Od tłumaczki: przedstawiam Wam jeden z moich ulubionych fanficków. Właśnie przeszedł edycję i poprawki, wobec czego dostałam oficjalne pozwolenie na jego tłumaczenie. Fanfick jest bardzo długi, w oryginale ma 154 rozdziały i ponad 750 000 słów. Planuję zamieszczać jeden rozdział w tygodniu, ale może się czasami okazać, że zamieszczę dwa rozdziały jednocześnie lub przerwa między rozdziałami wyniesie dwa tygodnie. O wszystkim jednak poinformuję szybciej.

Autorka: ShayaLonnie

Link do oryginału: s/10772496/1/The-Debt-of-Time

Dodatkowa informacja: przejęłam tłumaczenie od nika0645, za jej wiedzą i zgodą. Osoby, które przeczytały rozdziały 1-7 w jej tłumaczeniu będą musiały chwilę zaczekać na ciąg dalszy, bo ze względu na różnice w stylu pisania, zamieszczam swoje tłumaczenie od rozdziału pierwszego.

DŁUŻNICZKA CZASU

CZĘŚĆ I - DŁUG ŻYCIA

ROZDZIAŁ 1 - RYTUAŁ

10 czerwca 1997

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart

Pokój Wspólny Gryfonów

- Harry! Jego pogrzeb odbył się kilka dni temu - Hermiona próbowała przemówić do rozsądku swojemu najlepszemu przyjacielowi. - Przykro mi, naprawdę, ale musimy się skupić na naszej misji, na Horkruksach. W tym momencie one są najważniejsze. - Łzy błyszczały w kącikach jej oczu, grożąc przelaniem się, gdy przyglądała się skamieniałej twarzy Harry'ego. Silniej odczuwała jego ból, niż swój własny. - Tego chciałby Dumbledore.

Ich dyrektor, najpotężniejszy czarodziej, jaki kiedykolwiek chodził po Ziemi, zginął ponad tydzień wcześniej. I mimo że reszta świata postanowiła zaakceptować jego śmierć i żyć dalej swoim życiem, Harry Potter zdecydował znaleźć lekarstwo na śmierć. Hermiona wiedziała, że winił się za śmierć Dumbledore'a, pomimo ciągłych nalegań jej, Rona i całego Zakonu, że w rzeczywistości nie ma się za co winić. Wina leżała całkowicie po stronie Śmierciożerców, którzy wdarli się do szkoły, Dracona Malfoy'a za wskazanie im drogi oraz Severusa Snape'a. Mordercy.

- Nie możesz wiedzieć, czego chciałby Dumbledore - parsknął Harry z uporem. - Nie możesz po prostu… Nie wiem… Spróbować?

- Harry, nie można wrócić życia umarłym - powiedziała stanowczo, mając nadzieję, że ten dziwny pomysł szybko ulotni się z umysłu Harry'ego. - Snape użył Avada Kedavra. Nikt tego nie przeżyje - warknęła zniecierpliwiona i od razu tego pożałowała.

- Ja przeżyłem - wrzasnął Harry. Hermiona wzdrygnęła się.

- Nikt cię za to nie wini - odpowiedziała. - To nie znaczy też, że ktoś bardziej niż ty zasługiwał na przeżycie Klątwy. Poza tym - westchnęła z irytacją po chwili zastanowienia, poważnie zmartwiona jego kompleksem męczennika - ty nie umarłeś i nie wróciłeś, Harry! Ty odbiłeś Klątwę. To różnica.

Jej głos złagodniał, gdy zauważyła, że oczy Harry'ego się zaszkliły. Nareszcie. Może w końcu Harry pozwoli sobie na żałobę i zacznie żyć. Dumbledore był martwy i nikt nie wracał z martwych. Ostatnie sześć lat pozwoliło jej to doskonale zrozumieć.

wWwWwWwWwWwWw

6 lipca 1997

Nora - dom rodziny Weasley'ów

Miesiąc później Hermiona siedziała w pokoju Rona w Norze, czytając książkę o Horkruksach. W ostatnich dniach zagłębiła się w temat śmierci, który okazał się bardzo interesujący. Definitywnie nie można było wrócić z martwych. Jednakże śmierć miała swoje szare strony, które ukazały jej badania nad Horkruksami. Te szare strony różniły się diametralnie od absolutów, jakie Hermiona znała w odniesieniu do życia i śmierci. Jedną rzecz wiedziała na pewno: nie było żadnej możliwości, żeby Albus Dumbledore ponownie chodził między żywymi.

Jednak coś w tej książce dziwnie ją przyciągało.

Tych kilka akapitów dotyczących Horkruksów Hermiona przeczytała bardzo pobieżnie, bardziej zainteresowana resztą książki. Jeżeli ona i jej przyjaciele mieli odnaleźć i zniszczyć artefakty, które kotwiczyły Voldemorta na tym świecie, chciała dowiedzieć się jak najwięcej o życiu i śmierci. Chciała wiedzieć, jak zniszczyć Czarnego Pana bez dodatkowych strat po ich stronie.

Znalazła bardzo dokładny rozdział o Klątwie Avada Kedavra. Szczegółowo opisywał, jak używać Klątwy, jakie efekty wywoływała przed i po zadaniu śmierci i - mimo żadnych udokumentowanych opisów przeżycia - Hermiona znalazła u doły strony odręczną notatkę "Magia ofiarna, Lily Potter, 1981". Rozpoznała pismo dyrektora Dumbledore'a.

Nie chcąc zagłębiać się w powody, dla których znaleźli się w takiej sytuacji, Hermiona poruszyła dłonią, żeby zamknąć wolumin. Miała swoje obowiązki, z których musiała się wywiązać. I musiała w końcu wyjść do ludzi - po tym jak udało jej się unikać Weasley'ów. Prawdę mówiąc, nie miała z tym problemów, odkąd dowiedzieli się, że dwa tygodnie wcześniej całkowicie wymazała pamięć swoim rodzicom. Zamknęła książkę i odłożyła na powiększającą się wieżę innych opasłych tomów, zajmującą róg sypialni Rona. Wszystkie księgi, które zabrała ze swojego domu i z Hogwartu były ułożone w równe sterty, czekając na sortowanie. Niektóre zostaną w Norze, inne zapakuje do torby i zabierze na misję odszukania Horkruksów. Po odłożeniu woluminu na wysoką stertę książek, Hermiona odwróciła się by opuścić pokój, gdy nagle wieża runęła i księgi rozsypały się po podłodze. Dziewczyna westchnęła z irytacją i wróciła do swoich największych skarbów, postanowiwszy posprzątać bałagan, gdy dostrzegła, że księga, którą właśnie skończyła czytać, leży otwarta na stronie, której wcześniej nie widziała. Tytuł rozdziału w niewytłumaczalny sposób ją przyciągał. Hermiona zmrużyła oczy, jakby jakiś duch specjalnie otworzył książkę na tej stronie.

Dług Życia

Rozłożyła sobie ponownie książkę na kolanach i uważnie wczytała się w tekst.

"Magiczna więź wytworzona między czarodziejem lub czarownicą i osobą, której uratowali życie. Dłużnik pewnego dnia będzie miał obowiązek, żeby dług zwrócić poprzez zadziałanie na korzyść swojego wybawcy. Taka więź może się wytworzyć między najgorszymi wrogami, nie zważając na chęci. Ponieważ Dług Życia jest wiążący, może się zdarzyć, że dłużnik wywiąże się z długu nieświadomie lub wbrew swojej woli...

... Ponieważ siła Długu Życia, o który się upomniano jest ogromna i nie można się jej nie poddać, dłużnicy zwykle chcą jak najszybciej spłacić dług wobec swojego wybawcy, nie dając mu okazji do posłużenia się Rytuałem.

Magia Rytuału wzywa dłużnika do spłacenia Długu Życia z wykorzystaniem Magii Krwi i Ofiary. Przez wybawcę i dłużnika przepływa potężna magia, która na zawsze wiąże dłużnika do swojego wybawcy. W mrocznych czasach wojen prowokowanie Długu Życia było bardzo często nadużywane przez Mrocznych Czarodziejów, którzy celowo narażali życie wybranej czarownicy, by następnie ją uratować i związać ze sobą. Rytuał był w takich wypadkach używany jako metoda obejścia odrzuconej propozycji małżeństwa.

Zakazano odprawiania Rytuału - chociaż nigdy oficjalnie - w roku 1242, po tym, jak Cadmus Peverell naraził na niebezpieczeństwo, a następnie uratował sześć córek swojego wroga, licząc na związanie dwóch rodów Rytuałem. Cadmus wykorzystał więź, aby wymóc na swoim wrogu oddanie mu jednej córki dobrowolnie, zamiast sześciu siłą.

Kiedy jego wybranka zniknęła w przeddzień ślubu, Cadmus próbował skorzystać z Rytuału, aby przywołać ją z grobu, co mu się nie udało. Ponieważ, mimo że potęga Rytuału sięga przez czas i przestrzeń, sięga nawet przez Zasłonę, nie jest w stanie pokonać mocy Klątwy Avada Kedavra."

- Przez cały czas mu to powtarzam. Nikt nie wraca do życia po Klątwie - Hermiona potrząsnęła głową, gdy przypomniała sobie jałową dyskusję z Harrym sprzed miesiąca. Z głębokim westchnieniem zamknęła książkę i ułożyła wysoką stertę z tych rozsypanych na podłodze. Czerwoną wstążką zaznaczyła miejsce, w którym właśnie skończyła czytać. Dług Życia był bardzo ciekawym tematem, gotowym do zgłębienia, gdy już przestanie się przejmować Horkruksami.

Oczywiście, wiedziała trochę o Długu Życia, ale pierwszy raz spotkała się z tym tajemniczym Rytuałem. Nie potrafiła sobie wyobrazić, do czego mogli być zdolni niektórzy z tych chciwych czarodziejów, byle tylko związać do siebie kogoś przy pomocy Rytuału. Hermiona była pewna, że jest dłużniczką wielu osób, przede wszystkim Harry'ego, a przy tym jednocześnie Harry był jej dłużnikiem. Wielokrotnym. Uśmiechnęła się, wdzięczna, że ten Rytuał był utrzymywany w tajemnicy. Wiedziała, że Severus Snape był dłużnikiem Jamesa Pottera, za ratunek przed atakiem wilkołaka podczas pełni księżyca. Myśl, że ojciec Harry'ego dobrowolnie związałby swoją magię z magią Snape'a, by odebrać dług była wręcz śmieszna. Z tego, co wiedziała o Jamesie Potterze, nie był on na tyle okrutny, żeby zrobić coś takiego Snape'owi. Z drugiej strony Syriusz Black…

Hermiona stanęła jak wryta. Cała krew odpłynęła jej z twarzy. Biegiem wróciła do świeżo ułożonej sterty książek i otworzyła obszerny wolumin na zaznaczonej stronie.

"…sięga nawet przez Zasłonę…"

Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ciemność pokoju.

- Matko Merlina! - Wyszeptała i przewróciła stronę.

wWwWwWwWwWwWw

21 lipca 1997

Nora - dom rodziny Weasley'ów

Po dwóch tygodniach intensywnych badań, dwóch wycieczkach do szkolnej biblioteki (dzięki uprzejmości Profesor McGonagall, która pozwoliła jej skorzystać ze swojego kominka), Hermiona miała ułożony plan działania. Niestety, nie ona jedna. Pani Weasley planowała duże wesele. Zakon planował odebrać Harry'ego z Little Whinging. Ron miał mało ambitny plan poinformowania swoich rodziców, że razem z Harrym i Hermioną nie wraca na siódmy rok do Hogwartu, a zamiast tego będą podróżować po Wielkiej Brytanii, próbując odszukać artefakty skrywające kawałki duszy Voldemorta. Każdy miał jakiś plan.

Jednak to plan Hermiony wymagał natychmiastowego działania, zanim Ministerstwo, Zakon lub Weasley'owie uniemożliwią całkowicie jego wykonanie. Zachowanie tajemnicy przed Harrym i Ronem też nie pomagało w realizacji jej planu. A jednak musiała komuś powiedzieć, z kimś porozmawiać. Wymówiła się ostatnimi zakupami na Ulicy Pokątnej i gdy nikt nie patrzył, Pani Weasley była w ogrodzie, a Ron na piętrze, chwyciła garść Proszku Fiu i wrzuciła je do kominka, patrząc na zabarwiające się na zielono płomienie.

- Legowisko! - Wykrzyknęła i zniknęła w ogniu.

wWwWwWwWwWwWw

Legowisko - dom rodziny Lupinów

Hermiona wypadła z płytkiego kominka po drugiej stronie sieci Fiu. Zakaszlała i otrzepała szaty z popiołu.

- Remus? Tonks? - Zawołała, nie chcąc przeszkadzać nowożeńcom w ich nowym domu.

- Cześć, Miona - Tonks weszła do salonu z małej kuchni.

Hermiona wzdrygnęła się, gdy Tonks zdrobniła jej imię, tak jak robił to Ron. Nienawidziła zdrobnień i pseudonimów, i zawsze głośno wyrażała swoją opinię na ten temat. Jedyną osobą, której mogła wybaczyć zdrabnianie jej imienia był Grawp, ale wyłącznie dlatego, że nie wiedziała, jak wbić do głowy półolbrzymowi, że tego nie lubi. Jednakże pomimo ciągłego poprawiania osób, które zwracały się do niej inaczej niż "Hermiona", jej przyjaciele nic sobie z tego nie robili, wobec czego przestała ich poprawiać. Jej przyjaciele albo nie szanowali jej życzeń, albo byli zbyt leniwi, by wymawiać trzysylabowe imię.

Jasnoróżowe włosy Tonks jarzyły się w ciemnościach, w jakich pogrążony był pokój. Wszystkie kotary były zasłonięte.

- Przepraszam - mruknęła gospodyni, odsłaniając okna. - Wczoraj była pełnia księżyca. Remus dostaje potwornej migreny od zbyt silnego światła.

- Cieszę się, że ktoś się nim zajmuje - Hermiona uśmiechnęła się promienne do młodej kobiety. Pomijając chwile we Wrzeszczącej Chacie, kiedy myślała, że jej były nauczyciel zawiódł jej zaufanie, Hermiona zawsze ogromnie troszczyła się o Remusa. Zrzuciła to na karb swojej empatycznej natury, która dotykała każdego, kim pogardzali czystokrwiści czarodzieje. Mugolaki, wilkołaki, elfy, gobliny, olbrzymy, centaury; wszyscy oni byli niegodni magii, którą dysponowali. Ona, czarownica, miała większe szanse odnaleźć się w magicznym świecie, ale chciała coś zrobić dla wszystkich istot cierpiących pod jarzmem rasistów. - Jeżeli tego potrzebujesz, mogę pomóc następnym razem…

- Nie trzeba - Tonks zbyła Hermionę. - Muszę się tego nauczyć, jak sobie z nim radzić. Ale twoja pomoc w zeszłym miesiącu była mi bardzo potrzebna.

- Jak on się czuje?

- Dużo lepiej, dzięki fantastycznie zaopatrzonej w eliksiry apteczce. Wczoraj wmusiłam w niego Eliksir Bezsennego Snu i kazałam mu odpocząć.

- Na pewno byłaś Puchonką, a nie Ślizgonką? - Hermiona zaśmiała się pod nosem. - Dobra z ciebie żona, Tonks. Cieszę się, że Remus może na ciebie liczyć.

- Utknęłam z bestią, prawda? - Tonks odpowiedziała uśmiechem.

- Sama złożyłaś taką przysięgę ślubną - odpowiedział im zmęczony głos, za którym pojawił się osłabiony Remus Lupin. Wilkołak podszedł do swojej żony i pocałował ją w policzek.

- Dzień dobry - Hermiona rozpromieniła się.

Słysząc jej głos, Remus podniósł wzrok i na ułamek sekundy jego oczy zapłonęły. Wziął głęboki oddech i mocniej objął Tonks.

- Dobrze wyglądasz, Hermiono.

- Ty też - Hermiona wskazała lekkim ruchem ręki obejmującą się parę. - Małżeństwo ci służy.

- To prawda - przyznał. Na jego policzki powoli wpłynął zdradziecki rumieniec, tak różny od chorowitego odcienia jego skóry, który był obecny zawsze w tygodniu, w którym przypadała pełnia księżyca.

- Tylko dlatego, że masz taką młodą żonę - wtrąciła się Tonks, który tylko lekko się wzdrygnął na przypomnienie o różnicy wieku.

- "Młodość jest zmarnowana na młodych" - zacytowała Hermiona.

- Oscar Wilde - odpowiedział szybko Remus.

- Mugol.

- Czarodziej.

- Naprawdę?

- Kto? - Tonks zmarszczyła brwi. - Uwierzcie mi, nigdy nie wiem, o kim mówicie. Moglibyście mówić w goblińskim, a czułabym się tak samo. - Zaśmiała się, siadając w wygodnym fotelu. - Co cię do nas sprowadza, Miona?

- Potrzebuję waszej pomocy przy bardzo poważnej sprawie. Serio - powiedziała, dobierając ostrożnie jedno słowo. Tonks nie zrozumiała, ale Remus zacisnął szczęki i uniósł brwi.

- Chodzi o Harry'ego? - Zapytała Tonks, zakładając, że Hermiona martwi się o swojego najlepszego przyjaciela. W ostatnim czasie, wszystkie spotkania Zakonu Feniksa składały się z rozmów o Harrym Potterze.

- W pewnym sensie, ale nie do końca - spróbowała wytłumaczyć. - Musicie mi zaufać. I musicie mi pomóc w czymś, co jest najprawdopodobniej bardzo niebezpieczne i nielegalne.

Mówiła łagodnie, obawiając się, czy któreś z jej rozmówców nie wpadnie nagle na pomysł wepchnięcia jej do kominka i odesłania do Nory. Gdy żadne się nie poruszyło, kontynuowała.

- Muszę się dostać do Ministerstwa Magii.

- Znowu? - Remus cały czas miał uniesione brwi.

- Dostaniesz zmarszczek, jeśli będziesz tak na mnie patrzył - uśmiechnęła się słodko, co tylko sprawiło, że pogłębił się cień na jego twarzy. - Nie tak, jak ostatnio. Ze względu na zabezpieczenia, potrzebuję pomocy Aurora. Wiem, że jutro z samego rana jest wielkie wystąpienie Ministra Scrimgeoura.

- Tak - przytaknęła Tonks. - Jakaś wielka konferencja prasowa, żeby przypomnieć wszystkim, że Ministerstwo panuje nad sytuacją. - Przewróciła z irytacją oczami, które w międzyczasie zmieniły kolor z ciemnobrązowych na jasnoniebieskie. - Chcesz wejść na konferencję?

- Nie - potrząsnęła głową. - Chcę, żebyś mnie wprowadziła do Ministerstwa. A potem chcę, żebyś ty - odwróciła się do Remusa - zszedł ze mną do Departamentu Tajemnic.

- Serio? - Brwi Remusa zniknęły pod jego gęstą grzywką.

- Interesujący dobór słów - mruknęła Hermiona. - Tak, chcę tam wrócić. To ważne. Odkryłam coś i muszę się dowiedzieć, czy działa. Nie będę miała innej możliwości. Wiem, że Zakon uważa, że niedługo Ministerstwo zostanie całkowicie zinfiltrowane przez Śmierciożerców. Jeżeli jeszcze nie zostało… Ale w tym momencie panuje tam ogromne zamieszanie, więc może uda mi się zrealizować mój plan. Jeżeli Voldemort obejmie panowanie, nie będę miała szans. To, czego szukam może zostać do tego czasu zniszczone i nie będę miała możliwości przetestowania pewnej teorii.

Wydawało się, że Tonks cała pali się do pomocy, co było dziwne, ponieważ nie wiedziała, na czym dokładnie polega plan Hermiony. Z kolei Remus kiwał głową ze zrozumieniem, gdyż w jej przemowie było coś pierwotnego. Jej oddech, gdy wypowiadała te słowa, sposób w jaki stała. Szukał czegoś konkretnego w jej oczach. Patrzył w nie z taką intensywnością, że zawstydzona odwróciła wzrok.

- Niech będzie - skinął głową. - Ufam ci.

- Dziękuję - odetchnęła z ulgą. - Ja jestem gotowa, żeby ruszać. Możemy się umówić na jutro, na szóstą rano?

- Jak najbardziej - ponownie kiwnął głową.

- Na pewno? Nie potrzebujesz więcej czasu, żeby wypocząć? - W głosie Hermiony pobrzmiewało wyraźne zmartwienie.

- Czuję się dobrze, dziękuję - uśmiechnął się do dziewczyny. - Szósta rano.

- Mi też pasuje - wtrąciła Tonks. - Konferencja jest zaplanowana na siódmą. Będziemy mieć wystarczająco dużo czasu, żeby się przygotować, Aportować do Ministerstwa i wprowadzić cię chyłkiem do budynku. Ścisła ochrona będzie urzędować wyłącznie w Atrium, czyli tam, gdzie będzie Minister. My wejdziemy przez tylne wejście Aurorów. Mamy osobną windę, która porusza się między wszystkimi piętrami. Jak dużo czasu będziesz potrzebowała?

- Nie wiem - przyznała. - Czy w Departamencie Tajemnic toczą się w tym momencie prace?

- Mogą - Tonks wzruszyła ramionami. - Odbudowują to, co zniszczyliście poprzedniego lata. - Jej słowa zabarwiła mieszanka rozbawienia i podziwu, jakby chciała przyklasnąć zniszczeniom dokonanym przez szóstkę nastolatków. - Oczywiście, sama dorzuciłam kilka swoich klątw - dodała lekko, nie zamierzając zapominać o swoim udziale w bitwie.

- Pracownicy będą jutro w Departamencie Tajemnic? - Dopytywała Hermiona.

- Raczej nie. Wszyscy będą chcieli posłuchać Ministra.

- Bardzo dobrze - Hermiona uśmiechnęła się i z kieszeni wyłowiła złotego Galeona. Podała go Tonks. - Trzymaj.

- Spóźniony prezent weselny?

- Środek komunikacji - wyjaśniła. - Stworzyłam je kilka lat temu, kiedy Umbridge rządziła Hogwartem. Grupa naukowa Harry'ego potrzebowała sprawnego sposobu porozumiewania się ze sobą. Umawialiśmy się w ten sposób na czas i miejsce spotkania. Obłożyłam te Galeony Zaklęciem Proteusza. Jeżeli napiszę wiadomość na moim, twój zrobi się duży i ciepły. Wtedy możesz odczytać wiadomość. Kiedy Remus i ja skończymy naszą misję, dam ci znać i będziesz mogła po nas wrócić.

- Super! - Tonks parsknęła śmiechem, kiedy Remus wyrwał jej monetę z dłoni.

- Stworzyłaś je kilka lat temu? - Wilkołak patrzył na zaczarowany pieniążek, jakby już go kiedyś widział.

- Tak. Śmierciożercy podsunęli mi pomysł - zaśmiała się. - Mroczny Znak.

Wskazała dłonią skórę na swoim przedramieniu. Remus tylko pokiwał ze zrozumieniem głową i postarał się ukryć tęskne spojrzenie, które na chwilę pojawiło się na jego twarzy. Zmusił się do uśmiechu.

- Niesamowite.

- Powtórzmy to - kontynuowała Tonks. - Moneta się rozgrzeje, co będzie moim znakiem, żeby po was wrócić. Jeśli wyrobicie się w trakcie trwania konferencji, może uda nam się wyślizgnąć razem z reporterami. Mogę rzucić na ciebie zaklęcie kamuflażu, żebyś nie przyciągała uwagi.

- Nie - potrząsnęła burzą włosów. - Chyba, że będzie to absolutnie konieczne. Jeżeli nam się uda, będziemy musieli wyjść natychmiast przez osobne wyjście i od razu się Aportować. Tutaj, jeśli nie macie nic przeciwko. Wolałabym Grimmauld Place, ale nie wiem…

- Czy Severus nie podał tego adresu Śmierciożercom - Remus dokończył jej myśl. - Rozumiem.

- To dobrze - odetchnęła. - Więc spotkamy się jutro o szóstej i jeszcze raz powtórzymy plan?

- Oczywiście - Tonks wstała i objęła Hermionę. - Nie mogę się doczekać. Uwielbiam niespodzianki. Powiesz mi kiedyś, co planujesz? - Zapytała z rozbrajającą szczerością.

- Jeżeli mój plan się powiedzie, nie będę musiała ci nic mówić - uśmiech Hermiony stał się nagle nerwowy.

- Wracaj do domu - Remus wskazał dłonią kominek. - Nie sądzę, żebyś jeszcze komuś powiedziała o swoim tajemniczym planie, co znaczy, że okłamałaś Molly. - Mrugnął łobuzersko, na co obie młode kobiety odpowiedziały uśmiechami. Hermiona się zaczerwieniła, przyłapana na oszustwie. - Wracaj zanim cię przyłapie. Tonks później przyśle Ci sowę z prośbą o pomoc… Coś w sprawie wesela Fleur i Billa. Molly wręcz wypchnie cię z domu, jeśli będzie myślała, że pomagasz nam w wyborze prezentu.

- To może być jedyny pretekst do wyjścia z Nory. Gdybym była jej rodzonym dzieckiem, nie mogłabym postawić stopy na ganku jej domu, chyba, że chciałabym tam posprzątać. Bardzo wam obojgu dziękuję.

Uściskała Tonks i chciała objąć również Remusa, który początkowo opierał się odwzajemnieniu uścisku. W końcu zamknął ją w swoich ramionach, ale wstrzymał oddech.

- Bezpiecznej podróży, Hermiono. Remus, natychmiast idź do kuchni, zrobić śniadanie - warknęła Tonks. - Jesteś zbyt chudy. Lubię, jak mój wilk ma trochę mięska na kościach.

Tonks mrugnęła figlarnie do swojego męża, który zarumienił się gwałtownie. Hermiona zaśmiała się pod nosem, gdy Remus odwrócił się do niej i próbował przeprosić za zachowanie swojej młodej żony, po czym wycofał się do kuchni.

Hermiona podeszła do kominka i już sięgała po Proszek Fiu, gdy jej pomniejszona torba wypadła z kieszeni szaty. Pochyliła się, żeby podnieść zgubę i zaczęła się poważnie zastanawiać, czy nie przytwierdzić jej na stałe do kieszeni swojej szaty, z uwagi na to, co zawiera ta szczególna torba. Gdy tak stała pochylona, usłyszała przypadkiem rozmowę Tonks i Remusa, ciche słowa dobiegające z kuchni. Nie miała w zwyczaju podsłuchiwać - szczególnie swoich przyjaciół - ale usłyszała swoje imię. Ciekawa, czy naprawdę chcą jej pomóc w jutrzejszej misji, nasłuchiwała.

- Przepraszam - wymamrotał Remus. - Czasami Hermiona potrafi być taka…

- Nie masz potrzeby przepraszać - w głosie Tonks było słychać całą jej miłość do męża. - Wałkujemy ten temat od roku. Od momentu, kiedy powiedziałeś mi prawdę. Ty nie masz się czego wstydzić, a ja nie mam się czego obawiać.

- Jesteś pewna?

- Tak pewna, jak tego, że to ja jestem twoją partnerką - odpowiedziała stanowczo. - Myślisz, że ona chce wejść do Departamentu Tajemnic po…?

- To możliwe - Remus westchnął. - Ale prawdopodobnie z innych powodów niż ja.

- Nadchodzi ten czas, prawda?

- Jest już bardzo blisko. Jeżeli przetrwamy tą wojnę, nadejdzie czas.

- Za bardzo się martwisz.

- Wiesz, że cię kocham? - Zapytał z cichym zdumieniem.

- Wiem. Wszystko w porządku, kochanie. Są pewne rzeczy, które są poza naszą kontrolą i to jest jedna z nich. To nie ty zaplanowałeś kolej zdarzeń. Nie mamy wpływu na to, co czujemy.

- Ale wiesz, że cię kocham? - Powtórzył z naciskiem.

- Tak, Remus, wiem, że mnie kochasz. Nigdy mnie nie zostawisz. Jestem twoją partnerką. Twoją samicą. Rozumiem - Tonks zaśmiała się i Hermiona nie mogła się pozbyć wrażenia, że nie pierwszy raz toczą tą dyskusję.

Mając nieodparte wrażenie, że weszła buciorami w bardzo intymną chwilę między małżonkami, ostrożnie stanęła w kominku i rzuciła wokół siebie chmurę Proszku Fiu.

- Nora - wyszeptała, po czym zniknęła.

- Cały czas tu była - poinformował Remus w momencie, kiedy Hermiona zniknęła. - Prawdopodobnie słyszała każde słowo.

- Ty i ten twój psi słuch - Tonks lekko puknęła w ucho Remusa. - Zawsze wszystko musiała wiedzieć?

- Nie masz pojęcia, do czego ona jest zdolna - Remus zaśmiał się. - I na razie ona sama tego nie wie.