Było piękne słoneczne popołudnie, większość uczniów wylegiwała się na błoniach Hogwartu. Pod jednym z największych drzew siedział niejaki Draco Malfoy. Chłopiec był zirytowany sytuacją w Hogwarcie. Nie dość, że nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami został ten przygłup Hagrid to jeszcze obrona przed czarną magią była prowadzona przez przymuła Lupina. Nie wspominając już Dumbledora, który był największą porażką w tej szkole.
Draco siedział sam pod drzewem a w zdrowej ręce (tej, której nie podrapał ten durny ptak hipogryf) trzymał swojego towarzysza niedoli, zieloniutkie jabłko. Tak, ten właśnie owoc towarzyszył mu przez ostatnie dwa tygodnie. Można by to wziąć za dziwne, a nawet szalone gdyby nie to, że jabłko było idealnym słuchaczem i potrafiło dodać otuchy chłopcu kiedy tego potrzebował.
- Widzisz jabłko, tylko ty mi pozostałaś, Crabbe i Goyle to bezuczuciowe łomy do otwierania opancerzonych drzwi. Nie wiem czy w ogóle wiedzą co to są uczucia i emocje, ale ty mnie rozumiesz prawda?- Draco spojrzał na owoc w reku. Było to najpiękniejsze jabłko jakie kiedykolwiek widział. Okrągłe, zielone, twarde, gładkie i lśniące z cudownym listkiem na ogonku.
- Jesteś naprawdę zjawiskowa jabłko, dobrze, że cię zakonserwowałem zaklęciem teraz zawsze będziesz piękna.- jabłko jak zwykle milczała, ale Draco to nie przeszkadzało, lubił mówić do niej nawet o błahych sprawach.
- No cóż jabłko, na nas już czas, zaraz rozpoczną się lekcje.
Wstał i otrzepał swoje szaty. Nie chciał iść na zajęcia, nauczyciele zawsze reprezentują żenujący poziom, no może oprócz profesora Snape'a on jako jedyny znał się na nauczaniu. Wędrując korytarzami w poszukiwaniu właściwej klasy czuł ciężar jabłka w jego kieszeni co go trochę rozweseliło. Na nie zawsze mógł liczyć.
Dzisiejsze zajęcia nie wniosły nic nowego oprócz masy prac domowych, ale on się tym nie przeją, był dobrym uczniem i nie stanowiło to dla niego problemu. Pod pretekstem zmęczenia poszedł wcześnie do swojego akademiku, ale wcale nie chciało mu się spać. Nie, on chciał w ciszy i spokoju porozmawiać ze swoim jabłkiem. Wiedział, że jego przyjaciele uznali by to za co najmniej dziwne, więc po prostu znajomość z jabłkiem trzymał w ścisłej tajemnicy.
- Cześć kochana jak tam ci było w mojej kieszeni? - zapytał owoc ówcześnie kładąc go na komodę.- Ja cały dzień się nudziłem, pewnie ty też. Przykro mi, że musiałem cię schować do kieszeni, ale na zewnątrz mogła by ci się stać krzywda. Nie gniewasz się na mnie, prawda?- zapytał z nadzieja wlepiając w jabłko swoje piękne niebieskie ślepka.- Wiedziałem, że nie. Ty nie jesteś taka jak inni, ty jesteś wyjątkowa.- powiedział przymilnie i podrapał jabłko czule po liściu.- Wiesz co, jak skończy się ten przeklęty rok to pojedziemy razem na wakacje. Pokaże ci piękne miejsca, poznasz swoich krewnych antonówki i papierówki. Wiem, że nie dorastają ci do pięt, ty jesteś Granny Smith. Królowa wśród jabłek, więc pokażesz im gdzie jest ich miejsce. O tak będziemy się świetnie razem prezentować. Ty jako delikatna, wrażliwa dama i ja mężny i przystojny szlachcic. Było by pięknie, prawda?- jabłko jak zwykle nie odpowiedział, ale zrobiło się bardziej zielone jakby na znak zgody.
Draco zaczął się rozpływać nad jej urodą i obiecał jej, że nigdy nic ich nie rozdzieli. Ujął ją delikatnie w dłonie, pocałował w zielony policzek, po czym delikatnie, jakby to było jabłko zrobione z najdelikatniejszego i najdroższego kruszcu, położył ją na poduszce, zaraz przy swojej twarzy, aby mógł na nią patrzyć jak zasypia i powitać ją kiedy się zbudzi.
- Kocham cię jabłko. - wyszeptał głosem pełnym miłości i składając ostatni pocałunek na jej drobnej postaci zasną mażąc o ich wspólnej przyszłości.
