Hermiona siedziała z głową opartą o ścianę i wpatrywała się jak krople deszczu leniwie
spływają po szybie. Panujący w klasie wróżbiarstwa zaduch i opary wytwarzane przez niezliczoną
ilość kadzideł sprawiały, że dziewczyna robiła się senna. Gdy już praktycznie popadła w objęcia
Morfeusza, usłyszała straszliwy hałas i od razu się rozbudziła. Uczniowie pakowali swoje książki,
szurali krzesłami i prowadzili ożywione rozmowy. Powoli zwlekła się z fotela i zaczęła zbierać swoje
materiały. Skierowała się w stronę drzwi, ale drogę zastąpiła jej profesor Trelawney. Jak zwykle była
obwieszona mnóstwem wisiorków, koralików i bransoletek tak, że przy każdym ruchu głośno brzęczała i dzwoniła.
-Mmmmm, moja droga, widzę wyraźną zmianę w Twojej aurze.-powiedziała, dziwnie skrzecząc-
Tak, tak czeka Cię niesamowita odmiana.
-Faktycznie, strasznie zgłodniałam i wybieram się zaraz na kolację. Ma pani całkowitą racje.
Po całym dniu nauki, dyniowe paszteciki wydają się cudowna odmianą.
-Nie kpij sobie dziecko!-jej twarz lekko wykrzywiła się w grymasie-Moje wewnętrzne oko wyczuwa
ogromne zmiany w sferze miłosnej.
Hermiona lekko się zarumieniła.
-Taaak! Jeszcze przed końcem tego tygodnia poznasz uczucia, których nigdy nie doznały Twoje ciało i dusza.
-W takim razie będę miała oczy szeroko otwarte.-powiedziała z ironią i wyszła.
Profesor Trelawney patrzyła na nią z zamyśloną miną tak długo, aż zniknęła za rogiem.
***
-Hermiono zwolnij, bo zaraz się zadławisz.
-Muszę jeszcze zdążyć do biblioteki Ron, za nim zacznie się cisz nocna. Nie chciałabym natknąć się
na Filch'a i tego wrednego kocura.
Trójka przyjaciół siedziała przy stole Gryffiondoru i jadła kolację.
-Czy mi się wydaje Harry, czy Snape sztyletuje nas wzrokiem częściej, niż zwykle?
Hermiona z zaciekawieniem zerknęła na stół nauczycielski. Gdy spojrzenia jej i Snape'a się spotkały,
on natychmiast odwrócił wzrok.
Gryffonka nie zwracając na to szczególnej uwagi, znów spojrzała na przyjaciół, uśmiechnęła
się do nich przelotnie i poderwała z krzesła.
-Dobra, chłopaki to ja lecę do...
-Biblioteki. Tak wiemy.-skończył za nią Ron.
-No to do zobaczenia w pokoju wspólnym.-krzyknęła na odchodnym i już jej nie było.
***
-Przepraszam panią, pani Pince . Na którym regale znajdę książki o transmutacji ludzi?
-Czwarty po lewej.-odpowiedziała kobieta nie uraczając jej nawet spojrzeniem.
-Dziękuję.-mruknęła Hermiona i ruszyła w stronę półek.
Wybrała interesujące ją tytuły i skierowała się z powrotem do bibliotekarki.
Niosła tak duży stos książek, że praktycznie nic nie widziała. Szła przed siebie, gdy nagle wpadła na coś
dużego i twardego. Upadła na ziemię, a książki rozsypały się wokół niej. Gdy podniosła głowę ujrzała
wściekła twarz Snape'a.
-Granger! Może byś łaskawie raczyła uważać jak łazisz.-warknął, ale pomógł jej wstać-Choć w sumie nic dziwnego,
skoro pół twarzy zasłania Ci to gniazdo.
Hermiona już miała przeprosić, że na niego wpadła, ale jego złośliwy komentarz skutecznie odwiódł ją od tego pomysłu.
-Oh, a nie odejmie mi pan punktów?-syknęła.
Sama zastanawiała się skąd wzięło się w niej tyle odwagi, aby odpyskować nauczycielowi, i to jeszcze Snape'owi.
-Ależ spokojna Twoja rozczochrana, Granger. 5 punktów od Gryffindoru za napaść na nauczyciela-powiedział serwując
Hermionie swój firmowy, jadowity uśmiech, na widok, którego pierwszoroczni płakali.-I kolejne 5 punktów za pyskowanie.
Hermiona się skrzywiła, ale Snape ją zignorował i machnął różdżką, a wszystkie upuszczone książki w równiutkiej
kolumnie ułożyły się w jej rękach.
-Dziękuję.-powiedziała ledwo słyszalnie i ruszyła do wyjścia.
-Nie tak prędko, Granger.
Gryffonka odwróciła się bardzo powoli z posępną mina.
-Jutro o 20 szlaban, ze mną.-sadystyczny grymas, który chyba miał być uśmiechem wstąpił na jego bladą twarz.
Dziewczyna przytaknęła i bez słowa opuściła bibliotekę.
