Bellatrix nie żałowała niczego. Żadnego człowieka, jakiego zabiła. Ani kropli krwi, którą wylała.
Żadnego zaklęcia, jakim miotnęła. Zupełnie niczego.
Zabójstwa były po prostu złem koniecznym; trupy były schodami, które wiodły do celu.
Do celu.
Tylko co nim było?
Nowy, wspaniały świat. Świat mroku; mrok jest piękny, jest fascynujący, nikt nie zaprzeczy, że ciemność jest ciekawsza niż światło, nic tego nie zmieni, że ludzie w głębi duszy bardziej kochają czerń niż biel.
W czerni wygląda się bardziej ponętnie, chudziej i bardziej pociągająco, stwierdziła Bellatrix dawno temu. W czerni każdemu do twarzy, tylko niewielu może sobie pozwolić na noszenie białego.
Ona nie.
Biel może sobie być znakiem czystości. Ale bielą oślepia morderczo zimny śniegu i czyste kości. Biel jest kolorem śmierci, przewracanych białek i blednięcia ze strachu. Biel jest ostatnim, co człowiek widzi.
Bellatrix nie chciała umierać, więc wybrała czerń, w której wszystko jest zniekształcone i inne.
I przez pewien czas wszystko było w porządku, zanim nie uświadomiła sobie, że być może ciemny pokój jest tajemniczy i przerażający, ale przecież po oświetleniu okazuje się zwyczajny i nudny.
Należało więc spowić się w tak głęboki mrok, aby nikt ani nic nie było w stanie go przeniknąć.
Czerń jest bowiem kolorem nieśmiertelności. Ludzi strach; irracjonalny i ten podskórny nigdy nie zniknie. Nigdy nie umrze, nie da się go zabić.
Ludzi dobrych pamięta się latami. Ludzi złych pamięta się przez wieki i nie zapomina.
Zło wciąż się odradza, jak hydra ma wiele głów, a nie da się ich wypalić, bo światło nie płonie gdy nie ma tlenu, a taki mrok wysysa go z powietrza.
Bellatrix chciała być zapamiętana.
Nie dało się odmówić piękna czerni i złu. Nie dało się obrzydzić pokrętnej elegancji sunącym po zimnych, marmurowych posadzkach łuskom i białym kłom węża. Nie dało się wyprzeć fascynacji tymi czarnymi dziurami- i w kosmosie i w naszej duszy.
Bellatrix chciała być czarną dziurą. Belllatrix chciała być piękna.
Bellatrix nie żałowała niczego, wyzbyła się żalu z pragnienia nieśmiertelności, strachu przed śmiercią i zapomnieniem.
I można powiedzieć, że to jej się udało, bo nie było czarodzieja ani czarownicy, którzy by nie znali jej imienia. Ale za jaką cenę?
Ludzie składają się z bieli i czerni wymieszanych w różnych proporcjach. Nawet w Bellatrix została maleńka jasna plamka i pomyślała o niej: o żalu, o miłości, o własnej duszy i o wszystkich innych rzeczach, jakie zaprzedała- gdy zrobiła o jeden krok za dużo .
To była pewna ironia, widzicie. Czerń nie rozumie miłości, która jest czystym światłem. I są na świecie pewne rzeczy, które potrafią zniszczyć czarne dziury.
