Prompt #136: Outside Looking In
Varia: od tego promptu się zaczęło. I początek się zmieścił w double drabble. Reszta nie. o tym, żeby o Fuhito i Rufusie napisać myślałam od dawna, a moje dawno znaczy lata; fandom milczał jak zaklęty, oczywiście, jak zawsze, kiedy mnie jakaś relacja interesuje, to fandom musi milczeć. Niedobra to cecha moich zainteresowań, zawsze mnie zostawia pragnącą (w pewnej mierze dlatego zaczęłam czytać fiki: trafiłam na strony, gdzie akurat były moje ulubione motywy; później odkryłam, że fandomy w istocie są równie stereotypowe jak świat i to mię rozczarowało; chociaż nie mogło być inaczej, bo przecież są światem).
Seria id, dziecko, wyparte. Oczywiście.
Chyba nie chcę tutaj slashować Fuhito z Rufusem, więc na jakąś rzecz dłuższą niźli drabble na tę modłę to moje osobowości będą musiały jeszcze trochę poczekać.
Nie, teoretycznie nieskończone, ale urywa się w momencie, w którym kończyć by się od biedy mogło. To raz. Dwa, pisanie rzeczy niepopularnych w rzadkich fandomach ma tę zaletę, tę oszałamiającą zaletę, że nie trzeba się przejmować dyszącymi nad karkiem czytelnikami. Od biedy mogę to też zawsze nazwać serią, czyż nie? Po trzecie – tym razem nie przegapiłam ładnej liczby komentarzy. 777, niektórzy mówią, szczęśliwe. Mogę wrzucać, co chcę. ; - )
Tytuł, tytuł całości, EKHM. Moje drogie Ja? Chcesz wrzucać bez tytułu? Tytuł i motto z Teologii Niemieckiej, wydanej może dwa miesiące temu w Bibliotece Kronosa, w przekładzie Piotra Augustyniaka. Polecam osobom zainteresowanym korzeniami niemieckiego protestantyzmu i średniowieczną teologią niemiecką jako taką (małe ja wahało się całe dziesięć sekund przy kupowaniu książki, a argumentem ostatecznym było ależ to się przyda do interpretowania FFVII, a dla Sephiego wszystko. A. dostała ataku chichotu). Albo komuś, kogo bawi interpretowanie FFVII jako swoistego traktatu religijnego w wersji pop. O, w nowy Kronos, nawiasem, jest cały poświęcony kabale. Sephi? ; - )
Oczywiście, FFVII koniec końców jest raczej buddyjskie niż katolickie. Ale jeśli ktoś dochodzi do Bugenhagena, to po drodze na TN na pewno wpadł. A akurat to jest ten odłam katolicyzmu, który mógłby się wydać miejscami nurtom dalekowschodniej mistyki bliski.
Dusza człowieka ma dwoje oczu
(jedno jest możnością patrzenia w wieczność)
Grzech to nic innego jak odwracanie się Stworzenia od nieprzemijającego dobra i zwracanie się ku przemijającemu [...] Stworzenie wtedy odwraca się od doskonałego, gdy przywłaszcza sobie coś dobrego, na przykład istnienie, życie, wiedzę, poznanie, moc, krótko mówiąc wszystko, co należy nazwać dobrym, tak jakby stworzenie było tym albo to byłoby jego własnością, albo do niego należało, albo od niego pochodziło. Co innego robi diabeł i czym innym był jego upadek, względnie jego odwrócenie się, niż przypisaniem sobie, że również on jest czymś i coś jest jego, i do niego należy.
I. Układ
To było łatwe, łatwiusieńkie, Shinrzątko tak aroganckie, dufne w swą młodość, talent, manipulacje, spryt, przyzwyczajone do władzy. Śliczny, mądry, bezwzględny książę! Musiał słyszeć to całe życie (pochlebców zawsze pełno). To albo wieczne narzekania ojca, dość stałe, by puszczać je mimo uszu. Dość często przesadne, niezależne od starań, nieprawdziwe (zimny wychów, tak to nazywają), by być brane za dowód uprzedzeń, nie troski, by machać na nie ręką bez namysłu.
Prezydent na pewno miewał rację. Tylko nietrudno przeoczyć rację, kiedy mechanizmy obronne każą szukać dziur w argumentacji, wznosić się ponad, celowo rozniecać gniew, nie żal, nienawiść, nie rozczarowanie. Wydymać urażone usteczka, fundować organizację terrorystyczną, planować zamachy.
Wychowowi Fuhito też nic nie można było zarzucić. Znał scenariusz. Pragnienia Rufusa, intencje jego ojca. Doprawdy: jak grać „na kodach", podglądać w ciuciubabkę, sprawdzać ostatnią stronę kryminału. Żadnych „dlaczego?".
Tylko Elfé, biedna, osierocona Elfé pytała; wielkie, naprawdę zdumione, próbujące cośkolwiek zrozumieć oczy „przecież to twój ojciec, nie?".
Właśnie dlatego, kochanie. Kolejna para, kolejne pokolenie (jeśli AVALANCHE'owi się uda, to będzie wreszcie ostatnim). Fuhito tylko się włączył, podziękuje grzecznie, jeśli ktoś powie, że jest świetnym tancerzem. Figury, kroki, uśmiechy – uśmiechy są ważne, chociaż (bo?) nieuwzględnione w podręcznikach.
Pierwszy krok? Opowie. Kiedyś, kiedy Planeta zabierze mu więzienie „ja".
