Kolejne opowiadanie, które być może większość osób już zna – z innego źródła. Pisane w trakcie i pod koniec s4, chociaż z akcją wybiegłam nieco w przyszłość.

Disclaimer: Postaci i miejsca pożyczone. Zostaną zwrócone właścicielom w stanie pierwotnym.

Niespodzianka

Część pierwsza – Teaser

Ósma rano. Lato w cholernej pełni. Upał doprowadzający do szału. Irytujący śmiech leniwych szczyli za oknem. Najgorszy dzień jego życia.

Nie było tak źle, kiedy się dowiedział, że został kaleką. Albo kiedy Stacy go rzuciła. Albo kiedy on rzucił Stacy. Oberwanie kulką w brzuch i szyję nie było takie złe. Pokłócenie się z Wilsonem i Cuddy, naćpanie się niemal na śmierć, po czym prawie wylądowanie w pudle na dziesięć lat było rozrywkowe. Wszystko było lepsze od tego cholernego, letniego dnia. Od kilku lat się go bał, teraz nadszedł ten moment. Że jasna cholera.

Przez dziesięć lat bycia inwalidą przekonał się, że podczas operacji usunięto mu mięsień, ale wszczepiono dodatkowy umysł. Jego noga miała duszę, trochę jak jemioła – pasożyt, czerpiący z żywiciela, wysysający radość życia, a jednocześnie będący odbiciem jego uczuć, pozwalający zdać sobie sprawę ze stanu jego głównego umysłu. Trochę czasu mu zajęło dojście do takich wniosków. Kilka epizodów wzmożonego bólu bez fizycznej przyczyny miało tu dużo do powiedzenia.

Bał się, że tego dnia noga będzie go bolała bardziej, że nie zdoła zrobić tego, co na dziś planował, ale ranek powitał go tylko z nieco silniejszym niż zwykle pulsowaniem w okaleczonym udzie. Taki sygnał „Chcę się tylko upewnić, że wiesz, że tu jestem". Ojj, wiedział, że tam była. Przez dziesięć bitych lat (z trzymiesięczną przerwą) się przekonywał, że tam była. Nikt by go nie zdołał przekonać, że było inaczej.

Zwlókł się z łóżka, podpierając się ścian i mebli dotarł do łazienki. Wybicie dodatkowych drzwi, prowadzących z jego sypialni do łazienki, było świetnym pomysłem. Skracał bolesną do pokonania drogę o jakieś trzy metry, ale to zawsze coś.
Spojrzał na swoje rozmemłane jak zwykle oblicze w lustrze. Rozczochrane, coraz bardziej szpakowate włosy, siwiejący, czterodniowy już zarost, zmęczone, niebieskie oczy i pobrużdżona zmarszczkami twarz o niezwykłej sile wyrazu. Tak samo wyglądała wczoraj, ale dziś, tego dnia, miała dla niego nowe znaczenie. Postanowił, że dziś ta twarz będzie wyglądała inaczej. Że dziś w ogóle wszystko będzie wyglądało inaczej.

A wieczorem on to „inaczej" utopi w litrach szkockiej. Albo kupi skrzynkę wódki – nie lubił wódki, ale jako alkohol nieco bardziej procentowy pozwoli mu szybciej osiągnąć cel.
W poprzednie takie letnie dni robił wszystko, by nie zwracać na siebie uwagę. Wszystko toczyło się normalnie, jego współpracownicy często nawet nie wiedzieli, że te dni mogły być w jakiś sposób szczególne. Ale dziś to go nie obchodziło.

Sięgnął po piankę do golenia i golarkę.