymał się. Nie może, nie teraz, gdy jest tak blisko. Wszystko może wrócić do normy, jeśli tylko odnajdzie. Tylko nie wiedział gdzie ona jest. Zmęczenie dawało mu się we znaki i czuł jak jego mięśnie napinają się i rozluźniają w zastraszającym tempie. Nogi odmawiają posłuszeństwa po szaleńczym biegu przez las, ale nie może się zatrzymać. Nie po tym wszystkim. Rozglądał się podczas biegu i szukał wiedźmy wzrokiem. Od kiedy ją spotkał jego życie stało się piekłem. Przynajmniej dla niego.

— Harry! Zatrzymaj się! - usłyszał głos swojej przyjaciółki i wbrew sobie zatrzymał się, wpadając jednocześnie na drzewo i łapiąc się go, żeby przypadkiem nie upaść. Nogi miał jak z waty i miał tylko nadzieję, że to wszystko było tego warte. Jednak w sercu wątpił.

— Harry! - krzyknął z oddali jego przyjaciel. Ron też mu nie wierzył. Nikt mu już nie wierzy. Nawet Dumbeldore.

— Hermiono… - wydyszał cicho, widząc jak ta się do niego zbliża.

— Harry… - wyszeptała cicho - Wracaj, proszę. Dyrektor już wrócił, pomoże ci. Błagam!

— Hermiono! Nie mogę! Nie rozumiesz! Muszę ją odnaleźć!

— Ona nie istnieje Harry! Nie może istnieć! Coś takiego nie może się dziać, bo to przeczy wszelkim prawom magii i wszystkim innym! - sprzeciwiła się i wyciągnęła różdżkę. Harry zaklął. Wiedział, że prędzej czy później do tego dojdzie. Nie chciał jej skrzywdzić, ale chce również, żeby jego życie wróciło do normy. Wyciągnął swoją. Musi ją jakoś zgubić, ale nie miał siły na dalszy bieg. Z oddali ciągle słyszał krzyki nauczycieli i wszystkich Weasleyów.

— Hermiono, nawet, jeśli mnie jakoś ogłuszysz, to jutro moje życie nadal będzie piekłem. Nic się nie zmieni. Ta klątwa ciąży na mnie, nie na was, więc pozwól mi się nią zająć. Nie możesz mi pomóc.

— Harry, ty…

— Błagam cię! - krzyknął - Musisz mnie puścić. - powiedział uśmiechając się smutno. Mówił prawdę. Gdy tylko minie północ wszystko się powtórzy. Jego świat znowu ogarnie czarna mgła i dni się zmienią. Nie może na to pozwolić. Tym razem mu się uda. Musi tylko minąć zakazany las. Po policzkach Hermiony popłynęły łzy. Nie wiedział, który raz działo się to przez niego, ale nie ma wyboru. Znowu ten sam scenariusz, tylko niebo jest inne, bo wrześniowe. Znowu spojrzał pytająco w gwiazdy. Gdy wtedy w nie spoglądał w ten sam sposób, był czerwiec. Cały rok. To musi się skończyć.

— Harry… - usłyszał dobrze znany głos. To koniec. Nie uda mu się, bo on już tu jest. Niepotrzebnie się zatrzymywał. Zawsze jest inaczej a jednak tak samo. - Wracajmy do szkoły.

— Będziesz musiał mnie tam zaciągnąć - powiedział i wtedy właśnie stało się to, czego tak bardzo się obawiał.

Nastąpiła północ i cały jego świat ogarnęła czarna mgła, a on znowu poczuł jakby się dusił, ale był przyzwyczajony. To wszystko było nierealne. Tak nierealne, że z początku wydawało mu się, że jest to snem, albo kawałem bliźniaków, ale z każdym kolejnym dniem wiedział. To było prawdziwe. Nie był teraz w lesie. Był w dormitorium zaciskając bezsilnie pięści i szlochając cicho.

— Czy to się kiedyś skończy? - zapytał przez łzy chowając głowę w kolanach. Nie mógł tego znieść.

Sam jesteś sobie winny, chłopaczku - usłyszał tylko diabelnie nieprzyjazny głos w głowie i zatrząsł

Nie wiedział. Nie wiedział, dlaczego wybrała właśnie jego. Dlaczego on musi to znosić i dlaczego ona to robi.

— Prze… Przepraszam - wydukał cicho i pogrążył się w smutku. Kolejny raz. Kolejny raz jego życie stanie się wczoraj. Kolejny raz spróbuje.

Kolejny raz odniesie porażkę.