2 maja 1998 roku. Dzień wielkiego zwycięstwa, ale także wielu strat. Dla mnie najważniejszym wydarzeniem tego dnia była tragiczna śmierć Severusa Snape'a. Pierwszy rozdział tego opowiadania przedstawia ostatnie chwile życia Severusa z jego punktu widzenia. Wszystkie dialogi i niektóre fragmenty opisów pochodzą z książki "Harry Potter i Insygnia Śmierci", z rozdziału 32 pt. "Czarna Różdzka".
Jak zawsze serdecznie proszę o komentarze. Napisanie opinii naprawdę nie zajmuje wiele czasu, a jest bardzo miłe dla autora. Odpisuję na wszystkie komentarze.
Rozdział pierwszy
Czarna Różdżka
- ... panie mój, ich opór słabnie...
- ... i słabnie bez twojej pomocy – rzekł Voldemort swoim wysokim, dobitnym głosem. - Jesteś wytrawnym czarodziejem, Severusie, ale nie sądzę, by twoja obecność była tam teraz potrzebna. Jesteśmy już prawie u celu... prawie.
- Pozwól mi odnaleźć chłopca. Przyprowadzę ci Pottera. Wiem, że zdołam go odnaleźć, panie. Proszę.
Severus nienawidził takich chwil jak ta. Nazywanie Voldemorta panem i mistrzem, płaszczenie się u jego stóp, całowanie jego szat, błaganie o cokolwiek – wszystko to sprawiało, że Severus czuł obrzydzenie i nienawiść do całego świata, a najbardziej do samego siebie. Ale musiał to robić, musiał grać, udawać i oszukiwać, aby utrzymać pozory wiernego sługi Czarnego Pana. Wszystko to, jak mówił Dumbledore, dla większego dobra. Teraz musiał przekonać Voldemorta, aby pozwolił mu odnaleźć Harry'ego Pottera. Nie, nie po to, aby go przyprowadzić do Czarnego Pana i zabić. Tylko po to, aby przekazać mu bardzo ważne informacje. Informacje od których zależał wynik tej wojny.
Severus przeszedł blisko szpary między ścianą i skrzynią. W tym samym momencie Voldemort wstał. Patrzył na swego śmierciożercę czerwonymi oczami. Jego płaska twarz węża była tak blada, że wydawała się lekko połyskiwać w półmroku.
- Mam pewien problem, Severusie – powiedział łagodnie.
- Tak, panie?
Voldemort uniósł różdżkę, trzymając ją delikatnie i precyzyjnie jak dyrygent batutę.
- Dlaczego ta różdżka nie chce mnie słuchać, Severusie?
W ciszy, jaka zapadła, słychać było cichy syk węża, zwijającego się i rozwijającego w powietrzu... a może było to westchnienie Voldemorta, utrzymujące się jeszcze w powietrzu?
Severus wiedział, że Voldemort zdobył Czarną Różdżkę. Nie wiedział jednak kogo musiał zabić, aby zostać jej panem, ale nie obchodziło go to. Miał teraz inny problem.
- Panie... - powiedział beznamiętnym tonem. - nie rozumiem. Przecież... przecież rzucałeś niezwykłe zaklęcia tą różdżką.
- Nie. Rzucałem nią zwykłe zaklęcia. Ja jestem niezwykły, ale ta różdżka... nie. Nie ujawniła mocy, której się spodziewałem. Nie czuję żadnej różnicy między nią a tą, którą nabyłem od Ollivandera wiele lat temu.
Jego głos był spokojny, jakby zadumany, ale rodziła się już w nim kontrolowana wściekłość.
- Żadnej różnicy – powtórzył Voldemort.
Severus milczał. Wyczuł niebezpieczeństwo i próbował znaleźć odpowiednie słowa, by uspokoić Czarnego Pana.
Voldemort zaczął krążyć po pokoju. Choć jego głos był spokojny i wyważony, czuł narastającą w nim wściekłość.
- Długo się nad tym zastanawiałem, Severusie... Czy wiesz, dlaczego odwołałem cię z pola walki?
Severus nie miał pojęcia. Gdy Lucjusz przybył do niego i powiedział, że Czarny Pan chce go widzieć, Severus walczył właśnie na błoniach zamku. Oczywiscie po stronie śmierciożerców, jednak jak tylko nadarzyła się sposobność próbował po kryjomu pomagać członkom Zakonu i uczniom Hogwartu. Wszelkie zaklęcia jakie był zmuszony na nich rzucać nie powodowały trwałych obrażeń. W drodze do Wrzeszczącej Chaty zastanawiał się, co sprawiło, że Voldemort odwołał go, jednego ze zdolniejszych śmierciożerców, z pola bitwy. Jednak gdy tylko przekroczył próg pokoju przestało to mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Zobaczył bowiem, że Nagini jest chroniona, znajduje się w magicznej kuli zawieszonej w powietrzu. Przypomniał sobie słowa Dumbledore'a: "Więc jeśli Voldemort zaprzestanie wysyłać węża na mordercze misje i będzie go trzymać przy sobie, pod magiczną ochroną, wtedy, jak sądzę, można będzie bezpiecznie powiedzieć Harry'emu." Musiał jak najszybciej odnaleźć Pottera! Tylko on zna te, tak istotne, informacje, bez których chłopiec nie będzie wiedział co ma zrobić.
Severus nie patrzył na Voldemorta. Oczy miał utkwione w wężu wijącym się w zaczarowanej klatce.
- Nie, panie, ale błagam, byś pozwolił mi tam wrócić. Pozwól mi odnaleźć Pottera.
- Mówisz jak Lucjusz. Żaden z was nie rozumie Pottera tak jak ja. Jego wcale nie trzeba szukać. On sam do mnie przyjdzie. Bo, widzisz, ja znam jego słabość, jego wielką wadę. Nie pogodzi się z tym, że wokół niego giną inni, wiedząc, że giną z jego powodu, że tracą za niego życie. Będzie chciał za wszelką cenę to powstrzymać. I przyjdzie.
W tej kwesti Severus zgadzał się z Czarnym Panem całkowicie. Voldemort miał rację, że chłopiec sam do niego przyjdzie. Ale zanim to zrobi, Potter musi poznać prawdę. Musi wiedzieć, że nie może walczyć z Czarnym Panem, tylko musi dać się zabić.
- Ale przecież przypadkowo może go zabić ktoś inny...
- Wydałem moim śmierciożercom bardzo wyraźne instrukcje. Złapcie Pottera. Pozabijajcie jego przyjaciół... im więcej ich zabijecie, tym lepiej... ale jego przyprowadźcie mi żywego. Ale nie o Harrym Potterze chcę z tobą pomówić, Severusie, tylko o tobie. Jesteś dla mnie bardzo cenny. Bardzo cenny.
- Pan mój dobrze wie, że pragnę służyć tylko jemu. Pozwól mi więc odejść i odnaleźć tego chłopca. Pozwól mi przyprowadzić go do ciebie, panie. Wiem, że możesz...
- Powiedziałem ci: nie! - w oczach Voldemorta pojawił się błysk czerwieni, gdy się odwrócił, zamiatając peleryną z szelestem, podobnym do odgłosu, jaki wydaje wąż ślizgający się po podłodze. W jego głosie słychać było zniecierpliwienie. - Na razie myślę o czymś innym. Zastanawiam się, Severusie, co się stanie, kiedy w końcu spotkam się z tym chłopcem!
- Panie, przecież nie ma żadnej wątpliwości, że...
- Jest pewna wątpliwość, Severusie. Tak, jest.
Voldemort zatrzymał się, patrząc na swego śmierciożercę i obracając Czarną Różdżkę w białych palcach.
- Dlaczego obie różdżki, których używałem, zawiodły, gdy mierzyłem w Harry'ego Pottera?
- Ja... ja nie potrafię na to odpowiedzieć, panie.
- Nie potrafisz?
Severus zauważył jak w Czarnym Panu wzbiera wściekłość. Natomiast na bladej twarzy Mistrza Eliksirów nie malowały się żadne emocje. Było to skutkiem wieloletniej wprawy w ukrywaniu swoich uczuć, których okazywanie, według Severusa, oznaczało słabość. Dzięki tej umiejętności i mistrzowskiemu opanowaniu oklumencji zdołał przez te wszystkie lata oszukiwać Voldemorta. Nie oznaczało to jednak, że mężczyzna niczego w tej chwili nie odczuwał. Pod maską obojętności i spokoju krył się strach i zniecierpliwienie. Zastanawiał się dlaczego Voldemort narzeka na Czarną Różdżkę zamiast od razu powiedzieć Severusowi po co go wezwał. W tym momencie dla Severusa liczyła się każda sekunda. Musi jak najszybciej odnaleźć Pottera zanim złapią go inni lub chłopiec zrobi coś głupiego.
- Moja cisowa różdżka była mi posłuszna we wszystkim, Severusie. Odmówiła mi tylko zabicia Harry'ego Pottera. Dwukrotnie mnie zawiodła. Ollivander powiedział mi po torturach o bliźniaczych rdzeniach, powiedział, że muszę mieć inną różdżkę. Usłuchałem go, ale różdżka Lucjusza też mnie zawiodła, gdy znowu spotkałem Pottera. Pękła.
- Ja... ja nie potrafię tego wyjaśnić, panie.
Severus wciąż nie patrzył na Voldemorta. Jego czarne oczy nadal były utkwione w wężu wijącym się wewnątrz magicznej kuli.
- Szukałem trzeciej różdżki, Severusie. Czarnej Różdżki, Różdżki Przeznaczenia, Berła Śmierci. Zabrałem ją jej poprzedniemu właścicielowi. Wziąłem ją z grobu Albusa Dumbledore'a.
Dopiero teraz Severus spojrzał na Voldemorta. Był przerażony. Początkowo tym, że Voldemort otworzył grób dyrektora Hogwartu i nie zawahał się przed okradaniem zmarłych. Jednak po chwili zrozumiał coś, co zmroziło mu szpik w kościach: Dumbledore był panem Czarnej Różdżki. Ale Dumbledore został pokonany, a zabił go on, Severus. Więc teraz Czarna Różdżka należy do niego, to on jest jej prawdziwym panem. To dlatego nie służyła Voldemortowi tak jak trzeba. To nie Czarny Pan zabił jej poprzedniego właściciela. Nagle dla Severusa stał się jasny powód dla którego Czarny Pan go wezwał.
Gdy to wszystko sobie uświadomił i zrozumiał, że praktycznie nie ma żadnych szans, aby przekazać Potterowi informacje, jego twarz pobladła i zastygła jak gipsowy odlew pośmiertny; aż trudno było uwierzyć, że to twarz żywego człowieka, gdy przemówił:
- Panie... pozwól mi iść po tego chłopca... - spróbował po raz ostatni, ale Voldemort go nie słuchał.
- Przez całą tę długą noc, w oczekiwaniu na świt mojego zwycięstwa, siedziałem tu – rzekł prawie szeptem – i zastanawiałem się, dlaczego Czarna Różdżka nie chce być tym, czym być powinna, dlaczego, wbrew legendom, nie działa tak, jak powinna działać w rękach prawowitego właściciela... I chyba znalazłem odpowiedź.
Severus milczał.
- Może już ją znasz, Severusie? Jesteś przecież taki sprytny. Byłeś mi zawsze dobrym i wiernym sługą. Żal mi tego, co musi nastąpić.
- Panie... - nawet w obliczu bliskiej śmierci Severus utrzymywał pozory.
- Czarna Różdżka nie jest mi do końca posłuszna, Severusie, bo nie jestem jej prawdziwym panem. Czarna Różdżka należy do czarodzieja, który zabił jej poprzedniego właściciela. To ty zabiłeś Albusa Dumbledore'a. Dopóki żyjesz, Severusie, Czarna Różdżka nie będzie mi służyć.
- Panie! - krzyknął Severus, unosząc swoją hebanową różdżkę.
- Nie można tego uniknąć. Muszę być panem tej różdżki, Severusie. Bo będąc jej panem, zapanuję wreszcie nad Potterem.
Czarna Różdżka świsnęła w powietrzu. Severus spodziewał się, że Voldemort zabije go za pomocą Avady Kedavry, dlatego też gdy nic mu się nie stało, pomyślał przez chwilę, że został ułaskawiony. Była to jednak chwila, bo wkrótce pojął, co mu grozi. Świetlista kula, w której spoczywał wąż, potoczyła się w jego kierunku. Szok i zdenerwowanie sprawiły, że Severus nie zdążył nawet podnieść różdżki, aby spróbować się obronić. Jedyne co zdążył zrobić, to krzyknąć, zanim kula wchłonęła jego głowę i ramiona.
Mistrz Eliksirów próbował oswobodzić się z zaczarowanej klatki lecz było to niemożliwe. Czuł jak Nagini zbliża się do niego coraz bardziej. Zadrżał gdy poczuł jej łuski na swojej twarzy. Wtem usłyszał jak Voldemort przemawia w języku węży. Severus nie był wężousty i nie rozumiał mowy tych gadów, ale nie miał wątpliwości co do znaczenia tych słów.
Nagle poczuł jak Nagini zatapia kły w jego karku. Wydał przeraźliwy krzyk. Poczuł jak wąż przegryza mu skórę, mięśnie i żyły szyjne. Krew zalała mu twarz, która stawała się coraz bielsza, a czarne oczy rozszerzyły się ze zgrozy i przerażenia. Po raz ostatni próbował uwolnić się z zaczarowanej kuli lecz opadał już z sił. Różdżka wypadła mu z dłoni, kolana ugięły się pod nim i upadł na podłogę.
- Przykro mi – powiedział chłodno Voldemort.
Odwrócił się, nie było w nim smutku ani żalu. Nadszedł czas, by opuścić tę chatę i wziąć sprawy w swoje ręce, z różdżką, która teraz będzie mu całkowicie posłuszna. Wycelował ją w roziskrzoną klatkę z wężem, a ona uniosła się w górę, uwalniając Severusa, który przetoczył się na bok; krew tryskała z ran na jego karku. Voldemort pospiesznie opuścił pokój, nie oglądając się za siebie, a wielki wąż poszybował za nim w swojej ochronnej, magicznej kuli.
Severus leżał na podłodze i wiedział, że zaraz umrze, że w przeciągu kilku minut całkowicie się wykrwawi. Nie tak wyobrażał sobie swoją śmierć. Odkąd zaczął pracować jako podwójny szpieg, wiedział, że nie dożyje późnego wieku. Każde spotkanie z Czarnym Panem było balansowaniem na krawędzi życia i śmierci. Ale nie bał się śmierci. Nic nie mogło być gorsze od tego co już przeżył. Po śmierci Lily wiele razy się zastanawiał czy nie zakończyć swego tragicznego i pełnego smutku życia. Lecz przed samobójstwem powstrzymywała go złożona Dumbledore'owi obietnica i myśl, że odebranie sobie życia to oznaka słabości, oznaka tego, że człowiek jest tak słaby, że nie potrafi nawet żyć. Jednak gdy myślał o własnej śmierci, przypuszczał, że umrze w bitwie, może nawet chroniąc Pottera. Nawet do głowy mu nie przyszła myśl, że mógłby umrzeć samotnie, w starej chacie, opuszczony i znienawidzony przez wszystkich.
Jednak sposób w jaki umrze nie miał dla niego większego znaczenia. Prawdopodobnie zasłużył sobie na taką śmierć, za całe zło jakie wyrządził innym ludziom. Tylko, że umierając teraz nie przekaże Potterowi cennych informacji, które jedynie on zna. Bez nich chłopiec nie będzie wiedział co robić, jak pokonać Czarnego Pana. Harry Potter umrze, a Lord Voldemort zatriumfuje i przejmie władzę nad światem. Severus wiedział, że zawiódł. Zawiódł Harry'ego, Zakon, Dumbledore'a, Lily... i siebie.
Podniósł drżącą rękę i wymacał palcami krwawiącą ranę na szyi. Nie było już dla niego ratunku. Nawet gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju, nie zdoła go ocalić. Nogi zaczęły mu dygotać, a w dolnych częściach ciała zaczął tracić czucie, gdyż jego szybko bijące serce pompowało resztki wciąż upływającej krwi przede wszystkim do mózgu. Dzięki temu Severus był w stanie myśleć choć parę razy był bliski utraty przytomności. Obraz przed oczami miał zamazany i zamglony, a co jakiś czas widział tylko ciemność. Słyszał swój świszczący i charczący oddech; oddychał z trudem gdyż Nagini uszkodziła mu krtań. Ból w karku był straszny, prawie nie do zniesienia. Severus chciał krzyczeć, nie był jednak w stanie wydobyć z siebie głosu. Czuł, że prędzej umrze z bólu niż w skutek całkowietj utraty krwi.
Nagle poczuł, że ktoś podchodzi do niego. Wyostrzył wzrok, spojrzał w górę i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nad nim stał Harry Potter, cały brudny, zakrwawiony, w nadpalonym i podartym ubraniu. W jednej ręce trzymał różdzkę (która przypominała Severusowi różdżkę Dracona Malfoya), w drugiej zaś pelerynę niewidkę i patrzył na bladoszarą twarz Severusa i jego szeroko rozwarte czarne oczy. Na twarzy chłopca, oprócz zrozumiałej nienawiści, widać było zdziwienie, szok i... smutek. Severus chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydobyła się jedynie krew i zalała mu twarz. W tym momencie Potter pochylił się, a Severus resztką sił, przezwyciężając wszechobecny ból, chwycił go za szatę na piersiach i przyciągnął bliżej. Nie będąc pewnym czy w ogóle jest w stanie jeszcze mówić, spróbował po raz drugi. Tym razem z jego gardła wydobył się straszny charkot.
- Weź... to... weź... to.
Niespodziewane pojawienie się Pottera przy umierającym Severusie było niezwykłym uśmiechem od losu, który tak rzadko był łaskawy dla Mistrza Eliksirów. Severus wiedział, że zostało mu niewiele czasu na przekazanie chłopcu informacji. Zdawał sobie też sprawę, że w takim stanie nie zdoła prawie nic powiedzieć. I jeszcze jeden, najważniejszy problem. Co zrobić aby Potter mu uwierzył? Gdy chłopiec usłyszy, że ma da się zabić Czarnemu Panu, pomyśli, że to pułapka i na pewno tego nie zrobi. Severus zrozumiał, że jedynym wyjściem jest przekazanie chłopcu swoich wspomnień.
Początkowo chciał mu dać tylko jedno, najważniejsze wspomnienie, dotyczące rozmowy z Dumbledorem na temat tego, że Harry jest horkruksem. Stwierdził jednak, że jest mu również winien wyjaśnienie dlaczego zabił dyrektora. A to pociągało za sobą wytłumaczenie jak i dlaczego zdradził Czarnego Pana i stał się lojalny wobec Dumbledore'a. Musiał więc również pokazać Potterowi swoje wspomnienia z dzieciństwa, przyjaźń i miłość do matki chłopca. Poza tym chciał, tak jak każdy człowiek, aby ludzie poznali prawdę, aby dowiedzieli się jaką rolę odegrał w tej wojnie. Oprócz Severusa tylko Dumbledore znał całą prawdę. Jeśli Severus teraz umrze, nie przekazawszy swoich wspomnień Potterowi, cały świat zapamięta go jako zdrajcę i mordercę.
Z ust, uszu i oczu Severusa zaczęła się wydobywać srebrzystoniebieska substancja, ni to gaz, ni to ciecz. Choć Severus starał się skupić tylko na tych kilku wspomnieniach, które chciał przekazać chłopcu, z przerażeniem stwierdził, że jego ciało opuszczały też inne wspomnienia, które tak bardzo Potterowi nie były potrzebne. Nie potrafił tego jednak powstrzymać i kontrolować.
Pole jego widzenia było coraz mniejsze, dostrzegł jednak kątem oka jak Granger wyczarowuje butelkę i wciska ją do trzęsącej się ręki Pottera. Chłopiec za pomocą różdżki umieścił wszystkie wspomnienia w butelce.
Uchwyt Severusa na szacie Harry'ego zelżał, jego serce biło jak oszalałe, próbując wpompować resztki krwi do mózgu. Severus wiedział, że za chwilę umrze. Jednak przed śmiercią chciał zobaczyć jeszcze jedną rzecz. Chciał spojrzeć w piękne, zielone oczy Lily Evans.
- Spójrz... na... mnie – wyszeptał.
Zielone oczy Harry'ego odnalazły czarne oczy Severusa. Severus nie widział już czarnych włosów, blizny w kształcie błyskawicy na czole i okularów na nosie. Widział jedynie ocean zieleni, na widok którego zawsze zapominał o całym świecie i na który mógłby patrzeć całą wieczność. Teraz jednak zagłębił się w nim tylko na krótką chwilę. Nagle wszystko ogarnęła ciemność, jego serce uderzyło po raz ostatni, przez mózg przeszła ostatnia, zbłąkana myśl. Ręka trzymająca szatę Harry'ego opadła z głuchym stukiem na podłogę, czarne oczy stały się nieruchome, puste i martwe. Severus Snape już się więcej nie poruszył.
