Miniaturka publikowana już na Mirriel.

Jak każdy, uśmiecha się, gdy jest szczęśliwa. To przecież taki uniwersalny sposób na dzielenie się swoją radością. Cała jej twarz promienieje, a wielkie srebrzyste oczy cieszą się z nią i wcale wtedy nie widać, jak bardzo są wyłupiaste. Jeśli ktoś patrzy wystarczająco wnikliwie, może dotrzeć do tego, co w niej najprawdziwsze. Może nie jest ich wielu, jednak są ludzie, którzy ją za to kochają. Gdy Ksenofilius Lovegood widzi ten uśmiech, myśli, że nie zamieniłby go na żaden skarb świata, nawet niezwykle drogocenne jaja Chornlewków. Bo jego córeczka jest wyjątkowa. Jedyna. Niepowtarzalna.

I wiele jest w stanie poświęcić, aby ją chronić.

Gdy Luna chce dodać komuś otuchy, jej uśmiech jest pełen ciepła. Uświadamia ludziom, że życzliwość sama pcha się na świat, że pragnie dotknąć ludzkich rąk i pogłaskać ich serca. Dziewczyna bardzo się cieszy, że ma wyjątkowych przyjaciół. Nie jest w stanie im jednak powiedzieć, jak to dobrze, że są. Jak bardzo chce, żeby byli szczęśliwi. Więc przekazuje im to w jedyny sposób, w jaki potrafi. Jej uśmiech szepcze delikatnie, że wszelkie problemy wkrótce znikną. Bo przecież chciałaby, żeby zniknęły. Ostatecznie szczęśliwi ludzie są lepsi. Pozwalają ujawniać się dobru.

Luna dobrze rozumie dobro. Ludzie odpychają je tak często, jak ją samą.

Przeraża ich uśmiech wariatki. Ona jest przecież szalona, stuknięta, świrnięta, nienormalna. Pomyluna. Ludzi drażni jej rozmarzona twarz, marzycielski głos, nieobecne oczy i biżuteria z kapsli po piwie. Nie wiedzą, jak zareagować, gdy patrząc im prosto w oczy, mówi o nich całkowitą prawdę. Kiedy, nie zważając na spojrzenia, z przejęciem poszukuje Gnębiwtrysków. Każdy widzi, że ta dziewczyna żyje w jakimś innym świecie, że jest nie do końca taka, jak „wszyscy" ludzie. Czym jednak jest normalność? Luna jest po prostu dziwna. Małe dziwactwa tyczą się wszystkich. Może dziewczyna po prostu dostała ich od życia więcej?

Luna jest dziwna, bo normalność nie istnieje.

Najczęściej na jej twarzy można zobaczyć ufny uśmiech. Jest to ten rodzaj zaufania, dzięki któremu wiemy, że jest ktoś, kto wierzy w nasze słowa. Ktoś, kto ma wiarę w nas tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi. Nie ten, który sprawia, że myślimy „ona jest głupia, uwierzy we wszystko". Jest to uśmiech, który wspiera, podnosi na duchu. Bliscy Lunie ludzie doskonale go znają – dodaje im siły w trudnych czasach.
Nieszczęściem tego uśmiechu jest niemożność uwierzenia, że człowiek może być zły, że może nas okłamać albo oszukać. Albo że może nas zabić.

Luna porzuca ten uśmiech, gdy jej przyjaciołom zaczyna zagrażać niebezpieczeństwo.

Zamiast niego pojawia się uśmiech szaleńca. Luna już nie jest wariatką pośród normalnych. Jest szalona pośród szalonych. Bo podczas wojny szalony jest każdy.