Rozdział 1

Pułkownik Steven Black siedział w swoim gabinecie już od ponad dwóch godzin i nie mógł zabrać się do pracy. Odwrócił się zrezygnowany do dużego okna i westchnął. Ten dwudziestodziewięcioletni człowiek miał czarne zjeżone włosy oraz niebieskie oczy, w których kryła się spostrzegawczość i pewna doza dobroci, lecz w tym momencie jego wzrok był zamglony, jakby nieobecny. Wszyscy współpracownicy i podwładni lubili tego faceta, choć trochę się go bali, gdyż wiedzieli, że jest jednym z państwowych alchemików. Steven nie miał sił, ani ochoty wypełniać olbrzymiej sterty papierów, gdyż teraz jego głowę zaprzątały inne sprawy. W ciągu kilku tygodni jakiś bandyta zamordował kilku wysoko postawionych państwowych alchemików. Pułkownik nie nadawał sprawie dużego znaczenia gdyż te działania odbywały się na terenie pod dowództwem Roya Mustanga. Steven znał doskonale Roya i wiedział, że nie odpuści dopóki nie złapie mordercy, gdyż takie wydarzenie od razu nadałoby tempo jego karierze wojskowej. Jednak jeszcze jedna rzecz tkwiła w jego głowie. Kilka dni temu został brutalnie zamordowany Maes Hughes. Ta sprawa wstrząsnęła wszystkimi, gdyż Maes był powszechnie lubiany, choć potrafił zirytować człowieka, gdy godzinami chwalił się zdjęciami swojej żony i córki. Steven znał Maesa gdyż ten często wpadał do niego na pogawędkę. Tej sprawy nie mógł odpuścić, ponieważ był to jego teren działań i Maes był jego dobrym kolegą, choć wiele razy miał ochotę użyć alchemii i wykopać go ze swojego biura. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.

-Proszę wejść - powiedział pułkownik odwracając się do drzwi - Siemasz Shen, co tam?

Shen Shadowbolt był wysoko postawionym alchemikiem w randze podpułkownika. Był to wysoki, dobrze zbudowany brunet. Wielu ludzi zawsze dawało mu mniej niż te dwadzieścia osiem lat, które ma na karku z powodu jego twarzy, z której można dostrzec dobroć, ale też stanowczość. Jego wzrok był ciepły, ale czasami jego oczy ciskały gromy. Pułkownik świetnie go znał gdyż byli przyjaciółmi od dzieciństwa i razem rozwijając swoje umiejętności alchemiczne zdobyli licencje państwowych alchemików. Podpułkownik Shadowbolt był zastępcą Stevena, i dbał o to by Black dobrze wypełniał swoje obowiązki. Często też musiał go upominać, ale w gruncie rzeczy był najbardziej zaufanym człowiekiem Stevena i mógł sobie pozwolić na znacznie więcej, niż inni żołnierze.

-Dobrze, że pan już jest pułkowniku - odpowiedział siadając.

-Na miłość boską Shen, mówiłem ci już, że masz mnie tak nie tytułować, gdyż znamy się tak długo, że po prostu czuję się głupio, gdy mnie tak nazywasz, ok.? - powiedział wstając i podchodząc z rękami w kieszeniach do kumpla. - Czego się napijesz i co cię tu sprowadza?

- Mówiłem ci, że tak wypada, ale jak chcesz. - powiedział uśmiechając się i przyjmując od przyjaciela kieliszek brandy - Mam akta kilku ludzi i chce żebyś je przejrzał.

- Myślałem, że już zakończyliśmy ten temat. Mówiłem ci, że nie potrzebuję żadnej ochrony- Steven żachnął się - Jestem chyba pieprzonym państwowym alchemikiem i umiem walczyć racja?

-Może i tak, ale dowództwo nalega, żeby wszyscy alchemicy o stopniu pułkownika wzwyż mieli ochronę osobistą po tych ostatnich zdarzeniach. Na litość boską Steven nie zachowuj się jak małe dziecko. Ten koleś zabił kilku silniejszych alchemików w państwie, w tym samego Żelaznokrwistego Alchemika. No i jeszcze ta śmierć Maesa, dlatego chociaż przejrzyj te akta, proszę.

Pułkownik westchnął ze zrezygnowaniem, chociaż Shen miał zupełną racje i nie mógł się z tym nie zgodzić. Usiadł za biurkiem, i zaczął przeglądać akta. Po chwili nacisnął przycisk interkomu i powiedział do sekretarki - Kate czy możesz poprosić porucznika Johnsona, żeby wszedł? Dziękuje.

Drzwi się otworzyły i stanął w nich wysoki, barczysty mężczyzna na oko młodszy od pułkownika i jego przyjaciela.

- Witam panie poruczniku proszę usiąść - powiedział Steven wskazując krzesło przed biurkiem - Jestem pułkownik Steven Black, a to podpułkownik Shen Shadowbolt.

- Przyjemność po mojej stronie panie pułkowniku - odpowiedział gość z uśmiechem, choć jego oczy pozostały uważne.

-Widziałem pana akta i jestem pod dużym wrażeniem. Bardzo mało osób kończy akademie wojskową z tak dobrymi wynikami. Widzę też, że zebrał pan dużo pochwał za zasługi na polu bitwy, zgadza się?

-Tak, nawet dostałem srebrny order za poświęcenie i nieustępliwość podczas bitwy w Bastii.

-Rozumiem, ma pan też świetne oko i doskonałe wyniki snajperskie. Normalnie druga miss snajper, prawda? - powiedział Steven mrugając do Shena.

-Przepraszam, kto? - powiedział zmieszany porucznik.

- A miss snajper, czyli porucznik Riza Hawkeye. Była ponoć najlepszym snajperem podczas wojny w Ishvalu. A pan ma prawie identyczne wyniki strzeleckie jak ona. Więc jak, chce pan ze mną pracować poruczniku? - zapytał pułkownik wstając z krzesła i podchodząc do kanapy, na której siedział Shen dotychczas bacznie słuchający toczącej się rozmowy.

- Oczywiście panie pułkowniku to byłby zaszczyt pracować z Kamiennym Alchemikiem i Purpurowym Alchemikiem.

-No to się dogadaliśmy. Aha, panie poruczniku - powiedział jeszcze do Johnsona zmierzającego w kierunku drzwi - Ja preferuje bardziej stosunki na stopie koleżeńskiej, uważam, że tak jest lepiej pracować blisko z ludźmi, z którymi mam działać w terenie, więc przejdźmy na ty. Steven - powiedział wyciągając rękę w stronę zszokowanego porucznika.

-A, a, a, ale panie pułkowniku tak nie wypada.

- Nie przejmuj się.-powiedział milczący dotąd Shadowbolt - tylko niektórym ludziom daje takie propozycje, to znaczy, że uważa cię za kogoś bardzo dobrego do tej pracy.

-Ok. Jestem Nicolas, Nicolas Johnson - powiedział porucznik ściskając dłoń Blacka.

-Wiesz, co Nick, uważam, że może to być początek wspaniałej i udanej współpracy.-powiedział pułkownik uśmiechając się.