Konoha, 1.06.
Draniu!
Kiedy to czytasz, ja pewnie leżę gdzieś martwy. Jest to mój pierwszy i ostatni list do ciebie.
Przez lata cię szukałem, goniłem. Chciałem, by drużyna siódma znów była w komplecie, by wszystko było jak dawniej. Ty tego nie chciałeś, a przynajmniej tak myślałem. Przy każdej próbie zabrania cię do wioski niszczyłeś mnie. Powoli przestawałem być sobą. Coraz rzadziej się uśmiechałem, aż w końcu przestałem to robić. Z moich oczu zniknęły wesołe iskierki. Nie potrafiłem się już nawet śmiać.To tak bardzo bolało. Cierpiałem.
Miałem dość twoich kpin. Miałem dość twojego zachowania. Miałem dość myśli, że nie potrafię cię sprowadzić. Miałem dość ciebie, za to jaki się stałeś i siebie, za to, że byłem za słaby, że nie potrafiłem spełnić obietncy danej innym i sobie. Poddałem się.
Kiedy przestałem ciebie szukać, powróciłeś. Pojawiłeś się w wiosce jako bohater. Okazało się, że twój pobyt u Orochimaru był misją najwyższej rangi. Zabiłeś tego gada oraz jego sługusów. Ludzie z wioski zaczęli cię podziwiać. Dla nich byłeś wzorem do naśladowania, a ja stałem się nikim. Wzięli mnie za nieudacznika.
Szybko zostałeś hokage. Załamałem się. Jak tylko skończę to pisać, zabiję się. Nie mam już nic do stracenia. Zabrałeś mi wszystko: czas, uśmiech, radość z życia, marzenia.
Jesteś z siebie dumny, Sasuke?
Naruto
