Trzy punkty
Śledził spojrzeniem każdy jej ruch. Skupił się i zacisnął zęby. Na brodzie zrobiły mu się dołeczki. Wiedział o nich i nie cierpiał ich. Ale to nie miało teraz znaczenia.
Tylko polowania wywoływały w nim ten stan. Tylko moment, kiedy miał broń i czuł, że kontroluje sytuację, a cała reszta może poczekać lub iść w cholerę.
Zastanawiał się, czy to coś go zauważyło. Wydawało się mieć setki oczu. Zastanawiał się, czy dosięgnie celu. Zdawało się być niezwykle szybkie.
Ale Dean też był szybki. I zdeterminowany, by wygrać to starcie.
Nie lubił tego stworzenia. Przywodziło na myśl najkoszmarniejsze dźwięki z Whole Lotta Love, które złośliwie wracały do niego w niektóre zbyt jasne poranki.
Upewnił się, że pewnie i stabilnie trzyma broń. Mocniej zacisnął palce, czekając na odpowiedni moment. Czas lekko zwolnił, a otoczenie zamazało się i rozpłynęło w nicości. Istniał tylko on, łowca, oraz broń i ofiara. I prosta linia łącząca te trzy punkty. Jego, broń i ofiarę. Raz, dwa i trzy. Trzy, dwa i jeden. Linia zmienia się. W ruch.
Stuk broni dosięgającej celu.
Triumf łowcy.
Dean wyprostował się powoli i uśmiechnął jak urodzony sadysta. Upolował muchę.
Był mistrzem celności.
Zrobił to wykałaczką.
KONIEC
