Ciężkie, ciemne chmury wisiały nad Konohą zwiastując kolejny szary i deszczowy dzień. Rozpostarte nad wioską niebo wyglądało jakby ktoś przykrył je stalową narzutą zakrywającą naturalny błękit, na dodatek wiał chłodny, nieprzyjemny wiatr. Nie było widać końca przygnębiającej ulewy. Taka pogoda utrzymywała się już od trzech dni. Od tego też czasu Nagato leżał na łóżku na wznak, bez ruchu i wpatrywał się w sufit. Ograniczenie do minimum zarówno fizycznej, jak i psychicznej aktywności przynosiło mu pewien relaks. Starał się nie słyszeć kropli za kroplą uderzających z impetem o szyby w pokoju. Nienawidził deszczu, czuł w stosunku do niego głęboką pogardę i obwiniał o wszystkie swoje niepowodzenia. Kiedy w jego życiu działo się coś złego zawsze padało. Deszcz tworzył źródła jego bólu. Przeprowadził się do Konohy właśnie po to, by od niego uciec, ale i tu go dopadł.
Tymczasem Konan dopiero co się obudziła. Przez większą część nocy była pochłonięta składaniem origami. Ostatnimi czasy składała je tak namiętnie, że w domu nie było ani jednej wolnej kartki papieru. Szczerze mówiąc miała już tak dużo najróżniejszych papierowych modeli, że w pomieszczeniach zaczęło brakować miejsc do ich eksponowania. Ale przecież w każdej chwili mogła przestać je robić, prawda? Uważała, że nie będzie z tym najmniejszego problemu. Nieśpiesznym krokiem weszła do niewielkiej, zagraconej kuchni. W chwili gdy deszcz mocniej zastukał w okno, z pokoju Nagato dał się słyszeć krótki nerwowy krzyk. Nie przejęła się tym zbytnio, wszyscy z domowników zdążyli się już przyzwyczaić do jego zachowania podczas opadu atmosferycznego w postaci kropel wody. Na stole leżała kartka, Konan podniosła ją i zaczęła czytać:
Miałem coś do załatwienia w związku z chęcią przejęciem władzy nad światem. Przy okazji postaram się zrobić zakupy. Śniadanie zostawiłem w mikrofalówce, Nagato nic nie zjadł. Młodą wysłałem do szkoły, jednak nie chciała założyć mundurka. Na końcu tej jakże prozaicznej notatki przesyłam Ci bolesne pozdrowienia.
Pein
Na wspomnienie śniadania z przewodu pokarmowego niebieskowłosej dało się słyszeć przeciągłe burczenie. Pełna nadziei i oczekiwania czym prędzej otworzyła mikrofalówkę. W środku znajdowało się otwarte opakowanie z tostami! Dwóch brakowało. Nie tego się spodziewała... Zajrzała do lodówki – pustka. Na szafce, wśród wielu innych rzeczy, stała w połowie opróżniona butelka sake(lub w połowie pełna jak zauważyli by optymiści), oprócz tego solniczka wyglądająca jak Doraemon była pełna... cukru.
- Zdecydowanie powinien zrobić zakupy – westchnęła zrezygnowana Konan sięgając po tosta. Choć w jego wypadku niczego już nie mogła być pewna. Martwiła ją zmiana jaka zaszła w Yahiko - zawsze był wesołym i żywym chłopakiem. Aż do dnia feralnego wypadku, który wydarzył się w ich poprzednim miejscu zamieszkania. Wróciła pamięcią do starych, dobrych czasów, kiedy cała ich trójka należała do młodzieżowej grupy buntowników o nazwie Akatsuki. Mieli wzniosłe cele, chcieli zmieniać świat na lepsze - zakończyć wojny, głód, nienawiść, uprawę szpinaka i opady deszczu (postulat Nagato). By to osiągnąć nosili długie płaszcze, robili groźne miny, buntowali się przeciwko wszystkiemu i wykonywali grafiiti chmur gdzie tylko mogli. Czerwona chmura z białym obramowaniem była ich symbolem. Pewnego dnia narysowali swój symbol na samochodzie niejakiego Hanzou. Był człowiekiem uosobiającym wszystko czym gardzili. Oczywiście wiedział kto stoi za niespodzianką zostawioną na jego nowiutkim wozie i poprzysiągł zemstę. Pech chciał, że natknął się na Yahiko gdy ten był zupełnie sam. Do tego lało jak z cebra. Mężczyzna zaczął go gonić wykrzykując niezwykle kwieciste wiązanki. Chłopak uciekał ile sił w nogach. Niestety jego szczęśliwa gwiazda akurat zgasła. Zachaczając o własny płaszcz, przewrócił się wyjątkowo niefortunnie i padł jak długi wybjając sobie kilka zębów. Jakby tego było mało, Hanzou wybuchnął niepochamowanym śmiechem odbierając mu resztki godności. Od tego momentu Yahiko już się nie uśmiechnął, chodził ponury, cały czas mówił o bólu i w końcu kazał mówić do siebie Pain. Zaważył na tym zapewne fakt, że nie miał pieniędzy by wstawić sobie brakujące uzębienie i był poważnie szczerbaty.
