PROLOG
Z całej swojej, bardzo licznej rodziny, Rose Weasley najbardziej lubiła ciotkę Lunę Lovegood. Właściwie Luna nie była prawdziwą ciocią, ale najlepszą przyjaciółką rodziców jeszcze z czasów szkolnych.
Pomimo, a może właśnie dlatego, że Rose spędzała większość czasu w otoczeniu gadatliwego, młodszego brata oraz hałaśliwych, wylewnych i płomiennowłosych kuzynów, najbardziej ceniła sobie ciszę, i spokój. Czasem nawet myślała, że jest równie nieśmiała i ekscentryczna jak ciotka Luna. I spodziewała się, że pozostanie równie samotna z tego powodu - kończąc piąty rok nauki w Hogwarcie nigdy nie była jeszcze na prawdziwej randce!
Podczas wakacji podsłuchała rozmowę mamy z ciotką Luną i po raz pierwszy uderzył ją ton goryczy w słowach tej ostatniej.
- W tym roku skończę już czterdzieści dwa lata, Hermiono! - Luna mówiła szybko i gorączkowo. - Od lat mam tę jedną, bezsensowną nadzieję, a czas ucieka. Gonię za marzeniem, które chyba nigdy się nie spełni...
Kiedy ciotka wyszła, poświęciwszy najpierw dłuższą chwilę na pożegnanie z Rose, Ron i Hermiona wymienili zaniepokojone spojrzenia.
- Przez tyle lat Neville mógłby zdobyć się na odwagę i jakoś zdeklarować. Zabiera się od tego już prawie ćwierć wieku! - stwierdziła z irytacją mama.
- Nie mieszaj mnie w to... - mruknął Ron. - Zresztą w tym roku Luna zacznie uczyć w Hogwarcie, więc będzie miała więcej niż kiedykolwiek okazji do rozmowy z Nevillem... Jeśli to nie pomoże, to już nic nie pomoże.
Rose zamyśliła się nad słowami rodziców. Luna Lovegood i Neville Longbottom znowu razem w Hogwarcie... Brzmiało to całkiem interesująco.
