Witam~
Pomyślałam, że ciekawie będzie napisać historię z innej perspektywy - wybrałam Halle, bo nie jest zupełnie obojętna w życiu Mihaela Keehla. Prolog krótki - tendencyjnie.
Przedstawia on zakończenie historii - końcowy wynik "obserwacji" Lidner, ślepy zaułek, w który zaprowadziła ją ślepa miłość.
INDŻOJ
Prolog
W dłoni ściskała nóż z wyrzeźbionym krzyżem. Teraz już wiedziała, którą drogą podąża. Z perspektywy czasu powinna żałować.
Stała przed lustrem w pomieszczeniu, które kiedyś było jej sypialnią. Odbijało wszystkie kłamstwa, w które się ubierała. Właśnie to bezwolne odzwierciedlanie rzeczywistości tak ją fascynowało.
Oceniła wzrokiem uprasowane w kancik, granatowe spodnie i lakierowane buty na niewielkim obcasie. Musnęła ręką nienagannie biały kołnierzyk. Błysnął złoty zegarek. Pomalowane czerwoną szminką usta, wygięte w grymasie. Popatrzyła w swoje przerażone oczy. Dotknęła ręką platynowych włosów.
- Nie ścinaj ich, Halle. - popatrzył na nią spod rzęs, wyciągając się na kanapie. - Dzięki nim jesteś piękna.
- Naprawdę? - zapytała, niedowierzając – Bez nich nie podobałabym ci się? - dodała zaczepnie, przygryzając uwodzicielsko wargę
Nie odpowiedział, patrząc gdzieś ponad jej ramieniem. Westchnęła i schyliła się w poszukiwaniu swoich ubrań.
Ścięła je krótko, tuż przy karku, starając się dokładnie wsłuchiwać, gdy gładkie ostrze noża rozrywało błyszczące, platynowe włosy, o które tak dbała.
Kosmyki włosów spadały na ziemię, gdy powolnym krokiem ruszyła ku wyważonym drzwiom. Usłyszała przejeżdżające karetki pogotowia i straż pożarną. Modulowany dźwięk wiercił w jej głowie, zagłuszając resztkę racjonalnych myśli. Prawdopodobnie Mello zdążył zdetonować ostatni ładunek wybuchowy. We wnętrzu kamienicy mieszkalnej, w której działo się wiele złych rzeczy. W której raz na zawsze straciła z oczu to, co było dla niej ważne. Albo raczej to, co próbowała pokochać.
Stawiała powoli kroki, uważając, aby nie potknąć się o powywracane meble i wszechobecny gruz, który zaczął się sypać z sufitu. Zeszła zdezelowaną klatką schodową w zupełnej melancholii, zsuwając dłoń po nierównej poręczy, tłustej i lepkiej od brudu.
Zatrzymała się przed drzwiami wyjściowymi, ledwo trzymającymi się w zardzewiałych zawiasach.
Wyszła z dumnie podniesioną głową. W końcu nauczyła się od Mello jednej rzeczy: Nigdy nie przestawaj patrzyć na szczyt.
Nie wystraszyłam? No to czekam na pozytywny review :D
