Disclaimer: I don't own Bleach. Alas, it still belongs to Kubo-sensei.
Smacznego.
Historia pewnej znajomości
- Znasz tę historię, prawda?
Był raz samotny narwaniec, wiesz, jeden z tych co to najpierw dają po gębie a później zadają pytania. Narwaniec pełen gniewu i żądzy siania chaosu. I jak to często z narwańcami bywa, ten również nie miał szczęścia i niszcząc wszystko wokół, zaczął spadać ścieżką wiodącą prosto ku ostatecznemu szaleństwu. Zatracał się w nim coraz mocniej, aż w końcu spłonął w nim, trawiony nieposkromioną żądzą krwi. Aż do końca.
- Hej! Ale ta historia ma też inne zakończenie!
- Naprawdę?
- Oczywiście. Pozwól więc, że teraz ja opowiem..
No więc był sobie samotny narwaniec, wiesz, typ spod ciemnej gwiazdy, który w każdej chwili może urżnąć ci głowę. Narwaniec ów staczał się coraz głębiej i głębiej w otchłań destrukcji, a gdy był już niemal na dnie, pojawił się ON. Kolejny młody i niepokorny. Narwany, ale pełen determinacji. I zdarzyło się tak, że owy właśnie młodzieniec uratował nieszczęśnika od nadchodzącej samozagłady. Jak, spytasz? Otóż, siłą wbił mu do głowy trochę spokoju.
- I to już koniec? Niemożliwe... Powiedz! Co było dalej?
- Dalej? Dalej, stojąc ramię w ramię, skopali tyłki całej zgrai naprawdę złych gości.
- A potem?
- Potem żyli długo i intensywnie, tonąc nawzajem w błękitach i pomarańczach.
