Rating: T/M
Parring: KanamexYuuki (jak na razie x3)
Summary:

(fragment)
"Dusi mnie mój umysł. Moje słowa umierają.
Łzy wysychają, a uczucia rozpływają się w kałuży krwi.
Więdną myśli i marzenia..."

Opowiadanie oparte jest na podstawie mangi/anime Vampire Knight.
Historia zatytułowana "Ponad marzeniami".
Opowiada o losach rodzeństwa Kuran, któremu wcale nie jest łatwo po zakończeniu wojny. Para wampirów, połączonych nie tylko więzami krwi zaczyna odnowa układać sobie życie.
Wszystko powraca do normy, włącznie ze związkiem łowców i radą starszych. Stare problemy powracają ponownie i na dodatek Kuranom po piętach ciągle depcze młody łowca, który poprzysiągł zemstę.
Drugim bohaterem, którego historia również jest opisywana, jest owy łowca - Zero Kiryuu, który stara się dopełnić przyrzeczenia i wybić wszystkie wampiry czystej krwi poczynając od dawnej przyjaciółki Yuuki Kuran a kończąc na jej bracie Kaname Kuranie.

Opowiadanie w całości wymyślone przez skromną osobę autorki. Dla zapalonych fanów wątków miłosnych oraz zawziętych horrorożerców - i dla Was się coś znajdzie ;).

Warnings: wulgaryzmy, krew i podteksty erotyczne.

Notka:

Opowiadanie rozpoczęte 2009 roku.
Regularnie poszerzające się o kolejne rozdziały.

Akcja rozpoczyna się w momencie opuszczenia przez rodzeństwo Kuran akademii Cross.

UWAGA!

Nie bójcie się towarzysze, gdyż w moim opowiadaniu Yuuki Kuran nie jest już ciotowatą lalunią (wybaczcie za określenie, ale taka prawda) wołającą w kółko tylko Kaname-oniisama~!
Ja także nie lubię głupiutkiej Yuuki, dlatego tutaj mówimy stanowcze NIE dyskryminacji i stawiamy na silne kobiety.

Dzień 1

Dudnienie pociągu. W nierówne, składające się w usypiający rytm. Ledwo co utrzymywałam otwarte powieki. Głowa oparta o ręce kołysała mi się na boki i odruchem bezwarunkowym cały czas wpadała na jego ramię.

Nie zasypiaj.

Ziewnęłam i powiodłam wzrokiem za kolejnym światłem, które na chwilę wpadło do prawie pustego przedziału. Byliśmy tu tylko my - ja i on. Żadnych bagaży, niczego.
Co raz więcej światła wpadało przez szyby wagonu. Musiało już zacząć świtać. Ponownie mną zakołysało i znów znalazłam się na jego ramieniu. Zanim jednak znów zdążyłam powrócić do upartej siedzącej pozycji, poczułam jak otacza mnie ramieniem. Automatycznie zapiekły mnie policzki od czerwonych rumieńców, ale nie odezwałam się.
- Yuuki, naprawdę powinnaś się przespać. Przed nami jeszcze długa droga.
Nie spojrzałam na niego, bo nie miałam zwyczajnie siły podnieść głowy. Było mi tak przyjemnie ciepło.

Nie! Nie możesz zasnąć!

- Nie, nie chce mi się spaaaaaaaać - W połowie słowa, ziewnęłam przeciągle. Usłyszałam jak wzdycha. To przyjemne ciepło powoli mnie obezwładniało. Żeby nie zasnąć, odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie zdziwiony. Szybko zasłoniłam włosami moje policzki które był wściekle czerwone. Zauważył to, bo chwilę później dotknął zimną dłonią mojego czoła.
- Nie spałaś dwie doby i zdaje się, że już widać tego skutki. Gorączka ci rośnie, kładź się.
Zrobiłam jak najbardziej obrażoną minę jaką potrafiłam i ostrożnie położyłam głowę na jego kolanach. Chyba poczuł się usatysfakcjonowany, bo zaczął delikatnie przeczesywać palcami moje włosy. Nie mogłam zaprzeczyć, że robiłam się co raz bardziej śpiąca.
- Ale zaraz i tak wstanę - Udało mi się powiedzieć pomiędzy ziewnięciami.
- Oczywiście
A za oknami szalała zamieć...

Po przebudzeniu leżałam chwilę bez ruchu, nie otwierając oczu; nie dając poznać, że już wróciłam. Chłód, hałas i zapach szyi Kaname dotarły do mnie dopiero po chwili. Późno zdałam sobie sprawę, że jestem na jego plecach.
Otworzyłam powoli oczy, powstrzymując się z całych sił, by nie ziewnąć. Rozejrzałam się, co było dużym błędem. Salwa śniegu razem z wiatrem wylądowała na mojej twarzy i za kołnierzem. Krzyknęłam. Kaname stanął i postawił mnie na ziemi. Dopiero teraz mogłam się rozejrzeć porządnie. Okolica jak z bajki. "Wow" aż samo cisnęło się na usta. Znajdowaliśmy się w połowie wzniesienia; w górę szczyt, w dół miasto. Gdzie nie spojrzeć ośnieżone, puchate wręcz drzewa.
- Piękne... - Wyszeptałam w końcu po kilkakrotnym obrocie wokół własnej osi.
- Tak, ale chodźmy, bo mi tu zmarzniesz
Poczułam jak chwyta moją dłoń i ciągnie za sobą. Szliśmy dalej, jednak już nie odzywając się. Patrzyłam ciągle na czubki swoich butów. Ciągle piekły mnie policzki, a ja nie potrafiłam stwierdzić, czy to od zacinającego wiatru, czy z faktu, że z chwili na chwilę byłam co raz bliżej n i e g o.
Leśna droga szybko zmieniła się w podziemną ścieżkę. Jak się okazało dom miał więcej niż jedno wejście. Szybkim krokiem przemierzaliśmy korytarz. Wszędzie ciemność, jednak mojej oczy przyzwyczaiły się do niej. Nagle dłoń Kaname zacisnęła się mocniej. Tysiąc myśli w mojej głowie zakotłowało się.
- Yuuki, dlaczego nic nie mówisz odkąd przestałem cię nieść? Jesteś zmęczona?
Nie wiem skąd nagle przez ten ułamek sekundy poczułam się z powrotem jak tamta dawna Yuuki.
- Aż taka słaba nie jestem. - Po tym słowach jednak znów spuściłam wzrok na czubki własnych butów. - Po prostu tyle się wydarzyło, że nie wiem od czego mam zacząć. Sam fakt, że trzymasz mnie za rękę, już mnie cieszy...
Wiem, że to dziwne, ale słysząc "Ja też" z jego ust nie poczułam się lepiej.
Zanim przekroczyliśmy próg domu, padło dużo słów, które niekoniecznie powinny paść. Tego rezultatem było, że Kaname zapewne teraz miał mnie za małą rozpieszczoną gówniarę. Czy ja zawsze muszę mieć taki nieokrzesany język?
Tego typu rozmyślenia popychają człowieka do idiotycznych słów typu: "Zbrukaj też mnie onii-sama~!" Boże, co on sobie musiał myśleć! To brzmi jak propozycja jakiegoś samogwałtu! Na moje szczęście zamknął mi usta pocałunkiem i już nie musiałam nic więcej mówić. Jeden krótki pocałunek doszczętnie zniszczył moją namiastkę poukładanego światka. Czułam się, jakbym w brzuchu miała stertę piór, łaskoczących przy każdym późniejszym ruchu.
Kiedy chwilę potem jego kły zatopiły się w mojej szyi, nie bałam się, ani nie czułam bólu. To było dziwne uczucie, jednak nie było nieprzyjemne. Czułam się na pewno inaczej niż w momencie kiedy robił to Zero.
Zsunęłam się po ścianie, nie mając siły, żeby wstać. Adrenalina buzująca jeszcze chwilę temu w moich żyłach, już przestała działać i zmęczenie osiągnęło swój limit. Wspierając się na rękach zmieniłam pozycję do pół leżącej.

"Dom w którym się urodziłam"

teraz dopiero mogłam go zobaczyć. Ozdobne ściany, dekoracyjne meble; wszystko teraz zdawało się wołać do mnie "hej Yuuki, pamiętasz nas?". Głupie uczucie, w końcu takie dołujące.
Nie wiedziałam kiedy i skąd pojawiły się ręce Kaname i dlaczego niosły mnie po schodach do jednego z pokoi. Ale wiedziałam, że dopóki nie przywitam się z pościelą, nie będę w stanie normalnie funkcjonować.
- To twój pokój, rozgość się. W razie potrzeby, będę w pokoju obok.
Nim się spostrzegłam, siedziałam na dużym dwuosobowym łożu i nim cokolwiek odpowiedziałam zostałam w pokoju sama.
Nie przejmując się tym wszystkim zbytnio, odświeżyłam się szybko i przebrałam w przygotowaną wcześniej przez Seiren koszulę nocną. To była jak na razie chyba jedyna "moja" rzecz tutaj. Reszta miała przyjechać jutro w nocy razem z Ruką, Akatsukim i Hanabusą-sempai. Postanowiłam wykorzystać chwilę spokoju i rzuciłam się w odmęty obrzydliwie różowej pościeli. Zamknęłam oczy, pozwalając zmęczeniu ogarnąć mnie całkowicie. Ziewnęłam raz, drugi, trzeci. Przekręciłam się na bok, później na brzuch. Potem jeszcze na plecy. Byłam zmęczona jak nigdy dotąd, a jednak sen nie przychodził.
Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Było tu tak pusto. Nie bałam się, ale ta pustka mnie aż raziła. Po cichu wstałam i wyszłam na korytarz. Kiedy już stałam przed drzwiami pokoju obok, zaczęło mnie męczyć, co powiem, gdy już się tam znajdę. Chociaż... on pewnie już będzie wiedział...
Jeszcze raz zawiesiłam wzrok na ciemnych drewniany drzwiach. Zapukałam w nie i otworzyłam. Siedział na łóżku w luźnych spodniach i rozpiętej koszuli. Na mój widok uśmiechnął się ciepło. Mimowolnie się zarumieniłam.
- Onii-sama, czy mogę... posiedzieć z tobą? - Skinął głową w odpowiedzi i poklepał dłonią miejsce na pościeli obok siebie. Zebrałam się w sobie i ruszyłam w jego stronę. Mam tylko nadzieję, że nie zrobię nic głupiego.