- Takao.

- Ah, Shin-chan! Witaj!

Zawsze cieszę się na twój widok. Zaczynam szczerzyć się jak idiota nawet, jeśli jeszcze chwilę temu byłem przygnębiony. Podejrzewam, że cieszę się bardziej niż to po sobie pokazuję. Gdybym ci to powiedział, prawdopodobnie byś mi nie uwierzył. Już słyszę jak mówisz poirytowanym głosem „Tak jakby to było możliwe. Nie opowiadaj głupstw, Takao." Heh, jesteś taki przewidywalny, Shin-chan!

- Coś się stało?

- To nie twoja sprawa, Takao.

- Ranisz mnie, Shin-chan.

Mówię to z uśmiechem na ustach, ale tak naprawdę to boli. Zawsze tak jest, kiedy cię o coś pytam. Jesteś taki zamknięty w sobie. Dlaczego nie chcesz się na mnie otworzyć? Czyż nie jestem najbliższą dla ciebie osobą? Wiesz, w pewnym momencie mogę po prostu nie wytrzymać. Nawet moja cierpliwość ma swoje granice. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wierzę, że w końcu mi zaufasz. Będę na to czekać, Shin-chan!

- Takao, podaj mi ręcznik.

- Tak jest, Shin-chan!

Spełniam wszystkie twoje prośby. Nigdy ci nie odmówiłem – nie sądzę, żebym w ogóle potrafił. Prawdopodobnie skoczyłbym w przepaść, jeśli byś mnie o to poprosił. Nigdy nawet nie próbowałem powiedzieć „nie", nie miałbym w tym żadnego celu. Lubię ci pomagać, zwłaszcza, kiedy w nagrodę otrzymuję twój uśmiech. Zastanawiam się, dlaczego tak rzadko się uśmiechasz. Sprawię, byś robił to częściej. Lepiej się przygotuj, Shin-chan!

- Kocham cię, Shin-chan!

- …

„Ja ciebie też, Takao", czyż nie? Nie musisz nic mówić, twój uśmiech mi wystarczy. To tylko lekkie wygięcie warg, lecz wyraża tak wiele. Byłoby wspaniale, gdybyś mnie jeszcze przytulił, ale nie będę cię zmuszać. Poczekam. W końcu i na to przyjdzie czas. Oh, a cóż to? Czyżbyś się rumienił? Jesteś taki słodki, Shin-chan!