Obsesja

– Jesteś potworem – mówię spokojnie, a ty nabierasz się na banalną prowokację. Mimowolnie obnażając zęby, łapiesz moje nadgarstki i przykuwasz je do ściany nad moją głową. Wbijasz we mnie morderczy wzrok. Cały czas zachowuję zimną krew, pozostaję opanowany – bo właśnie to irytuje cię najbardziej.
– Pierdol się, Izaya! – warczysz, na co odpowiadam uśmiechem. Granica jest cienka, zaraz ją przekroczysz. Jesteś wściekły, o taak. Ciągniesz mnie za przód koszuli, niemal rozrywasz materiał. Rzucasz mną na rząd szafek biegnący wzdłuż korytarza. Metalowy zamek wbija mi się w plecy, ale z moich ust wydobywa się chichot. Właśnie o to mi chodziło, Shizu-chan!
– Co, nikt cię nie kocha? Nawet mamusia? Nie masz kolegów, prawda? Kto by polubił taką bestię, jak ty! – odchylam głowę w tył, śmiejąc się głośno. Łapiesz mnie za gardło, tłumiąc odgłosy rozbawienia. Brutalnie wciskasz swoją nogę między moje uda.
– Jeszcze będziesz błagał mnie o dotyk, gnido! – warczysz, wbijając się zębami w moją szyję. Zamykam oczy, delektując się bólem. Mocniej, więcej, chcę [i]poczuć[/i]. Zszarpujesz ze mnie ubrania, aż stoję przed tobą nagi, rzucając wyzywające spojrzenia. Obracasz mnie, przyciskasz moją twarz do metalowej powierzchni. Zimno na policzku kontrastuje z twoją ciepłą dłonią ściskającą mi pośladki. Rozsuwam lekko nogi i wypinam tyłek, a ty prychasz cicho.
– Mało ci, dziwko? – syczysz z zadowoleniem. Bez niepotrzebnych delikatności wpychasz swoje palce do środka. Zagryzam wargę, czując palący ból. Nie poświęcasz zbyt wiele czasu na przygotowania i po chwili czuję twojego członka w moim wnętrzu. Ruszasz się szybko, egoistycznie. Pieprzysz mnie jak dmuchaną lalę, ale nie mam nic przeciwko. Jest mi dobrze, ból miesza się z przyjemnością. Uderzasz we mnie pełną garścią silnych bodźców, mam wręcz ochotę jęknąć z tego powodu. Dochodzę najpierw ja, po kilku sekundach ty również. Osuwam się na kolana, klęczę nagi, z czołem przyciśniętym do metalowych szafek uczniów. Słyszę, jak zapinasz rozporek i wychodzisz.

Siedzę naprzeciwko ciebie, z założoną nogą na nogę, głowę mam lekko przekrzywioną. W twoich oczach jest tyle emocji, tyle gniewu i nienawiści, że mam ochotę się roześmiać. Zapalasz papierosa. Jesteś opanowany, ostatnio nauczyłeś się zachowywać spokój.
– Nienawidzę cię – mówisz stoicko i zaciągasz się. – Jesteś sadystycznym masochistą.
– Shizu-chan, nie musisz mnie komplementować – odpowiadam, upewniając się, że mój głos jest pełen słodyczy.
– Kochasz ból. Szukasz bólu – opanowanie ucieka z ciebie jak powietrze z dziurawego balonika. – Manipulujesz ludźmi.
Nie zaprzeczam, jedynie wlepiam w ciebie wzrok pełen zaciekawienia. Obserwuję, jak twoje palce zgniatają resztki papierosa, po czym zaciskają się lekko, szukając czegokolwiek, na czym mógłbyś wyładować swoją złość.
– Shizu-chan – zaczynam, a radosne oczekiwanie ogarnia całe moje ciało. – Przecież ty – ciągnę, jedną stopą przekraczając granicę – lubisz [i]zadawać[/i] ból…
Twój dotyk nigdy nie był delikatny.

Nienawidzisz mnie. Jednak dlaczego zawsze wracasz, z nową porcją bodźców? Uwielbiam cię prowokować. Uwielbiam doprowadzać cię do szału, a potem obserwować eksplozję. Budzisz mnie. Nigdy nie przestajesz, zawsze kiedyś pękasz. Zostawiasz siniaki na moim ciele, każdy kawałek musisz naznaczyć swoją obecnością. Jesteś zaborczy nawet, jeśli chodzi o twoich wrogów. Kiedyś mnie zniszczysz, wiem to na pewno. Ty też wiesz, choć starasz się o tym nie myśleć.

Mam na twoim punkcie obsesję. I nie przestanę, dopóki żyjesz, Shizu-chan…