Oto jest ostatni gwóźdź do mojej pisarskiej trumny. Chyba jestem jakimś typem masochisty, że się za to zabrałam.

Kolejne opowiadanie... .

Tym razem mam nad tym więcej myślenia, trza powymyślać nazwy i takie tam... ale może najpierw przeczytajcie pierwszy rozdział? :v


Iscarna.

Świat iście magiczny i niezwykły, każdy z jego mieszkańców posiadał przynajmniej niewielką ilość mocy magicznej. Nie każdy jednak miał jej na tyle by używać magii do czegoś więcej, niźli tylko do spraw codziennych. Takich ludzi zwykło się nazywać ''czystymi'', bądź ''beztalenciami''. Byli też tacy którzy posiadali znacznie większą ilość magii w sobie, a prócz tego często obdarzeni byli niezwykłymi zdolnościami. Zdolności te zwane talentami, perkami lub po prostu umiejętnościami, objawiały się w rozmaite sposoby. Byli ludzie potrafiący przesuwać przedmioty siłą woli, byli tacy którzy sami potrafili się unosić, byli tacy którzy potrafili manipulować żywiołami, długo by wymieniać. Ich nazywano ''obdarzonymi'' lub ''skażonymi''.

Iscarna podzielona była na dwanaście dystryktów, w teorii sobie równych, w praktyce każdy z nich czymś się wyróżniał. Przykładowo dystrykt piąty zwany Taronem, słynął jako region wydobywczy rozmaitych rud i minerałów, był ojczyzną kowalstwa i jubilerstwa. Dystrykt trzeci Vegeria, była znana z wysoko rozwiniętego rolnictwa, spokojna kraina pełna pól, sadów i gospodarstw trudniących się hodowlą zwierząt.

Jednak tak bardzo jak świat ów był przesycony magią, tak samo pełny był niebezpieczeństw. Dzikie zwierzęta, magiczne potwory, naturalne i nadnaturalne katastrofy. W dodatku nie wszyscy mieszkańcy Iscarny byli zainteresowani spokojną egzystencją. Duża część, o ile nie większość incydentów, była dziełem tych, którym zależało na wzbogaceniu się lub wzmocnieniu swoich wpływów, bez względu na sposób w jaki to osiągną i kto przy tym ucierpi. W świecie gdzie wszystko było przesycone magią, nie trzeba było posiadać żadnych szczególnych zdolności, żeby sprawiać kłopoty. Niezależnie od tego czy było się obdarzonym czy czystym, każdy, jeśli tylko mu na tym zależało, potrafił znaleźć sposób na uprzykrzenie życia reszcie świata.

Z tego powodu znajdowali się tacy, którzy w rozwiązywaniu mniej lub bardziej poważnych problemów, znajdowali źródło zarobku. Najemnicy, bo tak ich określano, byli z reguły poważani i szanowani. Początkowo działali samodzielnie, ale w miarę gdy zawód stawał się coraz bardziej popularny, zaczęły powstawać gildie zrzeszające najemników, żeby nieco uporządkować ich działalność. Nie było żadnych regulacji dotyczących tego gdzie gildia musi posiadać swoją siedzibę, ale z jakiegoś powodu najwięcej znajdowało się ich w dystrykcie pierwszym- Centrii. Być może tym powodem był fakt, że Centria była położona w centrum Iscarny, otoczona przez pozostałe dystrykty.

Właśnie z tego słynął pierwszy dystrykt, z największej ilości gildii najemników, jeśli ktoś pragnął rozpocząć swoją karierę w tym zawodzie, udawał się właśnie tam. Z tej przyczyny Centria przyciągała również wszelkiej maści handlarzy i usługodawców, oferujących członkom gildii najrozmaitsze towary i usługi, oraz szukających rzadkich składników i artefaktów, które najemnicy przywozili ze swoich wypraw.

Dołączenie do jednej z gildii, stanowiło wspaniałą okazję do przeżycia wspaniałej przygody, a nawet kilku.


-Wreszcie! W końcu Centria!-

Po całym dniu kiszenia się w ciasnym powozie, młody brunet mógł w końcu odetchnąć świeżym powietrzem, w którym dało się wyczuć nutkę mających nadejść przygód.

Na imię miał Toris.

Po dziesięciu latach spędzonych jako specjalista od prac wszelakich, od gotowania, po robienie za ochroniarza, dla pewnego szlachcica z dystryktu dziesiątego, w końcu zarobił na tyle dużo pieniędzy, by móc zacząć własne, niezależne od nikogo życie.

Był jednym z obdarzonych, od zawsze marzył o tym żeby zwiedzić kawałek świata, praca jako najemnik wydawała się idealną okazją żeby przysłużyć się odrobinę Iscarnie i przy okazji zrealizować własne marzenia.

-Witamy w Inkornie, głównym mieście dystryktu pierwszego.- oznajmił chłodny kobiecy głos, dobywający się z kryształu umieszczonego nad drzwiami powozu -Życzymy miłego pobytu… następna stacja… .-

Toris nie dowiedział się jaka była następna stacja, chwycił swój niewielki bagaż, poprawił pas wiszącego na plecach miecza i ruszył ochoczo przed siebie.

-Pora rozglądnąć się za nową pracą! Tylko… w sumie od czego mam zacząć?- mruknął brunet nieco niepewnie. Odpowiedź na swoje pytanie znalazł dość szybko, nadeszła ona w postaci niewielkiego budynku z napisem INFORMACJA.

-Pan jest nowy w mieście tak?- zapytał znudzonym głosem pracownik informacji, zanim Toris zdążył się chociażby przywitać, nie czekając na odpowiedź wcisnął brunetowi w ręce gruby plik ulotek i mapkę miasta.

-Ooo… eee… dzięki za pomoc… .- wydukał Toris patrząc na otrzymane ulotki.

-Jasne jasne… a teraz przepraszam mam pełno pracy.- mruknął chłopak wracając do czytania jakiegoś magazynu.

Toris wzruszył ramionami i odszedł by znaleźć sobie spokojne miejsce, w którym mógłby zabrać się za lekturę. Rozejrzał się i po chwili zdecydował się przycupnąć na murku przed budynkiem stacji. Nie mógł się powstrzymać od ciekawskiego rozglądania się wokół, Inkorn był dużym, bogatym i pięknym miastem. Głównym dochodem miejskiej kasy, były podatki odprowadzone przez liczne gildie najemników, wyglądało na to, że miasto dobrze na tym wychodziło. Ulice wybrukowana były najwyższej jakości kamieniem, a fasady budynków były bogato zdobione i sprawiały wrażenie, jakby wszystko zostało postawione niedawno, chociaż samo miasto było bardzo stare. Również kłębiący się na ulicach ludzie wyglądali na zamożnych, w przypadku niektórych na pierwszy rzut oka widać było, że byli najemnikami, głównie z powodu sprzętu który ze sobą nosili.

-No dobrze co my tu mamy… .- mruknął brunet zaglądając do ulotek -Och tu jest spis wszystkich gildii znajdujących się w mieście! Eee… co to znaczy ''wymagana akredytacja''?- obejrzał broszurkę z drugiej strony.

Wiele gildii w procesie rekrutacji wymaga posiadania akredytacji. Akredytację można uzyskać poprzez wykonywanie zleceń ogólnych, dostępnych w Biurze prac dorywczych. Poszczególne zlecenia, w zależności od prezentowanego poziomu trudności, dają różną ilość punktów akredytacyjnych.

-Wygląda na to, że najlepsze gildie wymagają najwyższej ilości punktów… no to czas brać się do roboty!- powiedział z entuzjazmem Toris zeskakując z murku. Musiał zakasać rękawy, był ambitnym człowiekiem, więc zawsze celował jak najwyżej -To gdzie jest to Biuro… .- mruknął zaglądając do mapki którą otrzymał -Hmm… wychodzi na to, że to w tamtą stronę.- stwierdził patrząc na jedną z głównych ulic -No to w drogę!-


-Eehhh~? Wygląda na to, że ten dzień nie będzie tak nudny jak myślałem~!- mruknął pewien blondyn obserwujący stację. Śledził spojrzeniem pewnego bruneta, który chwilę temu opuścił budynek stacji. To, że był świeżakiem było widać na pierwszy rzut oka, był uzbrojony… kolejny kretyn, któremu zamarzyło się zdobyć sławę, chwałę i pieniądze jako najemnik.

-Chyba czas zgotować komuś wielkomiejskie przywitanie~!- powiedział blondyn uśmiechając się pod nosem -Jakkolwiek masz na imię, dostaniesz ode mnie pierwszą lekcję życia w tym mieście~!-


-To chyba tutaj… .- mruknął Toris porównując adres budynku z informacjami na mapie -Ta to zdecydowanie tutaj.- stwierdził kiedy dostrzegł mosiężną plakietkę, umieszczoną obok drzwi. Budynek Biura prac dorywczych w porównaniu do reszty miasta, prezentował się raczej… obskurnie. Brunet wzruszył ramionami i ruszył w kierunku drzwi. Gdy był już około dwóch metrów od drzwi, usłyszał szybkie kroki zmierzające w jego kierunku, a po chwili został zwalony z nóg przez osobę która na niego wpadła.

-Och przepraszam! Powinienem bardziej uważać na to jak chodzę, nic ci nie jest?-

-Nie… chyba nie… .- mruknął oszołomiony Toris, powoli podnosząc się z ziemi, spojrzał na osobę która go przewróciła. Był to nieco niższy od niego blondyn, o intensywnie zielonych oczach, wydawał się być w podobnym do niego wieku, a na jego twarzy gościł teraz wyraz zakłopotania.

-Jeszcze raz bardzo przepraszam!- blondyn spojrzał na Toisa, a potem rzucił okiem na drzwi Biura -Jesteś nowy w mieście? I pewnie chcesz uzyskać odpowiedni papierek i rozpocząć karierę najemnika?-

-Dokładnie… skąd to wiesz?- zapytał brunet nieco zdziwiony.

-Bo to widać.- odparł blondyn -Nie wiem czy widziałeś się w lustrze, ale wyglądasz na przerażonego i zagubionego… a do tego miasta przyjeżdżają chyba tylko handlarze i ci którzy chcą zostać najemnikami, na sklepikarza mi nie wyglądasz.-

-No… tak chcę zostać najemnikiem i szczerze powiedziawszy jestem trochę… zestresowany.- powiedział Toris z lekkim zażenowaniem.

-E tam, jeśli jesteś dobry to nie masz się czym martwić, mówię ci to jako hmm… przyszły kolega po fachu.- powiedział blondyn.

-Chwilka, jesteś najemnikiem? Możesz mi coś o tym opowiedzieć?- zapytał Toris z zaciekawieniem.

-Móc to mogę ale po co? Nie będę ci psuł zabawy, powiem tylko, że jako najemnik musisz być stale czujny i uważny… no i jeszcze to, że system akredytacyjny i klasowy to głupoty, wprowadzone niedawno i na nic nie potrzebne.- odparł blondyn.

-System klasowy?- brunet nie miał pojęcia o co chodzi.

-A no… kolejna nikomu niepotrzebna regulacja, twoim pierwszym poważnym zadaniem po przekroczeniu tych drzwi, będzie zmierzenie się z toną papierkowej roboty, żeby mogli określić twoją klasę.- powiedział blondyn wskazując na Biuro -Są trzy podstawowe klasy: wojownik, mag i łotrzyk… a po tym cała masa podklas, próba zapamiętania wszystkich to proszenie się o migrenę. Do której cie przydzielą będzie zależało od twoich odpowiedzi w kwestionariuszu.-

-Też przez to przechodziłeś?- zapytał Toris, zastanawiał się jakie pytania znajdą się w tym kwestionariuszu.

-Nie, kiedy ja dołączałem do swojej gildii, jeszcze nie było tych bzdur, określanie klasy dla tych którzy już należeli do jakiejś gildii wyglądało nieco inaczej ale też było upierdliwe.- stwierdził blondyn -To ten, nie będę cię dłużej zatrzymywał, jeszcze raz przepraszam i powodzenia w wielkim mieście!- powiedział machając mu i odchodząc w stronę jednej z mniejszych uliczek.

-Dzięki!- krzyknął za nim brunet, dopiero po chwili doszedł do wniosku, że mógł chociaż zapytać tego chłopaka o imię, a może też nazwę jego gildii, wydawał się całkiem miłą osobą, dołączenie do tej samej gildii nie brzmiało głupio.

-Powodzenia frajerze, cholernie ci się przyda.- zachichotał pod nosem blondyn, spokojnym krokiem udając się w swoją stronę, podrzucił w ręce dość ciasno wypchaną sakiewkę -Stała uwaga i czujność! To, że nie zauważyłeś, że cię okradli, korzystając z jednej z najstarszych sztuczek świata, jasno dowodzi, że musisz się jeszcze dużo nauczyć!- zaśmiał się cicho, zaglądnął do sakiewki i gwizdnął z podziwem -Uuuuu~ niezła sumka! A więc dziś obiad i kolacja na koszt bogatego frajera! Ciekawe kiedy się zorientuje?-


-Te zlecenia są… mało ekscytujące… .- stwierdził Toris stojąc przed tablicą z zadaniami w Biurze i starając się znaleźć jakieś zlecenie dla siebie. Blondyn którego wcześniej spotkał nie kłamał opowiadając o tonie papierkowej roboty. Rejestracja jako kandydat na najemnika, trwała długo i była usiana wypełnianiem góry papierów, w tym kwestionariusza pełnego tak dziwnych pytań, że Toris odnosił wrażenie, że był układany przez kogoś komu się ewidentnie nudziło. Został sklasyfikowany jako wojownik, niby go to nie dziwiło, ale nie miał pojęcia jak ktoś mógł to wywnioskować na podstawie tego kwestionariusza. Jakby tego było mało, to chyba miał pecha, bo zlecenia dostępne w biurze, przypominały raczej ogłoszenia o zatrudnieniu na prace sezonowe, a nie robota dla najemnika, w dodatku nie były warte zbyt wiele punktów akredytacyjnych.

-Chyba trochę mi zajmie uzbieranie wystarczającej ilości punktów.- westchnął brunet -No nic, trzeba coś wybrać, zjeść coś i brać się do roboty.-

Ponownie przeglądnął dostępne na tablicy zlecenia, jedno wyglądało na w miarę interesujące i było warte całkiem interesującą ilość punktów. Zdjął z tablicy to ogłoszenie i kilka innych, po czym stanął w kolejce do okienka, gdzie musiał potwierdzić przyjęcie zlecenia.

-Ilość zleceń które można naraz przyjąć, jest ograniczona do trzech!- powiedziała urzędniczka opryskliwym tonem, kiedy Torisowi udało się w końcu dotrzeć do okienka.

-Przepraszam, nie wiedziałem… to w takim razie proszę te trzy.- westchnął brunet podając kobiecie trzy najlepiej płatne i punktowane zlecenia. Po zaakceptowaniu zleceń, wypełnieniu kolejnych druczków z tym związanych i odwieszeniu reszty ogłoszeń na tablicę, Toris z ulgą opuścił budynek biura.

-O bogowie, to biuro powstało chyba po to, żeby zniechęcić potencjalnych kandydatów na najemników!- mruknął wyciągając z kieszeni plan miasta -Dajcie mi po prostu zjeść coś dobrego i zabrać się za robotę… dzielnica gastronomiczna jest… w tę stronę.- powiedział ruszając jedną z uliczek -Jak to dobrze, że mam ze sobą swoje… .- zbladł obmacując swoje kieszenie, w jednej z nich powinna się znajdować sakiewka z jego wszystkimi oszczędnościami, które odkładał przez lata, by móc w końcu tu przyjechać.

-O nie… nie nie nie! Gdzie są moje pieniądze?!- szepnął spanikowany dokładnie sprawdzając każdą z kieszeni -Nie mogłem ich zgubić! Dziur w kieszeniach też nie mam… ja pierdolę… okradli mnie już pierwszego dnia?! Kiedy?! Gdzie?! Kto?!- nie miał pojęcia kiedy sakiewka zniknęła, na pewno miał ją przy sobie kiedy wysiadał na stacji, ale potem… i jakim cudem nie zauważył, że kieszeń w której trzymał pieniądze zrobiła się nagle, tak podejrzanie lekka.

Ukrył twarz w dłoniach, wielka przygoda której pragnął, zaczynała się w mało przyjemny sposób.

-Chyba jedyne co mi pozostało, to zarobić na tych zleceniach które mam.- westchnął Toris, spojrzał na mapę jeszcze raz i zrezygnowany ruszył w stronę przeciwną do dzielnicy gastronomicznej. Posiłek musiał poczekać, najpierw musiał na niego zarobić.

-Moje pierwsze zlecenie… moją pierwszą misją jest… .-


-Hmm, zejść do kanałów i odzyskać złoty amulet hrabiny Korf, który to amulet wpadł do jednej z kratek ściekowych podczas spaceru w dzielnicy parkowej… .- przeczytał blondyn, zapoznając się ze szczegółami jednego z zadań których dziś się podjął -Słowo daję ta kobieta co chwilę coś gubi! A tym razem kanały… szczerze powiedziawszy nie mam ochoty tam włazić.- stwierdził patrząc na główne wejście do kanałów.

-Brodzenie po pas w śmierdzącym szlamie, walka z gigantycznymi szczurami i innymi mieszkańcami ścieków… chyba spasuję… .- westchnął szykując się do odejścia, gdy wtem dojrzał znajomą postać zmierzającą w jego stronę -Albo poczekam sobie aż ktoś brudną robotę odwali za mnie, a potem zwinę co trzeba i zgarnę nagrodę!- szybko i dyskretnie oddalił się od wejścia do kanałów i ukrył w pobliżu -Oj chłopie nie masz dziś szczęścia.- stwierdził z cichym śmiechem, obserwując bruneta któremu wcześniej zawinął jego sakiewkę -Udzielę ci takiej lekcji życia, że zapamiętasz ją do końca życia.-

Trzeba było mieć naprawdę pecha, żeby z tablicy w Biurze wziąć akurat to zlecenie, które dotarło też do każdej gildii w mieście. Trzeba było mieć nieludzkiego pecha, żeby wziąć akurat to samo zlecenie, którego on się podjął. Trzeba było mieć kurewski niefart, żeby dwa razy w ciągu jednego dnia stać się jego celem.


-Kurwa… mać… nigdy więcej, wypraw do kanałów.- wysapał Toris kilka godzin później, wychodząc ze ścieku i z ulgą łapiąc do płuc haust świeżego, nieśmierdzącego powietrza. Był głodny, zmęczony i wkurwiony. Spędzenie popołudnia brodząc w gównie i mordując niezliczone ilości kanałowego zwierzyńca, nie było jego marzeniem. Miał ochotę się porzygać i sam teraz śmierdział jakby całe życie się nie mył, ale przynajmniej udało mu się odzyskać amulet o którym była mowa w zleceniu.

-Muszę się umyć, zjeść, wykonać pozostałe zlecenia, oddać je w Biurze i znaleźć sobie jakiś nocleg.- mruknął brunet.

-Świetny plan przyjacielu, a teraz jeśli pozwolisz, wezmę to sobie~!- zaśpiewał bardzo znajomo brzmiący głos, a sekundy później Toris poczuł jak czyjaś ręką wyszarpuje mu z dłoni amulet, którego tak długo szukał.

-Ej co… oddawaj to ty!… Ty… .- szczęka Torisa o mało nie rozbiła się o bruk, kiedy zobaczył kto zwinął mu wisiorek -To ty, spotkałem cię już wcześniej! To ty mi ukradłeś pieniądze?!-

-Brawo za dedukcję~!- pochwalił go blondyn, klaszcząc teatralnie w dłonie, amulet zdążył sobie zawiesić na szyi -Tak na marginesie, ile czasu zajęło ci zauważenie, że ktoś buchnął ci kasę? I Czy udało ci się od razu połapać kto cię skroił?-

-Zorientowałem się jak wyszedłem z biura… i nie podejrzewałem ciebie, bo wcześniej wydałeś mi się miła osobą, a nie pospolitym chujem i złodziejem!- krzyknął brunet robią kilka kroków w stronę blondyna -Oddawaj moje pieniądze! I amulet, to ja go znalazłem!-

-A ja też mam na niego zlecenie, więc myślę, że go sobie zatrzymam, podobnie zresztą jak pieniądze… a tak w ogóle dzięki za postawienie mi obiadu i kolacji, wszystko smakuje lepiej kiedy nie ty za to płacisz~.- powiedział blondyn z bezczelnym uśmieszkiem igrającym mu na wargach -Co? Zły, że cię okradłem? Takie życie gościu! Mówiłem, że trzeba być uważnym i czujnym, a ty się dałeś naciąć na najprostszy złodziejski trik świata~!-

-W takim razie sam odzyskam swoją własność!- wrzasnął Toris rzucając się w stronę blondyna z mieczem, który wyszarpnął z pochwy na plecach.

-Powodzenia.- powiedział uprzejmie blondyn bez najmniejszego problemu unikając pierwszego ataku i każdego następnego -Wiesz zabawa z tobą jest przednia, ale muszę odebrać nagrodę za ten amulet i zająć się kilkoma innymi sprawami, więc pa~! Do zobaczenia~!- posłał brunetowi całusa i rzucił się do ucieczki.

-Wracaj tutaj jebany złodzieju!- krzyknął Toris rzucając się w pogoń za blondynem. Przez jakiś czas ścigał złodzieja, ale ten był zbyt szybki i dobrze znał miasto, więc szybko go zgubił… siebie zresztą też. Kiedy w końcu odpuścił sobie pogoń, raz, że było już ciemno, dwa, że znalazł się w części miasta której nawet nie potrafił umiejscowić na mapie.


Następną godzinę spędził starając się znaleźć którąś z głównych ulic, było już tak późno, że za następne zlecenia które wziął nawet nie próbował się brać. Nie miał pieniędzy na jedzenie, ani na nocleg, jedyne co mu pozostało to jego bagaż, który schował w depozycie Biura prac dorywczych, a w którym znajdowały się tylko ubrania na zmianę i kilka nic nie wartych pamiątek.

-Świetnie… po prostu kurwa cudownie… dałem się okraść dwa razy jednego dnia, jestem spłukany i śmierdzę jak… nawet nie chcę wiedzieć co może tak cuchnąć.- burknął Toris przysiadając na murku ogradzającym jeden ze skwerów w dzielnicy parkowej -Boski początek kariery… .-

Miał szczerą ochotę się popłakać… i zamordować tego dupka który go okradł. Pomiędzy rozmyślaniami o tym, jak typka namierzyć i utłuc, a tym, czy za spanie na ławce w parku jak bezdomny, spotkają go jakieś kłopoty, nadeszło wybawienie.

-Umm… przepraszam?- zapytał niepewnie kobiecy głos.

-Przepraszam, że śmierdzę, już sobie idę.- burknął Toris zeskakując z murku.

-Och nie o to chodzi… po prostu… wyglądasz na takiego który potrzebuje pomocy.- odparła kobieta.

-Aż tak to widać?- zapytał Toris unosząc głowę, żeby spojrzeć z kim właściwie rozmawia.

-Trochę, siedzisz sam, uwalony czymś o co nawet nie chcę pytać, jak już zauważyłeś nie pachniesz fiołkami, a minę masz taką jakbyś szykował się na własny pogrzeb.- stwierdziła długowłosa brunetka, ubrana w skórzaną zbroję, nie miała ze sobą żadnej broni, ale coś mówiło Torisowi, że wcale jej nie potrzebowała.

-Coś w ten deseń, dostałem dziś od życia takiego kopa w dupę, że aż się dziwię, że mogę jeszcze na niej siedzieć… .- westchnął brunet -Przyjechałem tutaj, żeby spełnić swoje marzenie i zostać najemnikiem, a zamiast tego zostałem okradziony ze wszystkich oszczędności, jestem głodny i nie mam gdzie spać.-

-Och chcesz dołączyć do gildii?- zapytała dziewczyna z wyraźnym zainteresowaniem -W takim razie mogę mieć dla ciebie ciekawą propozycję!-

-Huh?- mruknął Toris niezbyt przekonany słowami kobiety, równie dobrze mogła być kolejną osobą, która chciała zrobić go w konia.

-Mam na imię Elizabeta.- przedstawiła się kobieta -Należę do gildii o nazwie ''Szpon'' i jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym ci zaoferować dołączenie do nas!-

-Że co proszę?- zapytał Toris z niedowierzaniem -To jakiś żart czy kolejny podstęp? Nie przypominam sobie, żebym na spisie gildii widział jakiegoś ''Szpona''.-

-Zapewniam cię, że nie żartuję i nie próbuję cię oszukać.- zapewniła go Elizabeta -Owszem nie ma nas na liście, głównie dlatego, że nie zapłaciliśmy za to, żeby nas tam umieszczono, nie zależy nam na reklamie.-

-A co z akredytacją? Wszystkie gildie wymagają jakichś punktów.- powiedział brunet, nadal podejrzliwie odnosząc się do tej propozycji.

-Nie my, jesteśmy… dość specyficzną gildią starej daty, która uważa system akredytacyjny za bzdurę, do nas może dołączyć każdy jeśli tylko mu na tym zależy i ma talent.- odparła Elizabeta

-A skąd możesz wiedzieć czy mam talent?- zapytał Toris powoli przekonując się do tego pomysłu.

-Nie wiem.- odparła brunetka z uśmiechem -Ale chcesz dołączyć do gildii, musisz coś umieć, wiesz… punkty akredytacji to nie wszystko, nawet jeśli będziesz miał punkty, to niekoniecznie gildia do której zaaplikujesz cię przyjmie, o tym w ulotkach nie piszą.-

-Czyli… proponujesz zupełnie obcemu człowiekowi, który wygląda i śmierdzi jak pospolity menel, żeby dołączył do twojej gildii?- spytał powoli brunet.

-Wiesz, lubię pomagać, właśnie dlatego zostałam najemniczką, o tym czy zostaniesz przyjęty zadecyduje mistrz gildii, ja po prostu chcę ci dać szansę… no chyba że jednak jesteś menelem, uzbrojonym w miecz i prezentujesz się tak jak teraz przez cały czas.- powiedziała Elizabeta -A jeśli mistrz nie zgodzi się ciebie przyjąć, to oferuję ci jednorazowy nocleg i darmową kolację, wyglądasz na przyzwoitego człowieka, myślę, że nie pożałuje jeśli rozstanę się z odrobiną pieniędzy dla twojego dobra.-

-Nie, zazwyczaj prezentuje się raczej normalnie.- odparł Toris -No dobrze… w sumie co mam do stracenia? Skorzystam z twojej propozycji… przynajmniej na tą jedną noc, bez obrazy, ale chyba wolałbym dołączyć do gildii o większej renomie, o was nawet nie słyszałem, więc z samego rana wrócę do zbierania punktów… kiedyś ci się odwdzięczę za pomoc.-

-Ale wiesz że punkty możesz zbierać dalej, nawet jeśli należysz już do jakiejś gildii?- zapytała Elizabeta prosząc Torisa gestem, aby udał się za nią -W sumie nie byłbyś pierwszy, który dołączyłby do nas tylko na jakiś czas, jeśli się dostaniesz, nikt nie będzie miał ci za złe jak tylko na chwilę przycupniesz u nas, do czasu aż nie uzbierasz dostatecznej ilości punktów, żeby aplikować do wymarzonej gildii... a kto wie? Może ci się u nas spodoba?-

-Och… o tym też nie wspominali w ulotce.- mruknął Toris ruszając za brunetką.

-Jest wiele rzeczy o których nie piszą w ulotkach.- powiedziała Elizabeta -W końcu to ma być tylko reklama, w przepisach prawnych dotyczących gildii jest więcej takich smaczków.-

Toris kiwnął głową, szedł za Elizabetą mając się cały czas na baczności, jakoś wciąż nie mógł uwierzyć, że po tym co go dziś spotkało, uśmiechnęło się do niego szczęście.


-Oto jesteśmy!- oznajmiła Elizabeta kiedy dotarli na miejsce, prezentując brunetowi niezbyt okazały, ale nawet przytulnie wyglądający budynek gdzieś na obrzeżach miasta -Zanim wejdziemy do środka, muszę ci zadać jedno ważne pytanie.-

-Jakie?- zapytał Toris spinając się, jeśli to była pułapka, to to musiał być punkt kulminacyjny.

-Jak masz na imię?- zapytała brunetka, zaczęła się śmiać na widok miny Torisa -Wyglądasz jakbyś się spodziewał, że ktoś cie zaraz napadnie~!-

-Ja… uch… mam na imię Toris.- przedstawił się brunet z zakłopotaniem, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie przedstawił się wcześniej.

-A więc Torisie, witamy w siedzibie ''Szpona''!- powiedziała uroczyście Elizabeta otwierając drzwi, weszła do środka i krzyknęła -Hej ludzie wróciłam! I przyprowadziłam ze sobą kandydata na nowego członka!- po tym jak wszedł za nią, Toris znalazł się w pomieszczeniu które do złudzenia przypominało wnętrze karczmy.

-Cześć Lizzie!- odkrzyknął chór znajdujących się w budynku osób.

-To kogo tym razem przywlekłaś? I skąd go wytrzasnęłaś? Z rynsztoka? Kesesese~- zapytał siedzący najbliżej wejścia, białowłosy mężczyzna o czerwonych oczach, popijał od niechcenia piwa, trzymając skrzyżowane nogi na blacie stołu.

-Nie Gil, z ulicy, miał dzisiaj po prostu strasznego pecha.- powiedziała Elizabeta przewalając oczyma -I ściągaj te syry ze stołu!-

Toris pokręcił się w miejscu nieco zdenerwowany, kiedy uwaga wszystkich skupiła się na nim.

-Ludzie to jest Toris! Jest nowy w mieście i chce zostać najemnikiem, więc zaoferowałam mu dołączenie do nas, żeby miał nieco lepszy start!- przedstawiła go Elizabeta, popychając go na środek sali -Toris to są członkowie gildii do której należę! Zaraz przedstawię ci każdego po kolei, a potem zaprowadzę cię do mistrza… hej Gilbert czy wszyscy są na miejscu?-

-Nie, kilku jest na misjach… no i Feliks siedzi na górze, jak zwykle gdy wraca po długiej nieobecności.- odparł Gilbert siadając normalnie i lustrując Torisa wzrokiem -Ech ty i twoje dobre serce, przyprowadzasz tu chyba każdą ''biedną duszyczkę''… przecież ten gość wygląda na cieniasa!-

-Nie jestem cieniasem.- warknął Toris, już nie lubił tego kolesia.

-Feliks wrócił?- zapytała Elizabeta z zainteresowaniem -To cudnie! Nie było go tak długo, że zaczynałam się martwić!-

-Przecież nawet nie pobił swojego rekordu nieobecności.- Gilbert wzruszył ramionami.

-HEJ FELIKS! MÓGŁBYŚ ZEJŚĆ NA DÓŁ?! CHCĘ ŻEBYŚ POZNAŁ NOWEGO KANDYDATA! NO I PRZYWITAŁBYŚ SIĘ CHOCIAŻ SKORO JUŻ JESTEŚ!- ryknęła Elizabeta zwracając się w stronę schodów na górę. Uszu Torisa dobiegł trzask drzwi dobiegający z piętra… a potem usłyszał głos, który z miejsca doprowadził go do furii.

-Nie drzyj się tak Lizzie, nie jestem głuchy.- powiedział z lekkim rozdrażnieniem schodzący po schodach blondyn, którego twarzy Toris nigdy by nie zapomniał, nie po tym co dziś przez niego przeżył.

-To ten, jakiego przybłędę dziś przytargałaś? I co tak niemiłosiernie wali?- zapytał Feliks, po czym stanął jak wryty kiedy zobaczył Torisa, który patrzył na niego z furią.

-To ty!- krzyknął Toris celując oskarżycielsko palcem w Feliksa.

-Eee… wy się znacie?- zapytała zdziwiona Elizabeta, nie ona jedna wyglądała na zdumioną tym faktem, reszta zebranych patrzyła to na nowo przybyłego, to na blondyna, zastanawiając się skąd się mogą znać.

-To ten typ co mnie dziś okradł!- wrzasnął Toris gotując się ze złości.

-I to dwa razy~!- powiedział Feliks z radością, kiedy już otrząsnął się z szoku -Ale wiesz, to nieładnie pokazywać na kogoś paluchem… no i umyłbyś się, śmierdzisz jakbyś dopiero co wylazł z kanału~!-

-Zamorduję cię chuju!- ryknął Toris -I tym razem mi nie zwiejesz!- wyciągnął swój miecz i rzucił się w stronę uśmiechającego się kpiąco Feliksa.

-Poważnie Lizzie… kogoś ty przyprowadziła?- zapytał zdumiony Gilbert.

-Wiesz… w sumie to nie mam zielonego pojęcia.- odparła zbita z tropu Elizabeta.

-SUPER! WALKA! TO KTO STAWIA NA TO, ŻE NOWY DOSTANIE WPIERDOL?!- ryknął ktoś z tłumu.


No to ten, trumnę to ja chcę niebieską, uwielbiam niebieski.

Uwielbiam też super, magiczne moce i klimaty fantasy, więc zabrałam się właśnie za opowiadanie takiego typu :v

Troszkę to zainspirowane Fairy Tail, trochę innymi rzeczami, ale może wyjdzie z tego co fajnego?

Czekam na wasz opinie na ten temat i...

Z miłą chęcią będę przyjmować propozycje na to, które postaci z Hetalii się tu pojawią, oraz jakie ewentualnie moce mogliby posiadać. XD

No i mały disclaimer- I don't own Hetalia! (nie wiem czy to trzeba dodawać czy nie no ale... )
A jeśli któraś z wymyślonych przeze mnie nazw, jednak już się gdzieś pojawiła, to jej też nie own. XD