Dean siedział w kuchni jedząc płatki i rozmyślając o dziwnym uczuciu, które rozprzestrzeniało się w jego ciele za każdym razem, kiedy Castiel w jakikolwiek sposób był przy nim.
— Dobra — powiedział sobie. — Jest nowy, zwyczajny dzień. Sprawa z Casem to przeszłość, całkowite szaleństwo wywołane ciągłym zmęczeniem. Na pewno ci już przeszło. To tylko twój przyjaciel. Twój przyjaciel, Castiel. Twój bardzo dobry przyjaciel, Castiel.
Do kuchni wszedł Sam, a tuż za nim Cas, którzy rozmawiali o czymś cicho.
— Cześć Dean — powiedział Sam, a anioł się uśmiechnął.
— Heeej — pomyślał. — To twój chłopak, Castiel!
Dean pozwolił, żeby jego głowa uderzyła z hukiem w blat.
