Autor: stupidpenname
Zgoda: JEST!
Link do oryginału: s/6343660/1/Hello-Stark-Industries
Tłumaczenie: BellaJuHare
Beta: Ros :pokłon: (wszelkie pozostałe przy życiu błędy są winą moją i ewentualnie mojego głupiego worda, który nie wie, że nadpobudliwość jest gorsza od lenistwa)
- Słucham, Stark Industries.
- Pepper! Jak to dobrze, że wciąż tam jesteś! Wyświadcz mi przysługę!
- Jest za piętnaście dwunasta w nocy, panie Stark. Czy to nie może zaczekać do rana?
- Cóż… w zasadzie może i by mogło, ale wolałbym mieć to już za sobą.
- Ale to nie jest jedna z tych przysług, prawda?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
- Wie pan. Taka jak wtedy, gdy musiałam jeździć dookoła Francuskiej Ambasady, żeby mógł pan zwiać przez okno z pokoju żony ambasadora.
- Nic z tych rzeczy.
- Albo jak wtedy, gdy musiałam odkręcać całą aferę związaną z faktem, że uderzył pan Christiana Bale'a w twarz.
- Hej, nigdy cię o to nie prosiłem. Poza tym, sam sobie zasłużył.
- Panie Stark, chyba nie nasikał pan znowu na jakiś pomnik?
- Już ci tłumaczyłem, że byłem wtedy pijany.
- Mam taką nadzieję.
- Słuchaj, Pepper, kończą mi się ćwierćdolarówki. Jestem miliarderem i kończą mi się ćwierćdolarówki. Proszę, czy mogłabyś po prostu przyjechać tu i wyciągnąć mnie z tego bagna? Ten ostatni raz?
- Dobra, niech będzie. Co dokładnie mam tym razem zrobić?
- Już mówiłem. Wyciągnij mnie stąd. Dosłownie. Jestem w więzieniu. Komisariat Policji na North Los Angeles Street 150. Weź pięć tysięcy dolarów.
- Co takiego? Dlaczego? Co tym razem zrobiłeś?
- Pepper, wytłumaczę ci wszystko, kiedy już tu będziesz. W chwili obecnej potrzebuję, żebyś natychmiast wsiadła do auta i przyjechała po mnie. Dzielę celę z gościem o wdzięcznym pseudonimie Pająk, który jest naprawdę uroczy.
- Okej, już jadę.
- Och, zaczekaj chwilę! Pepper? Pepper?
- Wciąż tu jestem, panie Stark.
- To dobrze. Tylko… yyy… nie włączaj radia jadąc tutaj, co?
- …dlaczego nie?
- To… eee… To tak trochę jakby… Prasa mogła przechwycić część informacji. Zupełnie niesłusznie rozdmuchując całą sprawę. Obiecuję. Słowo skauta.
- Nigdy nie był pan w skautach.
- Byłem. Przez dwa tygodnie. Wywalili mnie po drobnym incydencie z maleńką eksplozją w tle. Jasper Bryson płakał jak mała dziewczynka, ale potem brwi w końcu mu odrosły…
- Wie pan co, panie Stark? Właśnie sporządzałam budżet kosztów działu kadr na jutro. To dlatego wciąż tu jestem pomimo tak późnej pory: by zaplanować wszystko tak, żebym jutro nie musiała sobie już tym zawracać głowy. A teraz dowiaduję się, że cała moja dotychczasowa praca pójdzie na marne, bo mam niejasne przeczucie, że próbuje pan sobie przywłaszczyć cały mój wolny czas na co najmniej trzy tygodnie.
- Naprawdę? To brzmi jakbym właśnie cię ocalił przed śmiercią. Gdyby nie ja, umarłabyś z nudów! Wiesz, że od 1978 roku jest to główna przyczyna zgonów wśród atrakcyjnych asystentek? Myślałem nawet nad założeniem fundacji…
- Wydawało mi się, że kończą się panu ćwierćdolarówki?
- Pająk pożyczył mi trochę. Nie bardzo wiem, czego zażąda w zamian. Jego intencje mogą być nie do końca szlachetne.
- Świetnie. Tym razem naprawdę już jadę.
- Okej. Wspaniale. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć twoją radosną buźkę. I jeszcze jedno. Jeśli jednak będziesz słuchać radia w trakcie jazdy, powinnaś wiedzieć, że wszyscy byli pełnoletni, koza nie doznała najmniejszego uszczerbku na zdrowiu, lekarz powiedział, że albańska tancerka odzyska słuch w przeciągu kilku najbliższych dni, a to wszystko wyjęte z kontekstu brzmi o wiele gorzej niż ma się w rzeczywistości.
- …
- Pepper?
- Nawet pańska rodzona matka nie miałaby mi za złe, gdybym zostawiła tam pana na noc, panie Stark. Albo gdybym w ogóle pana tam zostawiła.
- Daj spokój, Pepper. Gdybyś zostawiła mnie tu na ciągłą łaskę i niełaskę Policji Los Angeles, kto dostarczałby ci tej odrobiny rozrywki, jakiej doświadczasz w życiu?
- Dla niektórych ludzi rozrywką jest oglądanie wypadków samochodowych.
- Och, a skoro już o wypadkach samochodowych mowa…
