Rozdział 1
-Neytiri. Widzę cię.
Nic nie odpowiedziała, widać było łzy szczęścia w jej oczach. Jake wstał, zaś tłumy niebieskich "ludzi" zaczęło wiwatować, bo oto przed nimi narodził się na nowy przywódca klanu. Teraz jako Na'Vi, a nie chodzący we śnie. Jake musiał chwile poczekać, aż jego klan się uspokoi, by móc przemówić.
-Od tej chwili, jestem zobowiązany wam służyć. Narodziłem się na nowo i dziękuje wam za to. Przed nami teraz nowe wyzwania, takie jak uporanie się z moja przeszłością za którą nadal mi wstyd oraz znalezienie nowego Drzewa Domowego -tu chwycił Neytiri za rękę- i odbudowanie tego co zostało zniszczone. Zobowiązuje się do tego moi bracia i siostry jako Toruk Makto, a także Olo'eyktan Omatikaya. -wtedy podniósł się krzyk radości z jego klanu.
Jake i Neytiri zeszli z podstawy Drzewa Dusz za nimi zaś Mo'at. Myśli miała zaprzątnięte tym, jak dużo przeszli oraz co jeszcze przed nimi i mimo ostatnich wydarzeń, to nadchodzą zdecydowanie lepsze czasy. Będąc na dole zaczęli omawiać poszukiwania nowego miejsca do mieszkania, które było korzystne zarówno dla mieszkańców jak i myśliwych. Nikomu nie uśmiechało się chodzić kilometrami do strumienia, jak i transportować z kilkudziesięciu kilometrów yerika, a tym bardziej gromowoła. Rozmowy trwały do późnej nocy, którą spędzili w obrębie Drzewa Dusz, kładąc się tam gdzie mu wygodnie. Jake i Neytiri leżeli obok siebie, rozmawiając o tym co dziś miało miejsce oraz co nastąpi, a szczególnie jutrzejszy dzień czyli poszukanie nowego "Domu".
Jake wstając rano, od razu udał się do najstarszych łowców, by każdy z nich obejrzał, sprawdził i opisał okoliczne drzewa oraz to co wokół nich. Neytiri zaś udała się do reszty klanu, by pomóc im zbierać się do drogi, do nowego domu. Wtem nastąpiła niebywała sytuacja, bowiem z głośnym krzykiem wylądował przed nią Ikran. Ale najbardziej zaskakujące było to, że był to Ikran Tsu'teya. Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że zmora przysiadła, opuściła nisko głowę, a jego tsahylu skierowało się w kierunku Neytiri. Ta zaś była całkowicie zaskoczona, jak i wystraszona jednocześnie, gdyż Ikran nawet ten, który posiada jeźdźca, może zaatakować bez powodu. Neytiri w odruchu opuściła uszy jak i głowę. W pierwszej chwili zawahała się, ale zrobiła krok na naprzód, sięgając za swój warkocz i będąc blisko Ikrana, usłyszała za sobą krzyk:
-Neytiri nie, co ty robisz! -krzyknął przerażony Jake.
Neytiri nic nie odpowiedziała, gdyż to mogło sprowokować atak. W końcu chwila zawahania i pierwszy kontakt, więź została nawiązana. W jednej chwili obojgu źrenice się rozszerzyły. Wszystkich obecnych, którzy to widzieli, włącznie z biegnącym do Neytiri Jak'em, wprawiło w osłupienie. Jeszcze nie zdarzyło się, by Ikran z własnej woli, bez walki, dał nawiązać więź. Neytiri pogłaskała go po szyi. Myślami powiedziała do Ikrana:"Tak wiem, jesteś darem od Tsu'teya, który oddał za nas życie. Mój Ikran zginął i czy pozwolisz mi, bym mogła ciebie dosiadać?". Ikran zamrugał, wtedy na niego wsiadła, mówiąc w myślach:"Dziękuje, nazwę ciebie Tsutee, będę się tobą opiekować najlepiej jak potrafię". Ikran rozłożył skrzydła i razem wzbili się w powietrze. Jake zdezorientowany zawołał swego Ikrana, by po chwili dołączyć do Neytiri oraz wyjaśnić to co się stało.
-Netiri, jak to,co się stało? -krzyknął Jake.
-Ikran, to dar od Tsu'teya. -odpowiedziała.
-Ale on przecież... -nie zdążył dokończyć.
-Toruku Makto musisz się jeszcze dużo nauczyć. -powiedziała ze śmiechem.
Latali tak dłuższą chwile nad Drzewem Dusz, zaś wszyscy zebrani na dole domyślili się, że była to sprawka Eywy. Wreszcie wylądowali i Jake'owi pozostało tylko czekać na powrót myśliwych z informacjami o ich nowym domu, a w międzyczasie chciał się dowiedzieć nieco więcej o dzisiejszym wydarzeniu.
-Miałam sen moim ojcu, był w nim także Tsu'tey, który przepraszał, że tak wyszło i że zaoferuje mi pewien dar. Wtedy się uśmiechnął i ostatnie co pamiętam to Seze.
-Jak ja ciebie zobaczyłem to przestraszyłem się, że próbowałaś ujarzmić Ikrana, który mógł ciebie skrzywdzić lub nawet nie chce o ty myśleć. -powiedział z troską Jake.
-O Jake, znaki od Eywy są nie zawsze zrozumiałe i czasami potrafi zaskoczyć w niezwykły sposób.
Omawiali te i inne wydarzenia, których dziś nie brakowało. Jednak wszyscy czekali na powrót myśliwych i że być może jeszcze dziś będą w nowym Kelutral. W końcu zjawili się, gdzie każdy z nich zdał Jake'owi obszerną relacje z tego co znaleźli. Wspólnie ustalili, że drzewo które zamierzają zasiedlić, to drzewo rosnące niedaleko małego wodospadu z strumieniem przepływającym dosłownie obok podstawy pnia. Same drzewo nie było tak wysokie jak ich stare zniszczone, ale te miało niesamowicie duży pień i niezwykle rozbudowaną koronę gałęzi. Jake koniecznie chciał by ich nowy dom stał na solidnej podstawie, bojąc się powtórki z przeszłości, ale o tym inny razem.
Jake wysłał najbardziej doświadczonych myśliwych na polowanie, a zwierzynę kazał pozostawić pod ich nowym domem do którego zmierzali. Zakazał wchodzenia do środka, gdyby przybyli wcześniej przed całym klanem. Myśliwi doskonale wiedzieli o które drzewo chodzi, gdyż żadne inne w okolicy nie miało tak masywnej podstawy.
