Autor: Adriana diVolpe

Tytuł oryginału: "Slight Difference of Opinion"

Link do oryginału: s/5767206/1/Slight_Difference_of_Opinion

Tłumaczenie za zgodą Autorki.


Drobna różnica zdań


- Doktorze! Doktorze, obudź się! – syknęła Donna. Gdy spoglądała na nieznane otoczenie, zaczynała panikować, o czym świadczyło tempo falowania jej klatki piersiowej.

Obcy wszystkich kształtów i kolorów tłoczyli się wokół, nie obdarzając ich nawet odrobiną zainteresowania, z czego akurat Donna była zadowolona. Gdyby zwrócili na siebie uwagę kosmitów, pewnie ci nie daliby im spokoju przez cały dzień.

- Doktorze. – Potrząsnęła nim stanowczo.

Chwilę trzepotał powiekami, zanim otworzył oczy.

- Auć, auć. – Ostrożnie dotknął boku głowy.

- Dzięki Bogu, Doktorze. – Donna westchnęła z ulgą – Nie wiedziałam, co powinnam zrobić, przyznaję. To znaczy, jesteś chudszy niż wykałaczka, ale sama nie byłabym w stanie zaciągnąć cię z powrotem na TARDIS, prawda?

Doktor zamrugał.

- Kim jesteś? – spytał zdezorientowany.

Spojrzała na niego oszołomiona.

- Jestem Donna… Doktorze, czy….

- Och tak. – Popatrzył dookoła wyczekująco – Przydałby się doktor. Chyba zrobiłem sobie coś w głowę.

Usta Donny otworzyły się z przerażenia.

- Doktorze… To nie tak, to ty jesteś Doktorem. – Panika znów zaczęła wpływać na zachowanie jej klatki piersiowej – Doktorze…

Popatrzył na nią pełen samozadowolenia, co spowodowało, że miała ochotę coś zdemolować.

Przycisnęła koniuszki palców do skroni.

- W porządku, spójrz… Jesteś Doktorem. Jesteśmy tu... na, obojętnie co to za planeta... Boże, żałuję, że nie słuchałam, kiedy mówiłeś mi jak się nazywa….

I miło spędzaliśmy czas zanim nie wdałeś się w sprzeczkę z… jakimś… wielkim… niebieskim… czymś, nie pamiętam jak to coś nazwałeś… Ale tak czy inaczej, zdenerwowałeś to coś, a przecież mówiłam ci, żebyś nie był takim przemądrzałym osłem. Boże, zawsze to robisz! – Uderzyła go w ramię. – Chociaż raz mógłbyś zatrzymać swoją opinię dla siebie! Twoja cholerna niewyparzona gęba, zawsze pakuje nas w kłopoty! – spojrzała na czerwonawe niebo z frustracją - Spójrz, gdzie jesteśmy! Na jakiejś cholernej… planecie z czerwonym niebem i wielkimi niebieskimi kosmitami, Bóg wie, ile mil od Ziemi, a ty nie wiesz, kim jesteś, a ja za cholerę nie wiem jak się lata TARDIS i na Boga, nawet jeśli bym wiedziała… – Wysokość jej głosu niebezpiecznie zbliżała się do rejestrów histerii.

- Donno, Donno, – powiedział, kładąc rękę na jej ramieniu, by ją udobruchać – ja tylko żartowałem. Żartowałem! – Uśmiechnął się szeroko.

Przerwała swoją tyradę i spojrzała na niego.

- Żartowałeś.

- Tak. - powiedział pogodnie, nadal szeroko się uśmiechając. W pewnym momencie powinna wybuchnąć śmiechem.

Oczy Donny zwęziły się.

- Żartowałeś.

Zaczynał myśleć, że to chyba nie był najlepszy pomysł.

- Tak… eee… - Usiadł i drapał się z tyłu głowy z zażenowaniem. - Myślałem, że to raczej…

- ŻARTOWAŁEŚ? ŻARTOWAŁEŚ? – Donna wybuchła – Pozwoliłeś siedzieć mi tu i myśleć. Myślałeś, że to będzie zabawne... – była wściekła, więc miała problem ze sformułowaniem spójnej wypowiedzi. Uderzyła go w ramię. Mocno.

- Auć! – zaskowyczał zaskoczony, chwytając się za ramię – Uważaj, to naprawdę…

- Ja ci dopiero pokażę żarty, mój panie! – ryknęła, jej oczy rozbłysły wściekłością - Byłeś bliski wystraszenia mnie na śmierć! Walnę cię dostatecznie mocno, żeby…

Doktor nie zamierzał czekać, by przekonać się jak mocno postanowiła go uderzyć. Zbiegł.


Z Refleksji Tłumaczki: Wielkie Niebieskie Coś to pewnie jakiś kuzyn Ciasteczkowego Potwora:)